środa, 27 stycznia 2016

W ferie do szkoły? ("Klasa pani Czajki" )

 
















Ostatni weekend spędziłam w… gimnazjum! Nie jako uczestnik zjazdu absolwentów, czy w roli nauczyciela, tylko jako… czytelnik. Za mną bowiem lektura pełnej emocji i wyrazistych postaci powieści młodzieżowej osadzonej w środowisku szkolnym. 
Kiedy w czasach licealnych kupowałam dwutygodnik „Cogito”, moja młodsza siostra czytała „Victora”, a ja też zaglądałam do tego czasopisma. Obie z niecierpliwością czekałyśmy, aby poznać kolejny tekst M. K. Piekarskiej o perypetiach grupy gimnazjalistów. Opowiadania z cyklu „Klasa pani Czajki” publikowano w latach 2002-2004, potem wydano je w wersji książkowej. I to był hit! Powieść doczekała się paru wznowień, ukazała się w formie audiobooka, została przetłumaczona na język ukraiński, fragmenty znalazły się w podręcznikach do języka polskiego. W 2004 roku jako jedyna książka polskiego autora trafiła na listę bestsellerów tygodnika „Wprost” w kategorii "Dla dzieci i młodzieży”. Teraz dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia „Klasa pani Czajki” znów rusza na podbój serc młodych (i nieco starszych też) czytelników. Moje już zawojowała.
(...)

środa, 20 stycznia 2016

Twardowski - dzieciom



Teoretycznie ten wpis powinien być w poniedziałek, ale każdy dzień jest dobry na wspominanie i obcowanie z poezją.

 18 stycznia 2016 roku mija dokładnie dziesięć lat od śmierci księdza Jana Twardowskiego, poety, którego twórczość stanowi odrębne zjawisko w nurcie poezji religijnej. W 2015 roku natomiast minęła setna rocznica jego urodzin. Najpiękniejszym upamiętnieniem wyjątkowego twórcy i tych szczególnych dat jest jubileuszowe wydanie jego utworów. Tym razem przygotowano kolejną perłę w kolekcji książek „Z Biblioteki Wydawnictwa Nasza Księgarnia” – zbiór wierszy ks. Twardowskiego dla dzieci. 
Tym razem przyznam, że jestem w kropce. W siódmej kropce biedronki. (...)

Dlaczego? Przeczytajcie ciąg dalszy:
  http://www.polscyautorzy.pl/index.php/pl/recenzje/871-ksiadz-twardowski-dzieciom-wiersze-nasza-ksiegarnia

wtorek, 19 stycznia 2016

Garść książek dla dzieci wyd.Skrzat i Nasza Księgarnia

Klasyki nigdy nie za wiele, a twórczość Jana Brzechwy to niewątpliwie solidna pozycja w kanonie literatury dla dzieci. W dodatku bardzo lubiana, wręcz uwielbiana przez mniejszych i większych czytelników. Wychowują się na niej kolejne pokolenia. Niech każdy sobie przypomni, gdzie ma te ukochane książeczki z dzieciństwa, te zaczytane, z pożółkłymi kartkami lichego papieru, z naddartą okładką albo i już bez niej całkiem. Na pewno niejednemu gdzieś się zapodziały, zniszczyły, czy zostały dawno temu oddane komuś młodszemu. A przecież tak miło do Brzechwy powrócić i własnym potomkom poczytać…
Toteż z ogromną radością witam niedawno wydany zbiór ponad stu utworów popularnego literata, prześlicznie ilustrowany przez Ewę Podleś.
(c.d.:  http://www.polscyautorzy.pl/index.php/pl/recenzje/867-jan-brzechwa-sto-bajek-wydawnictwo-skrzat

 
 „Tadzik się nudzi” to publikacja, z którą nudzić się nie można. Jest pomysłowa, inspirująca, pobudzająca wyobraźnię, a przy tym starannie wydana – w twardej oprawie, na kredowym papierze, z dużą dbałością o każdy szczegół. Wyróżnia się spośród innych książeczek. To perełka wydawnicza współczesnej literatury dla najmłodszych.
cała moja opinia:


 Dla dzieci w wieku mniej więcej 3-7 lat, szczególnie tych, które chciałyby mieć psa lub mają go od niedawna, proponuję ciepłą, zabawną i mądrą książeczkę pt. „Hura! Mamy pieska!” Barbary Wicher. Już wykrzykniki w tytule zapowiadają, że będzie to lektura pełna emocji.
Zanim wasze dziecko zawoła „Hura! Mamy pieska!” zawołajcie „Hura! Mam nową książeczkę”. 


  
 O tym, że Nasza Księgarnia to wydawnictwo na szóstkę, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Od niemal wieku bowiem dostarcza małym i większym czytelnikom wspaniałych książek, które bawią, uczą, niosą wartościowy przekaz, a od strony estetycznej zapewniają wrażenia artystyczne na najwyższym  poziomie. Nie wszyscy jednak może wiedzą, że już ukazała się szósta część antologii „Poczytaj mi, mamo”. I tak jak poprzednie, jest to absolutny „must have” w rodzinnej biblioteczce. Starszym – ku wspomnieniom, młodszym – ku poznaniu ciekawych tekstów. Takich troszkę czasem „przykurzonych”, ale nadal wartościowych.

niedziela, 17 stycznia 2016

"Czarownica" z Białowieży - opowieść o wyjątkowej Kossakównie


Anna Kamińska, Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak,
Wydawnictwo Literackie 2015.


"(...)Bo nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych (...)"
("Promethidion", C. Norwid)

Dzięki wspaniałej książce pióra Anny Kamińskiej ocalona od zapomnienia została niezwykła postać: Simona Kossak - profesor nauk leśnych, biolog, ekolog, "buntowniczka" z Białowieży, autorka gawęd o fascynującym świecie przyrody, potomkini rodu słynnych malarzy. Była córką Jerzego Kossaka. Maria Pawlikowska - Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec, a także Zofia Kossak-Szczucka to jej ciotki. 

Przyznam, że gdyby  nie ukazała się ta książka, gdyby nie mówiono o niej m.in. w radiowej Trójce, to nie miałabym pojęcia o istnieniu Simony Kossak. Choć z przypisów wiem, że pisano artykuły na jej temat, przeprowadzano wywiady i nawet był film: "Simona z rodu Kosaków" reż. Joanna Wierzbicka (2009), to raczej trudno powiedzieć, aby jej sylwetka była popularna i szeroko znana. Być może teraz to się wreszcie zmieni. Po lekturze - stwierdzam, że jestem pod ogromnym wrażeniem.

Z literackiego portretu wyłania się obraz kobiety silnej, niezależnej, zdeterminowanej, odważnej, prawdziwej pasjonatki,  zaangażowanej maksymalnie w to, czym się zajmuje. A przy tym niezwykle trudnej z charakteru, oschłej, nie okazującej uczuć i słabości, upartej, bezpośredniej, nie przebierającej w słowach. Niepozornej i niepięknej, ale wspaniałej duchem. Miała w sobie coś z hipiski, outsiderki, dzisiaj powiedzielibyśmy o niej może, że jest takim "pozytywnym freakiem".

Simona, wbrew oczekiwaniom, nie tylko nie urodziła się chłopcem, ale też nie przejawiała talentów artystycznych. Z pędzlem i farbami o wiele lepiej radziła sobie starsza siostra - Gloria, późniejsza członkini automobilklubu i mistrzyni rajdowa (!). Tymczasem Gabriela ( bo tak naprawdę dano jej na pierwsze imię, a Simona na drugie - potem je oficjalnie zmieniła) długo szukała swojej ścieżki. Zdawała do szkoły aktorskiej, na historię sztuki, przez rok studiowała polonistykę (UJ), pracowała w Instytucie Zootechniki w Balicach - jako telefonistka, potem starszy technik przy maszynach zliczających statystyki. Dopiero biologia, a dokładnie zoologia i zoopsychologia okazały się tym, w czym się odnalazła i spełniła. Ciekawostką jest fakt, że to właśnie Simona była pierwszą kobietą w historii Uniwersytetu Jagiellońskiego wybraną na mistrza Bractwa Żakowskiego, działo się to podczas juwenaliów w 60. latach XX w. Pamiątką pozostały zdjęcia studentów w przebraniach żaków. Możemy je zobaczyć w książce.

Po studiach Kossakówna chciała pracować w Bieszczadach. Praktyki miała we wrocławskim zoo, u Gucwińskich. Tam dała się poznać jako urodzona opiekunka zwierząt. Miała być kustoszem Bieszczadzkiego Parku Narodowego, ale wylądowała w Białowieży i tam zapuściła korzenie. Swoje miejsce na ziemi, choć przesadą byłoby nazywać je "rajem", znalazła w Dziedzince, leśniczówce ze spartańskimi warunkami, którą dzieliła z artystą-fotografem, Lechem Wilczkiem. Łączył ich nietypowy układ, byli bliską sobie i cały czas niezależną "nie-parą". Wspólnie tworzyli specyfikę Dziedzinki, żyli w zgodzie z naturą. Dla Simony zwierzęta były bliższe niż ludzie, od nich zresztą dostała to, czego zabrakło jej w rodzinie: ciepło, miłość, serdeczność, opiekę. 

Nie sposób streścić barwne i pracowite życie pani profesor, toteż skupię się na wrażeniach z lektury. Emocji nie brakowało. Trzęsłam się z oburzenia, czytając o tym, jak traktowano dzieci u Kossaków, jak postępowała oschła i apodyktyczna Elżbieta Dzięciołowska-Śmiałowska - druga żona Jerzego Kossaka.Swoją drogą też bardzo ciekawa postać. Z zainteresowaniem śledziłam perypetie Simony i jej rozwijającą się pasję przyrodniczą. Niczym jakąś "baśń złotą" czytałam o życiu w dziczy, w chacie bez bieżącej wody i prądu, z krukiem-opryszkiem, sową, owcą i dzikiem "na pokojach",  stadem saren w zagrodzie.  Doprawdy fascynująca  okazała się opowieść o białowieskiej "czarownicy", która żyła za pan brat z dzikimi zwierzętami, miała  niepokorną duszę, a poprzez zaobserwowane zachowania zwierząt  wyjaśniała mechanizmy zachowań ludzkich. Było nad czym się zadumać...

Anna Kamińska, dziennikarka, którą możemy kojarzyć z publikacji w "Pani", "Zwierciadle", "Sukcesie", "Wysokich Obcasach", podjęła się trudnego zadania i zrealizowała je na medal. Korzystając z licznych materiałów, zebranych wypowiedzi wielu osób stworzyła  rzetelny,  barwny portret Simony Kossak. Kierowała się zasadą potrójnego potwierdzania informacji. Dołożyła wszelkich starań, aby przedstawić prawdę. Nie napisała laurki, nie zasiała żadnego skandalu. Z klasą, taktem i  pasją ukazała wartościową, wyjątkową postać, jakich ze świecą szukać, tym bardziej więc trzeba je ocalać od zapomnienia. Odmalowała też poniekąd w tle - kawałek historii, począwszy od czasów okupacji, przez lata PRL, aż po współczesność. Dodatkowym walorem tej ślicznie wydanej, w twardej oprawie, publikacji są czarno-białe fotografie, w tym dzieła Lecha Wilczka.

Książek biograficznych w takim stylu powinno być więcej - ciekawych, rzetelnych, nienajeżonych datami i zbędnymi szczegółami, pasjonujących, wciągających jak  dobra powieść, w których autor usuwa się w cień, podaje wiadomości, ale nie ocenia, nie osądza, nie narzuca własnych opinii, pozostawiając czytelnikowi swobodę w wyciąganiu wniosków i wyrabianiu sobie zdania.


"Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak"  to książka, która, moim zdaniem, powinna być doceniona, nagrodzona, ale przede wszystkim czytana - jako wzór przystępnej dla czytelników publikacji biograficznej, napisanej z pasją o osobie z pasją. To znakomity portret wyjątkowej postaci, przybliżający nam jej niezwyczajne - jak tytuł słusznie wskazuje - życie. Ze wszech miar godna uwagi lektura.


Za przeżycie przygody z Simoną dziękuję Księgarni Matras:










poniedziałek, 11 stycznia 2016

Nie przeczytałam I C H... ;-)

Wzajemna inspiracja:
http://kacikzksiazkami.blogspot.com/2016/01/top-13-ksiazki-nieprzeczytane-ze-az.html
 A oto obiecana "ekspiacja":

Obedrzecie mnie ze skóry,
ale nie czytałam "Czarodziejskiej góry".

Nie opowiem, gdy ktoś spyta,
o czym dokładnie jest "Lolita".

Nawet, kiedy pełna kiesa,
nie kupiłam "Ulissesa".

Moje myśli różnie płyną,
Minęłam się z "Anną Kareniną".

Szukam do piwnicy włazów,
nie poznałam "Braci Karamazow".

J.I. Kraszewski - niezły Waść,
ale czytać "Starą Baśń"?!!?!!

Oburzenia fala wzbiera:
Jak to, nie znasz Harry'ego Pottera?
(ale niech nie biją gromy,
przeczytałam ze dwa tomy)

Mimo książkowego głodu
Nie pochłonęłam Sagi Ludzi Lodu.

Przyznam się też, to nie ściema,
Nie czytałam nic Tolkiena.

Umoczyłam tylko usta
w jednym tomie prozy Prousta.

I choć czytam od Sasa do Lasa,
to nie sięgam po Dumasa.

 Na końcu największy grzech wyznałam:
"Żywotów..." Plutarcha nie czytałam.

(AG)




niedziela, 3 stycznia 2016

Wyzwania i zadania 2016

Ponawiam i uzupełniam zapiski z poprzedniego wpisu, bo to i owo mi się przypomniało ;-)
Bardzo chętnie "ponaginam" swoje lektury do takich oto kryteriów, przy czym, ponieważ i tak zapewne wyjdzie mi więcej niż 52 książki w roku, toteż będę te punkty traktować dowolnie, np. jeden tytuł do kilku, albo kilka do jednego.

Ponadto chciałabym przeczytać:
- "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk  (też znakomicie pasuje do paru punktów wyzwania) - o tym już wspominałam;
- dowolną powieść Magdaleny Zimny-Louis oraz Doroty Schrammek ( te autorki, jak by to ująć..., "osaczyły mnie bezinwazyjnie" i ciekawość ich twórczości osiągnęła bardzo wysoki poziom) - to mi się właśnie przypomniało, że nie napisałam o tym.

Być może w trakcie roku "wykluje się" jeszcze jakiś nowy projekt, nowa inspiracja do sięgnięcia po zapomnianą, zakurzoną czyjąś prozę...

I tak jeszcze przy okazji: stary rok zakończyłam zakupem książki. Jest to ładne wydanie "Mistrza i Małgorzaty", za jedyne 14,99 w Biedronce. Książki są drogie? Sercu czytelnika! ;-)

piątek, 1 stycznia 2016

Co dobrego, co nowego...

Witajcie w Nowym Roku!
Nie zgadniecie, co robiłam w sylwestrowe popołudnie... psa z głową w dół, świerszcza, a nawet mostek... Stałam na głowie  i nawet wisiałam do góry nogami. Zwariowałam? Nie, to tylko joga :-)
Potem zaś było domowo-balonowo-tanecznie, za oknem co trochę huk jak na wojnie, biedne pieski i kotki... Później kocyk wzywał i ledwo doczekałam szampana. Przynajmniej się wyspałam, mrrr :-)

Leniwy dzień. Piżama party z Trójkowym Topem Wszech Czasów. Zabrałam się do czytania zaczętej niedawno drugiej części sagi S. Zweig -"Dzieci z Alei Rotschildów', a na drugą nóżkę czytam "Simonę".
Sporo książek jeszcze mam do opisania.

 Jeśli chodzi o przeczytane książki w 2015 r. , to było dużo dobrego.
Wybrałam taką oto grupę naj (kolejność bez znaczenia), różnego kalibru, różnych gatunków:

  • Excentrycy, W. Kowalewski
  • Dom tęsknot, P. Adamczyk
  • Tam, gdzie nie czuć już lęku, M. Held 
  • Króliki Pana Boga, G. Kozera
  • Tajemnica domu Helclów, M. Szymiczkowa/Dehnel i Tarczyński/
  • Piana dni, B. Vian
  • uprawa roślin południowych metodą Miczurina, W. Murek
  • Vip room, J. Lapidus
  • Głosy Pamano, J. Cabre
  • Z Pokorą przez życie, W.Pokora w rozmowie z K. Pyzią
  • Wojna i terpentyna, S. Hertmans
  • Po prostu bądź, M. Witkiewicz
  • Performens, K. Wilczyńskiej 
  • Nie ma nieba, J. Kosowska
  •  Życie to jednak strata jest, A. Stasiuk w rozmowie z D. Wodecką
 ....
i mogłabym dopisać jeszcze z dziesięć...

ale dopiszę "top lit. dla dzieci":
  •  "Moje książeczki"
  • "Sto bajek"
  • "Tadzik się nudzi"
  • "Liczypieski"
  • "Przekroje owoców"
  • "Przedszkolny sen Marianki"
... i tu też w sumie mogłabym więcej...

Problem mam z wyłonieniem tej jednej jedynej książki, która najbardziej mnie oczarowała w minionym roku. Niech zatem będą nawet dwie, ale i tak jestem niezdecydowana do końca.
  • Dom tęsknot, P. Adamczyk
  • Excentrycy, W. Kowalewski
Moim czytelniczym odkryciem roku jest twórczość Karoliny Wilczyńskiej.Po przeczytaniu "Performensu" z biblioteki kupiłam zaraz własny egzemplarz. Potem czytałam, co tylko było dostępne. Jeszcze raz, Nataszo. Ta druga. Zaplątana miłość (stacja Jagodno cz. 1)  i mam ochotę na więcej.
Drugie odkrycie to Jolanta Kosowska. "Nie ma nieba". Bardzo pozytywne zaskoczenie  i treścią i formą. Czas wyciągnąć z cienia tę autorkę!!! Bo nie wszystko złoto, co się świeci ( czytaj: nachalnie promuje), a takie perełki przemykają gdzieś niezauważenie... Bądźmy czujni.


Sporo czytałam biografii/wywiadów- będę kontynuować. Jakoś cienko natomiast z reportażami - poprawię się.
 "Ostro" zabrałam się za poezję - Różewicz, Słomczyński, Podsiadło, Musiał, poeci rosyjscy itp.... Niekoniecznie jednak będę dalej podążać tym tropem.

Kilka słów chciałabym poświecić sagom, istny wysyp zaobserwowałam w ostatnich latach.Takie "moje" to:
  • Stacja Jagodno K. Wilczyńskiej
  • Kobiety z ulicy Grodzkiej L. Olejniczak
  • Zjazd rodzinny I. Matuszkiewicz
  • Dom przy.../Dzieci z Alei Rotschildów S. Zweig
Mam nadzieję, że uda mi się kontynuować ich czytanie.

Wiadomo, że z planami różnie bywa, ale chciałabym w 2016 r. :
  • wyczytywać własne zapasy, w tym "książki nieoczywiste"
  • przeczytać w końcu "Księgi Jakubowe"
  • w miarę możliwości  brać udział w zabawie "Pod hasłem"
  •  kupić i od razu przeczytać książkę "Stryjeńska. Diabli nadali"
  • regularnie uzupełniać spis przeczytanych tytułów, bo się potem gubię
  • znów uszczknąć coś z klasyki i lit. czeskiej 

    To chyba tyle.
Cały czas pamiętam, że mam do odnotowania stos knig przybywających od bodajże września. Niebawem to muszę uczynić, zanim książki rozpełzną się jeszcze bardziej.

Dobrego Roku!







Moja lista blogów