sobota, 31 października 2015

"Tajemnica Domu Helclów" Maryli Szymiczkowej

Czy o powieści kryminalnej można powiedzieć, że jest apetyczna, smaczna? Takie określenia nie bardzo przystoją, z racji tego, że w fabule zazwyczaj występują co najmniej jedne zwłoki, dochodzi do morderstwa, rozlewu krwi, przestępstwa, czasem trup ściele się gęsto. Mimo tak nieprzyjemnych, eufemistycznie mówiąc, elementów, całość fabuły podana może być jak najpyszniejszy obiad. Aż nabiera się ochoty na dokładkę!
Taką wyborną w smaku powieścią jest "Tajemnica Domu Helclów", literacki pastisz przenoszący czytelnika do Krakowa u schyłku XIX w.,  zawierający zarówno kryminalną zagadkę, jak i niezwykle klimatyczny obraz ówczesnego społeczeństwa. To bardziej może "obrazek z epoki" niż typowy kryminał, ale taka proza retro też ma swoich zwolenników, do których też się zaliczam.

Nie wiadomo czemu, ale przed lekturą "Tajemnicy...", mniemałam, iż bohaterką jest staruszka, która niczym panna Marple rozwiązuje skomplikowane zagadki. Tymczasem główna postać to Zofia Szczupaczyńska, lat 38,  kobieta niesamowicie ambitna, dążąca do bycia "krakowianką idealną", perfekcyjna pani domu o wysokich (niekiedy wydumanych) wymaganiach wobec służących, "ortodoksyjna mieszczanka", dbająca o pozory, aspirująca do zajmowania znaczącej pozycji w towarzystwie, udzielająca się charytatywnie- choć raczej bardziej dla splendoru niż z powołania. Odebrała staranne wykształcenie domowe, inteligencji nie można jej odmówić, uwielbiała czytać opowiadania Poego, a co do plotek, to nie miała sobie równych w obrębie całych Plantacji. Osóbka wielce temperamentna. Jej mąż - profesor UJ, w dziedzinie biologii, specjalizujący się w preparatach anatomicznych, to taki poczciwy ciapek, wycinał sobie ciekawe artykuły prasowe, co okazało się przydatnym hobby. 

Szczupaczyńska  - co tu kryć - chciała być kimś, marzyła o sobie w roli Kleppatry, Elżbiety angielskiej, czy Joanny d'Arc. Przypadek sprawił, że stała się domorosłą śledczą, która na własną rękę i w sumie nieproszona zabrała się za rozwiązywanie zagadki tajemniczego zniknięcia i śmierci pensjonariuszki Domu Helclów- słynnego krakowskiego domu opieki. Sprawnie przepytywała wszystkich, łączyła fakty, gromadziła wiedze i wyciągała wnioski. Śmiało podejmowała kolejne kroki, węszyła niczym pies gończy,  czasem musiała blefować, wykazała się sprytem i w końcu zdemaskowała sprawców, swoim wywodem zawstydzając zawodowego sędziego śledczego. Swoją rolę odegrała też Franciszka, pokojówka i kucharka w jednym, rzetelna, oddana, przebiegła, spokojnie mogłaby być Watsonem przy swojej pani Sherlock. Finałowe rozdanie kart potrafi naprawdę zaskoczyć, zwłaszcza, że czytelnik nie zna wszystkich szczegółów, które wyłowiła bystra bohaterka.

Akcja tu nie pędzi jak Pendolino, za to mamy mnóstwo "smaczków" z epoki: wspaniały, plastyczny opis  targu, spektakularne otwarcie nowego teatru, ówczesne stroje, potrawy i inne elementy stylu życia, a także  pogrzeb mistrza Matejki, który był  dla krakowskiej socjety "wydarzeniem sezonu". To miasto i społeczeństwo, będąc tłem dla intrygi, staje się także bohaterem "Tajemnicy Domu Helclów". Smaku dodają też dialogi bohaterów, język powieści z nutką staroświecką, ale przejrzysty i zrozumiały. W sumie to nie wątek kryminalny jest tu najważniejszy, ale cała otoczka.

Nie jest to książka, dla której można zarwać noc niecierpliwie przerzucając kartki, trzeba się nią delektować po trochu, z rozdziału na rozdział, stopniowo chłonąc atmosferę Krakowa anno domini 1893 i próbując wraz z profesorową rozwikłać zagadkę. Stopniowo nabierając apetytu na więcej. Osączywszy "Tajemnicę..." z warstwy obyczajowej, kryminalnej i humorystycznej, zostaje jeszcze przesłanie, a mianowicie takie, że każdy odgrywa rozmaite role, dla pozoru pokazuje się innym z najlepszej strony, tkwi w sieci pozorów i wzajemnych zależności, a emocje, ludzie zalety i przywary - niezależnie od czasów - są te same.

Jacek Dehnel (znany do tej pory z prozy dość poważnej i trudnej) wraz z Piotrem Tarczyńskim (rodowitym krakusem) wespół w zespół ukryli się pod płaszczykiem Maryli Szymiczkowej i napisali powieść lekką, zgrabną, zabawną, choć z wcale nieśmiesznym wątkiem, zanurzoną w klimacie dziewiętnastowiecznego Krakowa. Odnoszę wrażenie, że nieźle się bawili podczas wymyślania postaci i kreowania fabuły,  czy udało im się zapewnić rozrywkę czytelnikom? Osobiście - bawiłam się przednio tą opowieścią o Szczupaczyńskiej, która stanęła w poprzek konwenansów i znudzona mieszczańską codziennością pokazała, że niewieści rozum nadaje się nie tylko do planowania menu  na przyjęcie i zarządzania służbą. Przeżyłam pełną turbulencji podróż w czasie, uśmiechając się szeroko nad opisowymi tytułami rozdziałów, streszczających niebanalnie treść. Dowiedziałam się też, że widelec jest najlepszy technologicznie. Do czego był potrzebny? Tego dowiecie się z lektury!

"Tajemnicę Domu Helclów" Maryli Szymiczkowej ( wyd. Znak LiteraNova, 2015) 
poznałam dzięki Księgarni Matras.

Znalezione obrazy dla zapytania matras logo

środa, 28 października 2015

Ku radości i do śmiechu /Edytowano/

Tak sobie pomyślałam, że od czasu do czasu pobazgrzę sobie na blogu o tym i owym, bo choć nikt mi tego wprost nie powiedział, to zdaję sobie sprawę, że "suche" posty z linkiem do  mojej recenzji opublikowanej gdzieś tam w internetach, na dłuższą metę mogą być irytujące.
Ostatnio jestem dość zagubiona w książkach, mam tyle smacznych kąsków, że czuję się identycznie jak ten fredrowski osiołek. A propos, to miałam pokazać stosik. Pieczołowicie poznosiłam i ułożyłam książki, zrobiłam zdjęcie, podłączyłam aparat i "wycięłam" foto, tylko, jak się okazało ( następnego dnia, kiedy chciałam przygotować wpis) nie "wkleiłam" go nigdzie. Muszę więc od nowa... Tylko już nie będzie wszystkich książek wtedy, bo "Z  Pokorą przez życie" zawiozłam już mamie do czytania.
Zatem stosik będzie next time, a tymczasem...
Czy są na sali fani twórczości Nicolasa Sparksa?
Przyznam, że sama jeszcze nic tego autora nie czytałam (chyba, bo mogę nie pamiętać, jeśli czytałam coś dawno temu w ilościach hurtowych), ale oczywiście kojarzę, a to głównie za sprawą filmowych adaptacji jego powieści (oglądałam np. "List w butelce").
Dla tych, którzy lubią książki Sparksa oraz dla tych, którzy mają ochotę zapoznać się z nimi, szykuje się nie lada gratka. Otóż już wkrótce w kioskach pojawi się kolekcja. Prawda, ze śliczna? ;-)
Pod wyrazem "kolekcja" był link do strony z kolekcją-prenumeratą, niestety - i tu dziękuję Magdalenardo za czujność i najmocniej przepraszam - sprowadził ten link na manowce i to paskudne. Nie miałam o tym zielonego pojęcia, a już bynajmniej - złych intencji. Teraz  sama wypróbowałam  link i pokazuje "błąd serwera". Ki diabeł? W związku z tym kolekcji poszukajcie sobie sami w sieci. Odlinkowałam to podejrzane.




Na pewno kupię sobie coś z tej serii, całości nie planuję. Wybiórczo także zamierzam nabywać publikacje z kolekcji "Wszystkie oblicza kobiety", mam już 1 i 2 tom. "Szepty" - akurat w trakcie lektury. Powieści są, moim zdaniem, dobrane tu od Sasa do Lasa, ale może to i dobrze, bo każdy znajdzie coś dla siebie, coś starszego, coś nowszego... Zapoluję na "Harpię" i "Złote nietoperze". Coś jeszcze polecacie? "Modliszkę" już czytałam.

Powyższe informacje były ku radości czytelnika-kolekcjonera, teraz  to obiecane w tytule "do śmiechu". Spokojnie, dowcipów opowiadać nie będę, bo nie potrafię, za to podrzucę link do mojej recenzji przezabawnej komedii, a mianowicie powieści "Klątwa utopców" Iwony Banach. Zapraszam na łamy magazynu  "Życie i pasje".  
A teraz lecę nadrabiać zaległości w czytaniu i pisaniu.
Pa!

niedziela, 25 października 2015

Wyniki...

W ten wyborczy wieczór wyboru dokonało także jury konkursu, który ogłosiłam 13 października z okazji 5 rocznicy założenia niniejszego bloga.

Był moment, że martwiłam się, iż pies z kulawą nogą nie weźmie udziału, w końcu wiele osób już "Głosy Pamano" ma, już dawno przeczytało... Sama też byłabym poniekąd winna tej "posuchy", bo żadnego bannerka promującego konkurs nie przygotowałam, nie udostępniałam info na lewo i prawo.

Zostałam miło zaskoczona, bo tuż przed upływem terminu,  cztery osoby odpowiedziały na konkursowe zadanie.Traktując temat szeroko, dowolnie go interpretując, w dowolnej formie, odpowiedz na pytanie: jakich głosów słuchasz?
Bardzo Wam dziękuję za ciekawe, różnorodne w treści i formie wypowiedzi. Dziękuję również serdecznie wszystkim za życzenia.
Zmierzajmy jednak do "adremu" ;-)

Dwuosobowe jury, niezależnie od siebie i jak się okazało, jednomyślnie,  najbardziej ujęła wypowiedź nr 2,:
"Nie potrafię żyć bez radia i jego GŁOSÓW.
Miłość do radia przekazali mi (chyba w genach) rodzice. Jako dziecko podobno częściej słuchałam radia niż rodziców. A właściwie nie tyle słuchałam – co z nim rozmawiałam – wierzyłam bowiem (i to bardzo długo), że radiowy odbiornik zamieszkują w tajemniczy sposób pomniejszone osóbki, które miłym głosem podejmują ze mną rozmowę, słuchają cierpliwie, czasami nawet odpowiadają. To one znały moje najskrytsze tajemnice, czasami się z nimi kłóciłam. Wiedziałam doskonale, kiedy mieli dobry humor (wówczas śpiewali wesołe piosenki), a kiedy było im smutno – wówczas to ja im śpiewałam. I przyszedł moment, kiesy oglądałam jeden z ulubionych programów na jednej z 2 stacji telewizyjnych i … jeden z ulubionych głosów objawił się na ekranie w całej okazałości! Był to Pan Wojciech Mann… mój ukochany GŁOS radiowy! Niby wszystko się zgadzało –ten sam przyjazny ton głosu, przyjacielski i pełen humoru, ale… jak on się może zmieścić do mojego radia? Do mojego to jedno –ale do tego, z którym dziadek siada w ogródku…? Nie ma mowy! I co teraz?!? Przez następny tydzień układałam sobie swój mały świat od nowa… Zanim doszłam do ostatecznej prawdy (ale czy jest ona ostateczna? Czy jest taka prawda? ;) był jeszcze etap wiary w to, że są kabelki, jest studio, ale i tak – w tym jednym momencie ukochane GŁOSY mówią TYLKO do mnie! I tak mi pozostało do dziś!"


 Ogłaszam, iż zwycięzcą konkursu została Aniela i otrzymuje książkę  "Głosy Pamano" J. Cabre.
Gratuluję i jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy czasem tu zaglądają.

Może jeszcze kiedyś wygramolę się z jakimś konkursem.
Pozdrawiam.


piątek, 23 października 2015

Zuza i Makryna (zapiski, nie recenzje!)

Tutejsza biblioteka zaopatrzona jest całkiem nieźle, pojawiają się nowości, można wyłowić smaczne kąski. Muszę sobie zrobić listę, co ja bym chciała stąd przeczytać. Np. "Narzeczoną Schulza"A. Tuszyńskiej. Niestety, duża ilość książek napływowych, recenzyjnych i zasoby własne sprawiają, że ograniczam wypożyczanie z biblioteki, ale jakby to powiedzieć, kontakt utrzymuję cały czas. Ostatnio miałam puste konto, aż pojawiła się dostępna, zamówiona przeze mnie wcześniej książka. Była to:
"Matka Makryna" Jacka Dehnela. 
  • Tegoroczna finalistka Nagrody Nike. Chciałam ją przeczytać jednak nie tylko ze względu na nominację. Lubię prozę Dehnela, jego styl, nie tylko literacki.
  • Była to lektura żmudna i cudna.
    Początkowo trudna do strawienia ze względu na stylizowany język (XIX w.) i tematykę, potem - wciągnęła mnie  po uszy.  
  •  "Odkurzenie" zapomnianej postaci
  • Opowieść srodze przez życie doświadczonej, zdeterminowanej kobiety, która wymyśliła swoją tożsamość, sprytnie wszystkim "czmut w oczy puskała", nawet do Stolicy Piotrowej dotarła i zaistniała w środowisku Wielkiej Emigracji.
  • Spowiedź oszustki. Mistyfikacja epoki.
  • Dwa toki narracji - dzieje Ireny Wińczowej (monolog) i relacja Makryny Mieczysławskiej.
  • Ogrom przeżyć, emocji. Dramatyczne losy. Opowieść o cierpieniu. Niezależnie jak opisywane, jak ubierane w tło, szczegóły, postaci - tak samo bolało.
  • Problematyczny stosunek do bohaterki ( współczuć? potępiać? cel uświęca środki?), nie można jej odmówić charyzmy.
  • Świetne opisy Słowackiego, Norwida, Mickiewicza.
  • Dla czytelnika - wspaniała wyprawa do epoki romantyzmu.

Właśnie wybierałam się  oddać 'Makrynę', gdy otrzymałam e-mail o dostępności kolejnej, zamówionej lektury. Czekała na mnie "Zuza, albo czas oddalenia" Jerzego Pilcha.
  • Powiedzieć, że to powieść ironiczna, to nic nie powiedzieć.
  • Cóż, uwielbiam prozę Pilcha, ale.... "Zuza..." mnie nie zachwyciła, a nawet rozczarowała.
  • Motyw rękopisu znalezionego w bucie narciarskim na schodach kamienicy. 
  • Motyw związku starszego mężczyzny ze znacznie młodszą od niego kobietą, w dodatku "lekkich obyczajów", co w powieści nazwane jest konkretnie i dosadnie. 
  • motywy autobiograficzne ( np. Matka, Wisła) 
  • Na pewno nie polecam sięgania po tę książkę na pierwsze spotkanie z twórczością tego autora. Tu proponowałabym  np. "Inne rozkosze" albo "Tysiąc spokojnych miast", o "Pod Mocnym Aniołem" nie wspominając.

czwartek, 22 października 2015

"Mówię pochyloną cambrią" E. Musiał

Prostym, zwyczajnym Timesem New Romanem chciałabym przedstawić  wyjątkowy poemat Elżbiety Musiał „Mówię pochyloną cambrią” – uhonorowany I nagrodą w II Konkursie Literackim im. Stefana Żeromskiego. Autorka pochodzi z Końskich, jest członkiem Związku Literatów Polskich oraz Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików. W 2004 r. otrzymała stypendium twórcze Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jest laureatką wielu nagród i wyróżnień. W swoim dorobku literackim ma wiele tomików poezji, poematów i zbiorów esejów, a jej prace malarskie eksponowano na licznych wystawach krajowych i zagranicznych. 
„Mówię pochyloną cambrią” składa się z czterech części poświęconych Katarzynie Kobro, Fridzie Kahlo, Camille Claudel oraz Elinor Wylie Morton - kobiecym postaciom świata sztuki, które łączy tragizm ich życia i twórczości. (....)
ciąg dalszy: LINK

środa, 14 października 2015

"Z Pokorą przez życie"



Dzisiaj o tej książce mówiono w "Teleexpresie", a u mnie już była na tapecie.
Wspaniała, urocza rozmowa dziennikarza ze znakomitym aktorem i jego małżonką.

(...) „Z Pokorą przez życie” to portret człowieka spełnionego, cieszącego się życiem, rodziną, poprzestającego na niezbędnym do życia minimum, mimo osiemdziesiątki na karku wciąż młodego duchem. (...)

Całość mojej recenzji: LINK




wtorek, 13 października 2015

Rocznica i konkurs

Dokładnie 5 lat temu dokonałam takiego oto wpisu: /KLIK/
Czas jak rzeka, jak rzeka płynie... wraz z nurtem w bieżącym roku mojego blogowania  przypłynęło Biuro Literackie, stąd zdarza mi się dryfować w stronę poezji współczesnej. Odpływam też w kierunku biografii, wywiadów-rzek, wskakuję na wysepki z publikacjami dla najmłodszych czytelników. Czytam polskich autorów, obsesyjnie wcinam książki i poprawiam przecinki.
Zacumowałam w nowym projekcie, a mianowicie magazynie internetowym "Życie i pasje", gdzie- mam nadzieję- uda mi się czasem skrobnąć coś ciekawego.
Zapowiadane w notatce z 1 kwietnia br. wpisy parentingowe  to był żart primaaprilisowy, ale nikt nawet nie zwrócił na to uwagi. Niemniej, będą blogowe zmiany, a jakie - sama się o tym przekonam w praniu. Rewolucji jednak nie będzie.

Pogadałam, a teraz zapraszam na tort (o smaku "coktowoli", niezbyt słodki, wegetariański, bezglutenowy, bez konserwantów i sztucznych barwników oraz bez glutaminianu sodu, z literackim mięsem):
Amazing book cake!:
(Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/342062534171519857/)

Czas teraz nieco wysilić szare komórki ;-) 
Z okazji 5. urodzin mojego blogowego notatnika przygotowałam konkurs, w którym nagrodą jest.....
książka "Głosy Pamano" Jaume Cabre (wyd. Marginesy)

(egzemplarz nowy, nieczytany)
natomiast zadanie konkursowe brzmi:

Traktując temat szeroko, dowolnie go interpretując, w dowolnej formie, odpowiedz na pytanie: jakich głosów słuchasz?

Regulamin konkursu:
1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga "Agnestariusz - notatki w kratki i książkowe zapiski". 2. Konkurs trwa od 13.10.2015 r. do 20.10.2015 r. (do godziny 23.59). Wpisy dokonane po tym terminie i niekompletne (patrz: punkt 6.) nie będą brane pod uwagę.
3. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu do dziesięciu dni roboczych od zakończenia konkursu.
4. Zwycięzca jest zobowiązany wysłać maila z danymi adresowymi na adres agn.grabowska@autograf.pl w ciągu trzech dni od momentu ogłoszenia wyników. Po tym terminie nastąpi wybór nowego zwycięzcy.
5. Sponsorem nagrody ( książka "Głosy Pamano" J. Cabre) jest  wydawnictwo Marginesy.
6. Aby wziąć udział w konkursie, należy pod tym postem pozostawić komentarz, który będzie zawierał  adres mailowy uczestnika oraz odpowiedź na zadanie. 
7. Zadanie: Traktując temat szeroko, dowolnie go interpretując, w dowolnej formie, odpowiedz na pytanie: jakich głosów słuchasz?
8. W konkursie mogą wziąć udział jedynie osoby posiadające adres korespondencyjny w Polsce. Koszt przesyłki pokrywa organizator. Zostanie ona nadana w ciągu 7 dni roboczych od otrzymania danych korespondencyjnych zwycięzcy konkursu.
9. Zwycięzcą konkursu zostanie 1 osoba, której wypowiedź najbardziej zaciekawi jury w składzie: autorka bloga oraz zaproszona przez  przez nią, niezależna osoba.
10. Prawo do składania reklamacji w zakresie niezgodności przeprowadzenia konkursu z Regulaminem, służy każdemu uczestnikowi w ciągu trzech dni od daty wyłonienia jego laureata. Należy je zgłaszać na adres e-mail organizatora (patrz punkt 4).

