niedziela, 17 stycznia 2016

"Czarownica" z Białowieży - opowieść o wyjątkowej Kossakównie


Anna Kamińska, Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak,
Wydawnictwo Literackie 2015.


"(...)Bo nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych (...)"
("Promethidion", C. Norwid)

Dzięki wspaniałej książce pióra Anny Kamińskiej ocalona od zapomnienia została niezwykła postać: Simona Kossak - profesor nauk leśnych, biolog, ekolog, "buntowniczka" z Białowieży, autorka gawęd o fascynującym świecie przyrody, potomkini rodu słynnych malarzy. Była córką Jerzego Kossaka. Maria Pawlikowska - Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec, a także Zofia Kossak-Szczucka to jej ciotki. 

Przyznam, że gdyby  nie ukazała się ta książka, gdyby nie mówiono o niej m.in. w radiowej Trójce, to nie miałabym pojęcia o istnieniu Simony Kossak. Choć z przypisów wiem, że pisano artykuły na jej temat, przeprowadzano wywiady i nawet był film: "Simona z rodu Kosaków" reż. Joanna Wierzbicka (2009), to raczej trudno powiedzieć, aby jej sylwetka była popularna i szeroko znana. Być może teraz to się wreszcie zmieni. Po lekturze - stwierdzam, że jestem pod ogromnym wrażeniem.

Z literackiego portretu wyłania się obraz kobiety silnej, niezależnej, zdeterminowanej, odważnej, prawdziwej pasjonatki,  zaangażowanej maksymalnie w to, czym się zajmuje. A przy tym niezwykle trudnej z charakteru, oschłej, nie okazującej uczuć i słabości, upartej, bezpośredniej, nie przebierającej w słowach. Niepozornej i niepięknej, ale wspaniałej duchem. Miała w sobie coś z hipiski, outsiderki, dzisiaj powiedzielibyśmy o niej może, że jest takim "pozytywnym freakiem".

Simona, wbrew oczekiwaniom, nie tylko nie urodziła się chłopcem, ale też nie przejawiała talentów artystycznych. Z pędzlem i farbami o wiele lepiej radziła sobie starsza siostra - Gloria, późniejsza członkini automobilklubu i mistrzyni rajdowa (!). Tymczasem Gabriela ( bo tak naprawdę dano jej na pierwsze imię, a Simona na drugie - potem je oficjalnie zmieniła) długo szukała swojej ścieżki. Zdawała do szkoły aktorskiej, na historię sztuki, przez rok studiowała polonistykę (UJ), pracowała w Instytucie Zootechniki w Balicach - jako telefonistka, potem starszy technik przy maszynach zliczających statystyki. Dopiero biologia, a dokładnie zoologia i zoopsychologia okazały się tym, w czym się odnalazła i spełniła. Ciekawostką jest fakt, że to właśnie Simona była pierwszą kobietą w historii Uniwersytetu Jagiellońskiego wybraną na mistrza Bractwa Żakowskiego, działo się to podczas juwenaliów w 60. latach XX w. Pamiątką pozostały zdjęcia studentów w przebraniach żaków. Możemy je zobaczyć w książce.

Po studiach Kossakówna chciała pracować w Bieszczadach. Praktyki miała we wrocławskim zoo, u Gucwińskich. Tam dała się poznać jako urodzona opiekunka zwierząt. Miała być kustoszem Bieszczadzkiego Parku Narodowego, ale wylądowała w Białowieży i tam zapuściła korzenie. Swoje miejsce na ziemi, choć przesadą byłoby nazywać je "rajem", znalazła w Dziedzince, leśniczówce ze spartańskimi warunkami, którą dzieliła z artystą-fotografem, Lechem Wilczkiem. Łączył ich nietypowy układ, byli bliską sobie i cały czas niezależną "nie-parą". Wspólnie tworzyli specyfikę Dziedzinki, żyli w zgodzie z naturą. Dla Simony zwierzęta były bliższe niż ludzie, od nich zresztą dostała to, czego zabrakło jej w rodzinie: ciepło, miłość, serdeczność, opiekę. 

Nie sposób streścić barwne i pracowite życie pani profesor, toteż skupię się na wrażeniach z lektury. Emocji nie brakowało. Trzęsłam się z oburzenia, czytając o tym, jak traktowano dzieci u Kossaków, jak postępowała oschła i apodyktyczna Elżbieta Dzięciołowska-Śmiałowska - druga żona Jerzego Kossaka.Swoją drogą też bardzo ciekawa postać. Z zainteresowaniem śledziłam perypetie Simony i jej rozwijającą się pasję przyrodniczą. Niczym jakąś "baśń złotą" czytałam o życiu w dziczy, w chacie bez bieżącej wody i prądu, z krukiem-opryszkiem, sową, owcą i dzikiem "na pokojach",  stadem saren w zagrodzie.  Doprawdy fascynująca  okazała się opowieść o białowieskiej "czarownicy", która żyła za pan brat z dzikimi zwierzętami, miała  niepokorną duszę, a poprzez zaobserwowane zachowania zwierząt  wyjaśniała mechanizmy zachowań ludzkich. Było nad czym się zadumać...

Anna Kamińska, dziennikarka, którą możemy kojarzyć z publikacji w "Pani", "Zwierciadle", "Sukcesie", "Wysokich Obcasach", podjęła się trudnego zadania i zrealizowała je na medal. Korzystając z licznych materiałów, zebranych wypowiedzi wielu osób stworzyła  rzetelny,  barwny portret Simony Kossak. Kierowała się zasadą potrójnego potwierdzania informacji. Dołożyła wszelkich starań, aby przedstawić prawdę. Nie napisała laurki, nie zasiała żadnego skandalu. Z klasą, taktem i  pasją ukazała wartościową, wyjątkową postać, jakich ze świecą szukać, tym bardziej więc trzeba je ocalać od zapomnienia. Odmalowała też poniekąd w tle - kawałek historii, począwszy od czasów okupacji, przez lata PRL, aż po współczesność. Dodatkowym walorem tej ślicznie wydanej, w twardej oprawie, publikacji są czarno-białe fotografie, w tym dzieła Lecha Wilczka.

Książek biograficznych w takim stylu powinno być więcej - ciekawych, rzetelnych, nienajeżonych datami i zbędnymi szczegółami, pasjonujących, wciągających jak  dobra powieść, w których autor usuwa się w cień, podaje wiadomości, ale nie ocenia, nie osądza, nie narzuca własnych opinii, pozostawiając czytelnikowi swobodę w wyciąganiu wniosków i wyrabianiu sobie zdania.


"Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak"  to książka, która, moim zdaniem, powinna być doceniona, nagrodzona, ale przede wszystkim czytana - jako wzór przystępnej dla czytelników publikacji biograficznej, napisanej z pasją o osobie z pasją. To znakomity portret wyjątkowej postaci, przybliżający nam jej niezwyczajne - jak tytuł słusznie wskazuje - życie. Ze wszech miar godna uwagi lektura.


Za przeżycie przygody z Simoną dziękuję Księgarni Matras:










4 komentarze:

  1. Uwielbiam biografie. O ile znam nieco dzieje Magdaleny i Marii z Kossaków, a dzięki Madzi także ich rodziców i dziadków, o ile dzięki Pożodze Kossak-Szczuckiej znam trochę i tę gałąź rodziny, o tyle autorka była osobą kompletnie mi nieznaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku autorka jest niespokrewniona, bardzo obiektywna.
      Polecam, też ostatnio lubuję się w biografiach.

      Usuń
  2. No powiem ci, że recenzja super. Aż sie chce zamówić te ksiażkę już teraz.

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów