środa, 31 lipca 2013

Bye, bye, July!

 Ani się nie obejrzałam, a tu już mamy koniec miesiąca! Zanim jednak powiem  'Bye, bye, July!' krótkie podsumowanko:

Przeczytanych książek - 6 ( w tym jedną nadal podczytuję po trochu), wśród nich 1 recenzyjna, 2 biblioteczne, reszta własne.
Książką miesiąca wybrałam "Zrób sobie raj" M. Szczygła 
 ( czynię wstęp do literatury czeskiej, wreszcie, prawda Mag? ;-) )

W ramach wyzwań:
Pod hasłem - 1
Trójka E -pik - 2 a nawet 3 tylko, że zaliczone do jednej kategorii (lekkie wakacyjne czytadło- czytadło w dobrym tego słowa znaczeniu)

 Wygrane książki - 1, ale to nie znaczy, że taka pustka w nowych zbiorach.

W najbliższym czasie pojawi się bowiem.... stosik ;-)



Tymczasem idę sprawdzić, czy mi kompot z papierówek nie wykipiał...
Paaa!

sobota, 27 lipca 2013

"Ludzie i miejsca" Szewach Weiss


Wyd. M, 2013
Brodaty dyplomata z fajką, "ambasador Izraela w Polsce i Polski w Izraelu". Orędownik dialogu międzykulturowego, charyzmatyczny politolog i polityk (profesor nauk politycznych). Autor kilkudziesięciu książek, w tym dla dzieci, członek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu.  Ocalony z wojennego piekła. Uczył się w szkole rolniczej,  był w wojsku. Znakomity sportowiec (mistrz Izraela w lekkoatletyce),  dziennikarz radiowy. W latach 1992-96 przewodniczący Knesetu. Od 2000 r. Przewodniczący Rady Instytutu pamięci Yad Vashem. Laureat wielu nagród.  Szlachetny, tolerancyjny, mądry, utalentowany w wielu dziedzinach. Szewach Weiss to  człowiek - instytucja,  człowiek - orkiestra.  Każdy chyba o nim słyszał, a przynajmniej powinien. 
Po książkę "Ludzie i miejsca" sięgnęłam z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałam bliżej poznać postać  profesora Weissa, dotychczas znaną mi bardzo pobieżnie. Po drugie   - nie wiem z czego to wynika, ale lubię wszelką literaturę związaną z szeroko pojętą tematyką żydowską, wśród moich lektur  i czytelniczych planów są  książki m. in. A. Oza, I. Singera, B. Schulza, D. Grosmana, R. Ligockiej, H. Krall. Ponadto  od literatury faktu nie stronię, a wręcz przeciwnie, toteż nic dziwnego, że i wyżej wymieniona publikacja Wydawnictwa M znalazła się w kręgu moich zainteresowań.

Przyznam szczerze, że poczułam się nieco rozczarowana tą książką. Wiąże się to z tym, iż liczyłam na obszerną opowieść autobiograficzną, tymczasem ma ona zupełnie inną formę i w dużej mierze składa się z artykułów, felietonów Szewacha Weissa publikowanych przez szereg lat na łamach prasy. Moje nieukontentowanie nie dotyczy jednak samej treści, albowiem ta jest jak najbardziej ciekawa. Podzielono ją na 6 części - rozdziałów.
Rozdział I - "Moi rodzice"  - najkrótszy i moim zdaniem najpiękniejszy - niesie  lekcję prawdziwej szlachetności, sprawiedliwości, solidarności międzyludzkiej, humanizmu.  Pochodząca z Galicji rodzina Weissów podczas wojny przetrwała w kryjówce dzięki pomocy Ukrainki, pani Lasotowej, której syn był kolaborującym z Niemcami faszystą. Potem Weissowie zrewanżowali się ratując go, schowanego w tej samej co niegdyś oni, skrytce, przed oficerami NKWD. Mamy tu również wyjaśnione przyczyny ogromnego sentymentu Szewacha Weissa do Polski  i jej kultury.
Rozdział II - "Mój Izrael"  - to krotki zarys istnienia żydowskiego państwa z jego konfliktami, wojnami, trudną sytuacją polityczną.
Rozdział III - "Moje spotkania" - obejmuje wspomnienia o ludziach, którzy wiele wnieśli do życia Szewacha, którym wiele zawdzięcza - prywatnie i zawodowo. Noty napisano dość gawędziarskim stylem, z anegdotami.
Rozdział IV - "Moje miejsca" - opowiada o rozsianych po całym świecie miastach, miejscowościach niezwykle ważnych dla autora.
Rozdział V - "Żydzi polscy i ich światowe dziedzictwo" zajmuje prawie sto stron i zawiera sylwetki znamienitych osobistości -  głównie świata sztuki i kultury  - pochodzenia żydowskiego. Znaleźć tu można szereg znanych i mniej znanych nazwisk, wiele ciekawostek.
Rozdział VI - "Moje doktoraty honoris causa" - Profesor otrzymał aż 5 takich tytułów, zamieszczono jego 2 wypowiedzi, przemowy wygłoszone na okoliczność nadania honorowego wyróżnienia.
Dodatek stanowi wywiad, jaki z Szewachem Weissem przeprowadziła Jadwiga Polus w radiu RMF Classic, a także seria zdjęć z prywatnego archiwum.

Mimo pewnego rozdźwięku między moimi wyobrażeniami co do formy, a stanem faktycznym, mimo niedosytu opowieści o wojennych przeżyciach i zdarzeniach, mimo faktu, iż część tekstów może być już znana czytelnikom z gazet, uważam "Ludzi i miejsca" za wartościową i zajmującą lekturę. 
Pochwalić również należy estetykę wydania książki: wypukłe litery w kolorze złotym, charakterystyczny dla tego wydawnictwa biały pasek z logo, fotografie na kredowym papierze. Tekst jest przejrzysty, wyodrębniono "leady" zapowiadające dany rozdział oraz śródtytuły. Myślę, że nie od rzeczy byłoby zamieścić dodatkowo indeks osób i nazw wymienianych w publikacji - ułatwiłoby to potem wyszukiwanie informacji, a nie wątpię, że książka może się przydać jako źródło wiedzy. Nie pogniewałabym się również za twardą oprawę. Być może ukaże się kiedyś wydanie drugie, poszerzone i w porządnej okładce. Nie jest to jednak żaden zarzut, bynajmniej nie przeszkadza to polecać "Ludzi i miejsca" innym czytelnikom.


Książkę poznałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa M.

Lektura ta wpisała się w lipcową (wakacyjną) odsłonę wyzwania "Pod hasłem".


poniedziałek, 22 lipca 2013

Cztery wesela i...

Wyd. Prószyński i S-ka, 2013
Tam, tam, tadamm....tam tam tadamm...   Dźwięki słynnego marsza Mendelssohna byłyby znakomitym akompaniamentem do tej książki, albowiem jej tematyka krąży wokół spraw weselnych.
 
Parker Brown, mieszkająca w odziedziczonej po tragicznie zmarłych rodzicach pięknej posiadłości, wraz z przyjaciółkami zakłada "Przysięgi" - firmę organizującą śluby i inne uroczystości. Każda z kobiet zajmuje się inną branżą: Mac (Mackensie) jest niezrównaną fotografką, Emma - wspaniałą florystką, a za torty i desery Laurel niejeden dałby się pokroić. Parker - wiodąca bohaterka tej części - odpowiada za całość od strony organizacyjnej, jest "wielozadaniowa", ambitna, perfekcyjna i niezawodna. Potrafi zachować zimną krew, nawet gdy o piątej rano budzi ją telefon od rozhisteryzowanej panny młodej, umie rozwiązać każdy konflikt i dba o najmniejszy szczegół. Ba, nawet podczas ceremonii i przyjęcia ma przy sobie "niezbędnik" z rzeczami typu agrafka, igła z nitką, czy taśma klejąca.W natłoku zajęć codziennie znajduje czas na ćwiczenia na siłowni.

Czy jednak jest coś, a raczej ktoś, kto sprawi, że idealnie poukładany świat panny Brown zatrzęsie się w posadach? Przecież  to byłoby bez sensu, gdyby nikt taki się nie zjawił. Oczywiście, że się pojawił, tylko nie był to rycerz na białym koniu, a czarnowłosy mechanik samochodowy na motocyklu., typ obok którego obojętnie przejść nie można: "Jego dżinsy były podarte na kolanach i poplamione olejem na udach. Czarna koszula  i rozpięta kurtka dopełniały wyglądu seksownego niegrzecznego chłopca, który nie zawsze chadza prostymi drogami." (s. 33)
Parker Brown i Malcolm Kavanaugh  - to zestawienie to mieszanka wybuchowa, daleko im do słodkiej pary gołąbków, żadne z nich nie odda pola drugiemu. Na ewentualną możliwość ich związku kładą cień trudne przeżycia z przeszłości, oboje są zamknięci w sobie, nieufni. Cóż, może kuchnia pani Grady ( świetnie gotującej gosposi) stanie się przestrzenią, w której bohaterowie ogłoszą pakt o nieagresji...a może ambaras przy kolejnym organizowanym ślubie, paradoksalnie okaże się pomocny....

Mac, Emma, Parker i Laurel są jak cztery muszkieterki albo jak jeden mąż - wyjątkowo zżyte ze sobą,  zgrane, wspierające się nawzajem. Dzięki przyjaźni i ogromnemu zaangażowaniu  ich firma rozwija skrzydła. One same też jak na skrzydłach mkną do ołtarza. Ich partnerzy również tworzą zgraną paczkę kumpli, jeden z nich - Del - to brat Parker. Punktem kulminacyjnym powieści jest ślub rudowłosej Mac. Wydarzy się tam jednak o wiele więcej, biorąc pod uwagę główny wątek dotyczący Parker.

W tej książce znalazłam wszystko to, co lubię w twórczości Nory Roberts: dużo fajnych, barwnych postaci (oprócz wymienionych dziewczyn i ich partnerów sympatię wzbudzają pani Grady i Kay - matka Mala), ciekawe tło ( praca "weddingplanerek" i związane z tym perypetie),  dużo dialogów, cięty język- riposty bohaterów, zarysowanie innych wątków ( np. dzieciństwo i życie Malcolma, historia z matką Mac, opowieść o pani G., trauma wypadku), czyli cała warstwa obyczajowa, która dla mnie ważniejsza jest od wątku romansowego, będącego osią powieści tego typu. Walorem są również  opisy bajecznych dekoracji kwiatowych, tortów, sukien ślubnych. Może nie są jakieś kunsztowne literacko, ale przemawiające do wyobraźni.

 Była to bardzo przyjemna, relaksująca lektura. Nie muszę mówić, że z happy endem.
"Miłosne przysięgi" (tytuł oryg. "Happy Ever After") stanowią IV tom "Kwartetu weselnego", ale bez przeszkód można je czytać odrębnie. Każda bowiem część to opowieść o (głównie uczuciowych) perypetiach jednej z czterech przyjaciółek. Być może kiedyś poznam je wszystkie.


 Książka pasuje do lipcowej Trójki E-pik /kategoria: letnie, wakacyjne czytadło.

piątek, 19 lipca 2013

Krótkie pytanie, czyli znowu nudzę

Ciąg dalszy "ankiety" z poprzednich wpisów, o której książce napisać w najbliższym czasie.

"Miłosne przysięgi" N. Roberts
 czy 
"Ludzie i miejsca" Sz. Weiss.

Ponieważ było 1:1, teraz metodą "złotej bramki", podany tytuł wygrywa i biorę go na tapetę do opisania.

Przy okazji polecam stronę "Zagadki Michatki" na fb, można tam połamać sobie głowę nad zagadkami, rebusami. Świetna zabawa!

czwartek, 18 lipca 2013

Pożyczyłam 225 kryminałów

Mój dylemat, którą książkę najpierw opisać  pozostał nierozwiązany (vide: poprzedni wpis), gdyż padły tylko 2 głosy w układzie 1:1. Czekam zatem na słowo, które przeważy szalę - powiedzmy do jutra do 20-ej. Tymczasem pożyczyłam sobie od Monotemy listę 225 najlepszych ponoć kryminałów.  Literatura kryminalna nie jest moją ulubioną, ale czasem dla odmiany sięgam też po nią. Na liście zaznaczyłam pogrubieniem zielonym książki, które czytałam bądź autorów, w przypadku, gdy czytałam akurat inne ich tytuły. Podkreśliłam natomiast te, które chętnie bym poznała.
Osobiście do tego spisu dodałabym książki B. Akunina, "Boską truciznę" A. Cziża, a z rodzimych twórców: J. Skowrońskiego, P. Borkowskiego, pewnie jeszcze parę nazwisk by się znalazło, nie sądzicie?
Zdziwił mnie też totalny brak J.D. Robb ;-)



środa, 17 lipca 2013

Ogłoszenia parafialne

Wyłaniam się z blogowego półbytu ( bo o niebycie to jeszcze mówić nie można) z garścią wieści różnej treści.

W Biedronce jest kiermasz książek za dychę. Tytuły różne, taki misz-masz. Oczywiście wstąpiłam po produkty spożywcze, a wyszłam z książką pióra znanego satyryka. Ciekaw, czy ktoś zgadnie jaką... Dodam, że bardzo fajna, czytamy w domu po kawałku - Elwirce do snu.

Jeśli ktoś miałaby ochotę poczytać o kulinarno -życiowych perypetiach Klaudii, Doris, Juniora, Seniora oraz Małżonków Osobistych zapraszam TUTAJ. Rady nie od parady spisane nie bez swady. Trzecie oko Czarownicy czuwa...

Na portalu zwanym 'książką twarzy' znalazłam kilka ciekawych konkursów (profile Matras, Impuls, Książka zamiast kwiatka), trzeba tam coś krótko opisać albo wysłać zdjęcie. Zachodu mało, a spróbować warto.

Dylemat mam, o której książce napisać wypowiedź w najbliższym czasie;
- "Miłosne przysięgi" N. Roberts
- "Ludzie i miejsca" Sz. Weiss
Co wolicie najpierw? ( oczywiście opiszę obie, tylko kwestia kolejności). A może podjąć jakieś inne tematy okołoksiążkowe, czy zupełnie coś innego... Co Wam tu nabazgrać?
Głosy zbieram do jutra do godz. 20.00. 
Potem zaczynam pisać ;-)

Tyle na dziś.
Pa, paaa...

sobota, 13 lipca 2013

Stosikowe zaległości

Już sporo czasu minęło od mojej ostatniej prezentacji książkowych nabytków, a zatem pora nadrobić zaległości.
Obecnie czytam równolegle dwie książki, jedną typowo rozrywkową, ot, tzw. czytadło, a drugą z gatunku literatury faktu. Napoczęłam również coś z polskiej klasyki powieści dla dzieci i młodzieży. Mam nadzieję, że do końca lipca wyrobię się zarówno z tymi lekturami jak i z napisaniem o nich wypowiedzi. Jeśli nie, nic się nie stanie, nikt mnie nie ściga ;-)
Przejdźmy do księgozbioru....
Porcja 1:

Siedem kolejnych książek licząc od dołu to nagroda zdobyta w majowym konkursie Matrasu na recenzje, 5 z nich to niekoniecznie moje klimaty, więc pewnie pójdą na wymianę.
Następne 3 sztuki to egzemplarze recenzyjne:
"Rok na Majorce" od Wielkiej Litery,  "Cień tajnych służb" oraz "Ludzie i miejsca" od Wydawnictwa M.
Na samym szczycie nieszczęsny "Terminal", na szczęście biblioteczny.

 Porcja 2:
"Podróże Guliwera" wygrane na fb w konkursie  Szuflady.
"Wiersze mojego dzieciństwa" - pięknie wydany zbiór popularnych utworów dla dzieci (hurtem Konopnicka, Jachowicz, Mickiewicz, Krasicki - klasyka jak się patrzy!) zakupiony  tanio w Pepco.
"Mowa ciszy" nagroda  w blogowej  zabawie u Patrycji.
Dwa tomy na górze zdybane na bibliotecznych półkach (wróciłam do nałogu ;-) )

Obecnie czytane książki pochodzą z dzisiejszego stosika nr 1 oraz z takiego zamieszczonego tutaj.
Ciekawe, czy ktoś wytypuje które to... ;-D

Życzę słońca- na opalanie, albo deszczu - na czytanie... albo co kto woli ;-)
Miłej niedzieli!

PS.
Zapomniałam o czerwcowym podsumowaniu, ale nie bardzo jest co  podsumowywać.
Przeczytałam tylko 5 książek, w tym 4 recenzyjne, 1 biblioteczną, którą zresztą "domęczyłam" na początku lipca. Jedna z lektur ("Rok na Majorce") pasowała do czerwcowego wyzwania "Pod hasłem" ("państwa miasta..."), tę powieść wybrałam również jako moją "książkę miesiąca".
Niestety, Trójkę  E -pik w czerwcu odpuściłam, w lipcu może uda się "zaliczyć" z jedną kategorię chociaż, właściwie na pewno, bo "czytadło" na tapecie akurat mam ;-)

poniedziałek, 8 lipca 2013

"Reżyserzy" - podręcznik kinomaniaka


Zapaloną kinomaniaczką nie jestem, ale dobrym filmem nie gardzę. Obecnie mam ogromne zaległości, jeśli chodzi o repertuar filmowy,  ale swego czasu ślęczałam do późna przy telewizyjnym odbiorniku, by obejrzeć kolejną propozycję cyklu "Kocham kino" prowadzonego przez Grażynę Torbicką. Intuicja podpowiedziała mi, by przyjrzeć się bliżej wydanemu w maju 2013 r. przez Wielką Literę tomiszczu w czerwonej - przypominającej plakat filmowy - okładce.

"Reżyserzy" to zbiór wywiadów z twórcami współczesnego kina, jakie przeprowadził znany krytyk filmowy Janusz Wróblewski. Ukazywały się one już w prasie ("Polityka", "Życie Warszawy", "Kino"). Książka podzielona jest na 7 części o wymownych tytułach: Prowokatorzy, Galernicy wyobraźni, Ukąszeni przez Hollywood, Wędrowcy i tułacze, Prześmiewcy, Płomień w sercu, Po Shoah. Łącznie zawiera około 30 wywiadów, liczy sobie zaś ponad 500 stron.
Każdy wywiad poprzedzony jest  treściwym artykułem na temat osoby danego reżysera  i jego twórczości,  uzupełnia go krótki biogram twórcy w encyklopedycznym stylu. Czytelnik znajdzie w tej skarbnicy wiele istotnych informacji oraz ciekawostek, podanych w przystępnej formie i ciekawym stylem.
Wróblewski prowadzi rozmowy w sposób niebanalny, inteligentny, dociekliwy. Zadaje nie tylko pytania o sprawy związane z reżyserią, ale dotyczące różnych aspektów życia, poglądów, wartości. Reżyserzy zostali skutecznie "przemaglowani" ( ale nie ma tu klimatu magla, plotkarskiego brukowca, wszystko jest z klasą, mądrze, na wysokim poziomie) dostarczając odbiorcom nie tylko wiedzy, ale i wrażeń  np. zdziwienia, zachwytu, zadumy. Nie brakuje także pola do snucia własnych refleksji, wszak szereg rozmów z ludźmi pełnymi pasji i charyzmy może stać się inspirujący.
Z ciekawością poznawałam sylwetki reżyserów zarówno tych , których filmy oglądałam, bądź wiele o nich słyszałam, jak też tych mi dotychczas nieznanych.. Lekturę pochłaniałam  wybiórczo, przyznam, że jeszcze zostawiłam sobie kilka rozdziałów na przyszłe seanse książkowo - filmowe.
Za mankament tej książki uznałam brak wyróżnienia pogrubioną czcionką pytań zadawanych przez publicystę, tekst zlewał się w jedność, co mi osobiście nie ułatwiało czytania, ale innym może to wcale nie przeszkadzać.

Jeśli więc chcecie dowiedzieć się m.in.:
 - Kto jest ulubionym pisarzem E. Kusturicy?
- O jakim polskim filmie wspomniał reżyser słynnego "Łowcy jeleni"?
-  Którym miastem w Polsce zafascynowany jest D. Lynch?
- Kto wymyślił nowy typ bohatera "ironicznego luzaka, który zachowuje się jak małpa"?
-  Kto zna na pamięć "Boską Komedię" Dantego?
 - Czyje są słowa " Kręcę filmy, bo życie mnie nudzi"?,
a także poznać bliżej osobowość i  poglądy wielkich twórców kina, koniecznie zaopatrzcie się w ten "podręcznik". Przyda się on nie tylko adeptom filmoznawstwa, ale i zwykłym kinomaniakom, czy też tym, którzy od czasu do czasu lubią obejrzeć sobie dobry film.

Filmowe horyzonty poszerzałam dzięki wydawnictwu Wielka Litera. 



niedziela, 7 lipca 2013

Niekompatybilność z Terminalem


Wielce uradował mnie fakt, iż w zasobach lokalnej biblioteki znajduje się wznowiony w 2012 r. nakładem Wielkiej Litery "Terminal" (1994) Marka Bieńczyka, laureata Nagrody Literackiej Nike w 2012 roku za "Książkę twarzy". Ten tytuł od dawna miałam na uwadze, chciałam w ogóle poznać cokolwiek pióra tego autora, więc bez wahania, po długiej przerwie w korzystaniu z tej instytucji, wypożyczyłam tę powieść. Niestety, sama lektura radości mi nie przysporzyła, natomiast przyniosła znużenie, irytację i stan bliski rezygnacji z dalszego zapoznawania się z treścią.

"Terminal" to opowiedziana w nietypowy sposób (rodzaj gawędy, opowieści snutej jakby "na żywo" przed odbiorcami,  pełnej zwrotów do czytelnika) "historia jednej znajomości"- romans dwojga stypendystów w Paryżu. Wydarzenia ustępują tu pola gestom, uczuciom, wyobrażeniom oraz skojarzeniom i odniesieniom różnego typu. Mnóstwo tu literackich i filozoficznych nawiązań, cytatów, kryptocytatów, aluzji. Mamy nawet fragment "Nieśmiertelności" M. Kundery - zwanego w tekście Dużym Pisarzem (jestem z siebie dumna, że rozpoznałam). Bywa ironicznie, lirycznie, poetycko, intelektualnie, mocno intertekstualnie i  metaforycznie. Metaforycznie aż do przesady, aż do mdłości. Niejednokrotnie w trakcie żmudnej lektury przekładałam uszami, ale w momencie, gdy trafiłam na określenie "w totolotku ostryg wylosował zły numer" (odnośnie zatrucia pokarmowego ostrygami) - miałam ochotę dokonać defenestracji. Egzemplarz biblioteczny - zatem się uchował, choć perspektywa  dalszego czytania zawisła na włosku. Dobrnęłam do końca, ale nad niektórymi akapitami prześlizgiwałam się wzrokiem. Zwiewna bluzeczka na okładce nie odnosi się wprost proporcjonalnie do ciężaru tej lektury.

Bardzo lubię książki, w których ważna jest forma, narracja dominuje nad fabułą, pojawia się autotematyczność oraz intertekstualność, autor bawi się konwencją, kombinuje, puszcza oko do czytelnika... Cenię polską literaturę współczesną, eksperymenty literackie, z ochotą sięgam po publikacje nominowane do Nike tudzież innych nagród. Nie stronię od prozy ambitnej, trudnej, wymagającej od czytelnika uwagi i "złapania" zasad gry, jakie ustalił dany twórca. Wykazuję jednak wyraźną niekompatybilność z "Terminalem". 
Nie przyswajam maniery Bieńczyka, nie wchodzi mi jego fraza, nie nadążam za jego tokiem myśli i skojarzeń. Drażni mnie iście barokowe nagromadzenie metafor. Owszem, niektóre są ciekawe i zaskakujące, ale w takim natłoku giną w otchłani niepamięci, za dużo ich. Nie wczułam się w to wszystko. Zbyt duża dawka postmodernizmu chyba mi nie służy. Nie każdy jest wszak "zwolennikiem lektury uciążliwej" (s. 197)
Pod koniec znalazłam fragment doskonale ilustrujący charakter tej powieści:
" - Będziesz pisał? - rzuciła z uśmiechem.
- Nie wiem - odpowiedziałem w zadumie - recenzyjkę, tłumaczonko, podanie.
- Opowieść środkowoeuropejską? - uśmiechała się dalej.
- Nie wiem. Może - odpowiedziałem cichnąco.
- Wolna amerykanka, wszystko można, romans, esej, kicz rymowany i bez rymów, narracja na bieżąco, trzy po trzy i podstawianie luster, trochę byle jak, pół żartem, pół nudno?
- Nie wiem. Może - szepnąłem z rozpaczą."
(s. 222)
I taki właśnie jest "Terminal" -wszystko można, na bieżąco, trzy po trzy, pół na pół.
Czytać?
Nie wiem. Może.

środa, 3 lipca 2013

Dla odmiany - wywiad z...

Poznajecie tego Jegomościa? ;-)
(Źródło: Oficynka.pl)

O hybrydach gatunkowych, Warmii, fantastyce i innych parach kaloszy przeczytacie w wywiadzie, jaki przeprowadziłam z Przemysławem Borkowskim - LINK.


Przy okazji proponuję książkę "z dreszczykiem" do dorzucenia do wakacyjnego plecaka - może ktoś odwiedzi Warmię... - / "Hotel Zaświat"/

Moja lista blogów