Formalności stało się zadość.
Bawcie się dobrze i trzymajcie się ciepło!

Serdecznie pozdrawiam-
Agnesto.

niedziela, 11 października 2015

"Mieszko, Ty wikingu", czyli sposób na naukę historii

Czy Mieszko I był wikingiem? Pierwsze słyszę! Skąd jednak zaczerpnąć wiedzy, czy ta hipoteza jest prawdziwa? Jaką pewność mamy odnośnie faktów sprzed wieków? Znamy je dzięki przekazom, kronikom, ale nie wiemy, czy przypadkiem skryba przepisujący księgę czegoś nie zmienił, nie przekręcił, nie ominął, nie skrócił i niczego nie dodał? A może myszy wygryzły kawałek pergaminu i naprędce wymyślono, co tam mogło być napisane?
Wyobraźnia zaczyna pracować. I nie spocznie nawet na moment podczas lektury „wypasionej” powieści dla dzieci zatytułowanej „Mieszko, ty wikingu!”. (....)
Całość mojej opinii:tutaj

czwartek, 8 października 2015

Trenuj z zeszytem, czyli domowa logopedia

Troska o poprawną wymowę i staranną polszczyznę dziecka spędza sen z oczu niejednemu rodzicowi, opiekunowi. Już w przedszkolach odbywają się zajęcia logopedyczne, prowadzone są konsultacje ze specjalistą od „gimnastyki buzi i języka”. Nie tylko jednak w placówkach oświatowych i fachowych poradniach można pracować nad logopedycznymi problemami. Na rynku ukazują się pomoce, które znakomicie posłużą do ćwiczeń w domowych pieleszach. 
Nowością jest „Zeszytowy trening mowy” przygotowany przez doktor nauk humanistycznych, Martę Galewską-Kustrę, logopedę, pedagoga dziecięcego, autorkę książek „Z muchą na luzie ćwiczymy buzie” oraz „Wierszyków ćwiczących języki”. Należy do serii „Uczę się wymawiać”, opracowany graficznie został przez Joannę Kłos.
(....)
Moje omówienie tej publikacji znajduje się pod poniższym linkiem:

wtorek, 6 października 2015

Skandynawski smutek

Kiedy dotarła do mnie wiadomość, że zmarł Hennig Mankell, zrobiło mi się bardzo smutno. Jestem raczej "małokryminalna", ale powieści tego autora należą do nielicznych z tego gatunku, których się chwytam. Nie przeczytałam ich zbyt wiele, mam więc przed sobą jeszcze trochę literackich skandynawskich podróży, ale i tak przykro, że już nie będzie kolejnych książek pióra H. Mankella.

To był nie tylko świetny pisarz, ale wspaniały człowiek. Za jego pracę na rzecz sierot w Mozambiku, niesienie pomocy potrzebującym, zaangażowanie w sprawy społeczne, a także prowadzenie teatru w Maputo - należą mu się nie medale, ale oklaski i podziw. Oby stał się wzorem dla innych.

Pisał też dla najmłodszych czytelników- za książki dla dzieci otrzymał Nagrodę im. Astrid Lindgren. To  znaczące wyróżnienie, prawda?

Nie wiedziałam, że jego żoną była córka Ingmara Bergmana, Eva.

W tych minorowych nastrojach i niefortunnych okolicznościach przypominam "Za co lubię Wallandera" (wpis z 2012 r.) oraz jeszcze starszą ( z 2008 r., niech was nie zwiedzie inne nazwisko, to ja) opinię o powieści "Mężczyzna, który się uśmiechał".

