niedziela, 13 listopada 2016

"Trzy połówki jabłka" A. Kozłowska

Wydawnictwo Otwarte 2007
Zasypują nas książkowe nowości, kuszą uroczymi okładkami, nęcą cytatami i promocyjnymi hasłami. Wszystkie są wspaniałe, przepiękne, przezabawne, trzymające w napięciu i doprowadzające do łez ze wzruszenia... Niestety, bardzo często te "hity" rozczarowują. Nie dorastają do oczekiwań, jakie sobie wyrobiliśmy na podstawie tej całej promocyjnej otoczki.

Gdy odczuwa się przesyt przereklamowanych nowości, dobrze czasem sięgnąć po książkę wydaną ładnych kilka lat temu, o której - owszem - pies z kulawą nogą słyszał, nawet nie jeden, ale o szerokiej popularności mowy nie było. Warto kupić w kiosku czasopismo z powieścią w prezencie za 12,99 zł, wyszukać coś w koszu z wyprzedaży, czy poszperać na bibliotecznych półkach. W ten sposób można trafić na porcję dobrej lektury, która nie udaje, że jest czymś więcej niż jest w rzeczywistości, nie mami nas obietnicami na wyrost.

Taką perełką, która w przyjemny sposób mnie zaskoczyła, okazała się wydana w 2007 r. powieść Antoniny Kozłowskiej "Trzy połówki jabłka".
Główną bohaterką jest Teresa, zabiegana anglistka, żona i matka, przeżywająca trudne chwile i uczuciowe rozterki.  Przypadkiem po wielu latach spotyka w tramwaju pewnego mężczyznę i pojawia się "sakramentalne" pytanie: czy można wejść dwa razy do tej samej rzeki? Czy stara miłość nie rdzewieje? Obecnie oboje są w związkach. Marcinowi niedługo urodzi się dziecko. Teresa pomaga jego żonie. Wróżba z kart brzmi dość niepokojąco... Czy warto burzyć stabilny ład dla ekscytujących chwil? Jaki będzie bilans zysków i strat?

Fabuła prowadzono jest dwutorowo - na przemian pojawiają się fragmenty "Teraz" i "Dawniej",  poznajemy bohaterów w czasach licealno-studecnkich, ich zachowania, dylematy, decyzje i konsekwencje tych wyborów.  To właśnie one rzutują na teraźniejszą sytuację postaci.
Niby temat podjęty w "Trzech połówkach..." jest banalny, ale jakże życiowy. Któż z nas bowiem nie zastanawiał się, co by było, gdyby..., gdyby wybrał inaczej, podjął inną decyzję... Wehikuł czasu - to byłby cud... A kto wie, czy przyniósłby poprawę losu, czy wręcz z deszczu pod rynnę...

To dobra proza obyczajowa, spokojnie można ją postawić na półce "literatura kobieca" (przyjmując ten mocno umowny podział), emocjonalna, konkretna, nieprzegadana.Czyta się ją lekko, szybko, ale nie bezrefleksyjnie. Nie ma morałów, są znaki zapytania.
Co ciekawe, jakoś trudno kibicować poczynaniom bohaterów (bywają dość irytujący), ale też nie można ich zostawić zanim nie dowiemy się, co z nimi będzie. W końcu mowa o trzech połówkach, zatem jakby nie było - zawsze któraś odpadnie, stworzona "hybryda" nie ma szans....
Cały czas czytelnika nurtuje, co zaważyło w przeszłości, że losy tych osób potoczyły się tak a nie inaczej.  Komuś zabrakło odwagi, zdecydowania, otwartości,  szczerości, za dużo było między nimi niedomówień, nakładanych masek, brak pewności co do uczuć i zamiarów partnera... Szerokie pole do rozważań i dyskusji.

Chętnie sięgnę po inne powieści tej autorki. Życzę sobie i Wam owocnych poszukiwań na półkach z książkami.

2 komentarze:

  1. Czytałam "Kukułkę" tej autorki, Polecam, również emocjonująca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie sięgnę po "Kukułkę" i inne książki tej autorki.

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów