piątek, 23 lutego 2018

Głos Pana, czyli Lem dla zaawansowanych

Ta lektura wymaga od odbiorcy pełnej mobilizacji umysłu, wytężonej uwagi, skupienia nad naukowymi i filozoficznymi wywodami. Zdecydowanie nie polecam jej na pierwsze spotkanie z twórczością Lema.
To dzieło uznawane jest za wybitne, jednak dla kogoś kto nie miał raczej do czynienia z podobną literaturą, może okazać się zbyt trudne, zbyt wymagające. Co nie znaczy, że jest nieprzystępne. Proza Lema okazuje się przyswajalna, językowo znakomita, ironią podszyta. Trzeba jednak mieć świadomość, że to będzie intelektualna przygoda i  jak by nie było – fantastyka naukowa, a to nie jest  gatunek, który każdemu odpowiada.

Całość moich "wypocin" na:

http://zycieipasje.net/2018/02/19/poczytaj-mi-na-ucho-glos-pana-stanislaw-lem-recenzja-audiobooka/

czwartek, 15 lutego 2018

"Wysoki zamek" S. Lem - na ucho!



Spieszę uspokoić tych, którzy wzdrygają się na hasło „Lem”, bo w fantastyce nie gustują. Wysoki zamek to nie jest powieść z gatunku science fiction, lecz autobiograficzna opowieść o dzieciństwie, przetykana rozważaniami na temat pamięci i sztuki. W znakomitej, lektorskiej interpretacji Marka Nowakowskiego doskonale „wpada w ucho”. Polecam zarówno sympatykom twórczości Stanisława Lema, jak i tym, którzy ją z zasady omijają.

(...)
Całość  pod linkiem:



http://zycieipasje.net/2018/02/05/poczytaj-mi-na-ucho-wysoki-zamek-stanislaw-lem-recenzja-audiobooka/


poniedziałek, 12 lutego 2018

Mózg rządzi!

Warto czasem zajrzeć, co w literaturze popularnonaukowej piszczy. Tę publikację norweskiej lekarki całkiem przyjemnie się czyta, a ile wiadomości przy tym zdobędziemy, to nasze!


Moją recenzję znajdziecie pod linkiem:

http://zycieipasje.net/2018/02/07/mozg-rzadzi-kaja-nordengen-recenzja/

niedziela, 11 lutego 2018

Osiecka. Dzienniki.1953.

Recenzja ukazała się na portalu Czytajmy Polskich Autorów.


Dzięki tej publikacji wehikuł czasu przenosi nas w lata pięćdziesiąte XX wieku, a dokładnie do roku 1953. Wtedy to m.in. zmarł Józef Stalin, Katowice przemianowano na Stalinogród, na Żeraniu wyprodukowano pierwszy polski silnik do samochodu marki warszawa, powstał Teatr Telewizji, a na Jasnej Górze po raz pierwszy odmówiono Apel Jasnogórski. W życiu siedemnastoletniej Agnieszki Osieckiej, ponadprzeciętnie inteligentnej studentki dziennikarstwa UW, także wiele się działo.
 Pełna entuzjazmu i fascynacji ideami komunistycznymi promowanymi przez ZMP powoli zaczyna dostrzegać, że rzeczywistość odbiega od ideałów, przeżywa rozczarowanie. Na uczelni ma problemy (afera z fałszowaniem podpisów, sąd zarządu głównego wydziałowego ZMP). W życiu uczuciowym także kipi. Relacje rodzinne nie obywają się bez zgrzytów. Do tego życie towarzysko-kulturalne, lektury, filmy, potańcówki, wycieczki, sporty a wszytko opisane, zrelacjonowane w niepowtarzalnym, może nieco zbyt egzaltowanym, ale na swój sposób uroczym, stylu. 
 
Cała Osiecka chciałoby się powiedzieć. Jeszcze przecież taka młodziutka, dopiero kształtująca swoje poglądy i postawy, dojrzewająca a zarazem już konkretna, mocno w swej indywidualności osadzona.  

Jej zapiski mogą czasem irytować (zbytnią drobiazgowością, egzaltacją, skłonnością do autoanalizy), ale częściej zachwycają. Mają "pazur", są szczere, bije z nich radość życia, młodość, ciekawość świata i ludzi. Czyta się je dość przyjemnie. Osiecka posługuje się językiem młodzieżowym, potocznym, używa tzw. nowomowy oraz literackiej polszczyzny. Chciałam zacytować fragment, ale trudno się zdecydować, tak trudno wybrać coś naprawdę charakterystycznego, reprezentacyjnego. Zachęcam do zajrzenia do książki - każdy znajdzie coś dla siebie, może opis wycieczki po Kielecczyźnie, poetycki opis wiosny zakończony przeklinaniem bolącego zęba, czy zachwyt nad wspaniałością życia, albo zapiski z lektur różnorakich. Myślę, że często w trakcie czytania Dzienników Osieckiej ołówek, zakreślacz, czy samoprzylepne karteluszki mogą pójść w ruch.

Niniejszy tom, tak jak poprzednie, został wydany pod redakcją Karoliny Felberg-Sendeckiej. Pieczołowicie przygotowany, z wyczerpującymi przypisami. Podstawę tego wydania stanowią zeszyty: XX, XXVII, XXVIII, XXX, XXXI oraz brulion-brudnopis (z okresu 17.04-19.05 1953) stanowiący uzupełnienie równoległych zapisków w dzienniki. Brak w numeracji stanowi zagadkę, nie wiadomo, czy były zeszyt XXI-XXVI, skoro zapiski z 1953 w zachowanych notatnikach zachowują ciągłość. Publikacja została opatrzona bogatą notą edytorską, wyjaśniającą zasady wydania dzienników, wszelkie ingerencje edytora, zmiany. Dodatkowo zamieszczono erratę do poprzednich tomów, dzięki wiedzy i zaangażowaniu czytelników udało się sprostować niektóre błędy i niejasności. Godne podziwu jest tak  rzetelne i skrupulatne podejście redaktorów i wydawców do publikacji dzienników.

Książkę polecam miłośnikom twórczości Agnieszki Osieckiej, którzy chcą bliżej poznać sylwetkę autorki; wszystkim głodnym wiedzy i ciekawym atmosfery lat 50. XX w. , a także tym, którzy zaczytują się pasjami we wszelkich listach, biografiach, dziennikach, wspomnieniach. Z ciekawością oczekuję na kolejny tom.

czwartek, 1 lutego 2018

Przeminęło z wiatrem, czyli jakby podsumowanie czytelnicze 2017 roku

Niektórzy już całkiem w nowym roku rozkokoszeni, czytają, planują, wypatrują premier i realizują nowe wyzwania. Tymczasem ja dopiero teraz zmobilizowałam się, by podsumować krótko rok 2017.
Minął on wręcz galopem, chyba najszybciej w moim życiu, choć działo się dużo.
W kwietniu na świat przyszła Sylwia Halina, toteż nastąpiły zmiany ogromne, udało się jednak tak zorganizować, że i na czytanie czas znalazłam.
W szpitalu towarzyszyły mi "Wszystko wina kota!" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej oraz "Pracownia dobrych myśli" Magdaleny Witkiewicz. Lepszych lektur wybrać nie mogłam, znakomicie uprzyjemniły mi pobyt. Czytałam sobie miło, z malutkim zawiniątkiem u boku.
Dziś to 'zawiniątko' już dzielnie stoi i przesuwa się przy meblach, kombinuje jak tylko może, "gada" po swojemu i oczywiście po swoją niemowlęcą literaturę sięga. Lubi szczególnie taką kartonową książeczkę o kotku, kolorowe "Gry i zabawy" z serii "Obrazki dla najmłodszych" oraz "Liczby i kolory" A. Artymowskiej z Naszej Księgarni. Wraca także do rozkładanych "kontrastów". Lubi oglądać ilustracje i słuchać wierszyków. Kiedyś zjadła mi kawałek kartki w "Na pokuszenie" T. Cullinana, no zwiodło ją ;-)



Rzeczywistość jednak daje w kość, dom, dzieci, wszytko da się ogarnąć i jakoś pogodzić z czytaniem, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Stąd moja mocno ograniczona aktywność blogowa.

Najczęściej publikowałam na łamach magazynu Życie i pasje oraz pisałam dla portalu Czytajmy Polskich Autorów.  Recenzowałam w ramach współpracy książki Wydawnictwa Marginesy,  Wydawnictwa MG, książki dla dzieci i młodzieży z Prószyńskiego.
Słuchałam także - i to nowość! - audiobooków ( Storybox) >Mam za sobą całą serię D. Rekosza "Mors, Pinky...", "Czerwoną kartkę dla Sprężyny" J. Podsiadło, spróbowałam też co nieco Lema.
Niekwesionowanym przebojem zaś został "Zwierzochłopiec" ( wyd. Lemoniada), przy którym śmiejemy się słuchając po raz kolejny i kolejny ( starszej córce podoba się niemal tak  jak "Lilka.." )
A właśnie! Chyba na blogu się nie chwaliłam... Otóż moja córka zwyciężyła w konkursie i jej rekomendacja znajduje się na okładce nowego wydania książki "Lilka i spółka" ( Od Deski Do Deski)

Dziewczynki miały szczęście w konkursach. Dzięki zdjęciom ( jakość co prawda słaba, ale treść istotna) wygrały książki o Basi oraz z serii Kicia-Kocia.
To zdjęcia na konkurs, z domowymi zapasami, to nie są wygrane   
 
  
Natomiast moim małym sukcesem jest rekomendacja na okładce tomiku poetycko-prozatorskiego Katarzyny Georgiou.


Nie czytam dla statystyk, notuję dla pamięci, niestety zarzuciłam zapiski na bieżąco, stąd bałagan w liście lektur 2017 r. Coś pominęłam, coś powieliłam, pomieszałam. Tak czy owak, wyszło koło 100.
Tylko w tym są też książki dla dzieci, także te zupełnie "nieobszerne" ;-) Przyglądam się spisowi, całkiem sporo tych dziecięcych tytułów.
Czytałam książki recenzyjne, biblioteczne, własne.

Policzyłam, że w 2017 roku najczęściej gościły u mnie Magdaleny - Kordel i Witkiewicz , przeczytałam aż po 5 ich powieści.
Po 2 książki Aliny Białowąs ( świetna trylogia o Karolinie) i Agnieszki Lingas-Łoniewskiej (komedia i thiller - tu jak zwykle "płodozmian))
Moje czytelnicze odkrycia:  Natalia Nowak- Lewandowska i Hanna Greń ( też po 2 książki tych autorek miałam okazję czytać, a raczej pochłaniać)
Wśród moich lektur były i biografie i thrillery, sporo obyczajowych, dużo dziecięcych. Raczej dążyłam ku lżejszym pozycjom.
Czas na mój TOP 2017 roku!
Najbardziej podobały mi się w 2017 ( kolejność bez znaczenia)
"Nie opuszczaj mnie. Ne me quitte pas" Maxim Huerta
"Między niebem a Lou" L. Fouchette
"Iłła" J. Kuciel-Frydryszak
"Wchodzi koń do baru" D. Grossman


Rozczarowania też były: "Fartowny pech" O. Rudnickiej, "Do trzech razy sztuka" A. Rogoziński (niby miały być przezabawne, ale pudło)

Ogólnie nie mam na co narzekać. Przyznam jednak, że mam pewien rodzaj książkowego przesytu. Czas na dietę ;-)

O zamiarach czytelniczych na 2018 rok opowiem następnym razem.

Moja lista blogów