Z "niekryminalnych" czytałam jeszcze "Comedie Infantil". I to nie jest komedia, uprzedzam.

Chlip, chlip...

niedziela, 4 października 2015

"Znikanie" T. Różewicz


Tomik w zielonych okładkach zawiera wiersze Tadeusza Różewicza, które Jacek Gutorow, (poeta, krytyk literacki, tłumacz) wybrał według pewnego klucza. Mianowicie za punkt wyjścia obrał dwie postawy poety, jakie zaobserwował, śledząc jego twórczość. Są to z jednej strony potrzeba ekspresji, z drugiej - pragnienie zamilknięcia. Wszak  milczenie stanowi ostatnią wolność poety... o niej  traktuje drugi  tom z wydawniczego "dwupaku". Teraz jednak zajmijmy się "Znikaniem".

Różewicz potrafił poruszać się "na obrzeżach poezji", na granicy milczenia, przy ascetyczności środków wyrazu i sile nadawania znaczeń. Zdawał sobie sprawę, że prawdziwa poezja jest milczeniem podszyta, nieosiągalna,  poza językiem, a to, co najczęściej powstaje, to tylko" wiersze". Skromny, umniejszający swą rolę, a kto wie, może tylko ironiczny poeta próbuje znaleźć odpowiedź na pytania - czy pisać? czy milczeć? czym jest poezja?
"Poetą jest ten który odchodzi
i ten który odejść nie może"
On sam odszedł, ale pozostawił po sobie "pomnik trwalszy niż ze spiżu", poezję, która ocala.
Wybór obejmuje wiersze w dużej mierze autotematyczne, mniej lub bardziej znane, opowiadające o tworzeniu, sensie i właściwościach poezji, niemocy, roli poety, także o życiu i śmierci w kontekście poezji.

Podmiot liryczny zastanawia się nad tym, dlaczego pisze. Próbuje odpowiedzieć na pytanie "czy pisać?" Wyznaje, ze niegdyś poezja mogła go "napaść w każdej chwili", a dziś on pozwala  uciekać wierszom. Poetą się bywa czy jest? "Poeta w czasie pisania to człowiek odwrócony tyłem do świata" - tworzenie jest stanem wymagającym wyobcowania, samotności, odcięcia się od wszystkiego.
Z wiekiem autor nabywa doświadczenia i mądrości, stąd "na stare lata woli rozmawiać z ludźmi którzy milczą" ("Poeta emeritus" - czy poeta może przejść na emeryturę i zamilknąć, oto jest pytanie...)
W poemacie "Not-stop-show" dziwi się, że "więc jednak są poeci", to dlań zaskakujące, że "są młodzi poeci". Są, choć... nie ma poezji. W jego ujęciu wiersze i poezja to nie to samo. Poezja jest najosobliwszą czynnością ludzką, służącą uświadamianiu śmierci."Dopiero na końcu dowiesz się co to jest poezja".
Klamrę kompozycyjną tworzą utwory z motywem  piszącej ręki. To tylko narzędzie pracy, umożliwiające "materializację " poezji w postaci zapisanych słów. Ręka uniezależnia się od twórcy.

Można przyglądać się po kolei wszystkim utworom, każdy rozkładać na czynniki pierwsze i wywracać na lewą stronę w poszukiwaniu jego sedna, ale tu nie jest miejsce na analizy. Chciałam tylko krótko i dość ogólnie przybliżyć ten wybór różewiczowskiej twórczości, z którego wyłania się oblicze milknącego poety, znikającego za kurtyną. Poety niezwykle szlachetnego, wspaniałego, perfekcyjnego.
 
"Znikanie" jest tomikiem specyficznym, tematycznym, subiektywnie ułożonym. Jacek Gutorow pokazał czytelnikom Różewicza od pewnej strony. Nie wybrał utworów najbardziej charakterystycznych, czy słynnych, ale takie, które maja wspólny mianownik. zZbrane razem opowiadają o kondycji poety i poezji we współczesnych czasach

Moja lista blogów