Wyd. Prószyński i S-ka, 2013 |
Tam, tam, tadamm....tam tam tadamm... Dźwięki słynnego marsza Mendelssohna byłyby znakomitym akompaniamentem do tej książki, albowiem jej tematyka krąży wokół spraw weselnych.
Parker Brown, mieszkająca w odziedziczonej po tragicznie zmarłych rodzicach pięknej posiadłości, wraz z przyjaciółkami zakłada "Przysięgi" - firmę organizującą śluby i inne uroczystości. Każda z kobiet zajmuje się inną branżą: Mac (Mackensie) jest niezrównaną fotografką, Emma - wspaniałą florystką, a za torty i desery Laurel niejeden dałby się pokroić. Parker - wiodąca bohaterka tej części - odpowiada za całość od strony organizacyjnej, jest "wielozadaniowa", ambitna, perfekcyjna i niezawodna. Potrafi zachować zimną krew, nawet gdy o piątej rano budzi ją telefon od rozhisteryzowanej panny młodej, umie rozwiązać każdy konflikt i dba o najmniejszy szczegół. Ba, nawet podczas ceremonii i przyjęcia ma przy sobie "niezbędnik" z rzeczami typu agrafka, igła z nitką, czy taśma klejąca.W natłoku zajęć codziennie znajduje czas na ćwiczenia na siłowni.
Czy jednak jest coś, a raczej ktoś, kto sprawi, że idealnie poukładany świat panny Brown zatrzęsie się w posadach? Przecież to byłoby bez sensu, gdyby nikt taki się nie zjawił. Oczywiście, że się pojawił, tylko nie był to rycerz na białym koniu, a czarnowłosy mechanik samochodowy na motocyklu., typ obok którego obojętnie przejść nie można: "Jego dżinsy były podarte na kolanach i poplamione olejem na udach. Czarna koszula i rozpięta kurtka dopełniały wyglądu seksownego niegrzecznego chłopca, który nie zawsze chadza prostymi drogami." (s. 33)
Parker Brown i Malcolm Kavanaugh - to zestawienie to mieszanka wybuchowa, daleko im do słodkiej pary gołąbków, żadne z nich nie odda pola drugiemu. Na ewentualną możliwość ich związku kładą cień trudne przeżycia z przeszłości, oboje są zamknięci w sobie, nieufni. Cóż, może kuchnia pani Grady ( świetnie gotującej gosposi) stanie się przestrzenią, w której bohaterowie ogłoszą pakt o nieagresji...a może ambaras przy kolejnym organizowanym ślubie, paradoksalnie okaże się pomocny....
Mac, Emma, Parker i Laurel są jak cztery muszkieterki albo jak jeden mąż - wyjątkowo zżyte ze sobą, zgrane, wspierające się nawzajem. Dzięki przyjaźni i ogromnemu zaangażowaniu ich firma rozwija skrzydła. One same też jak na skrzydłach mkną do ołtarza. Ich partnerzy również tworzą zgraną paczkę kumpli, jeden z nich - Del - to brat Parker. Punktem kulminacyjnym powieści jest ślub rudowłosej Mac. Wydarzy się tam jednak o wiele więcej, biorąc pod uwagę główny wątek dotyczący Parker.
W tej książce znalazłam wszystko to, co lubię w twórczości Nory Roberts: dużo fajnych, barwnych postaci (oprócz wymienionych dziewczyn i ich partnerów sympatię wzbudzają pani Grady i Kay - matka Mala), ciekawe tło ( praca "weddingplanerek" i związane z tym perypetie), dużo dialogów, cięty język- riposty bohaterów, zarysowanie innych wątków ( np. dzieciństwo i życie Malcolma, historia z matką Mac, opowieść o pani G., trauma wypadku), czyli cała warstwa obyczajowa, która dla mnie ważniejsza jest od wątku romansowego, będącego osią powieści tego typu. Walorem są również opisy bajecznych dekoracji kwiatowych, tortów, sukien ślubnych. Może nie są jakieś kunsztowne literacko, ale przemawiające do wyobraźni.
Była to bardzo przyjemna, relaksująca lektura. Nie muszę mówić, że z happy endem.
"Miłosne przysięgi" (tytuł oryg. "Happy Ever After") stanowią IV tom
"Kwartetu weselnego", ale bez przeszkód można je czytać odrębnie. Każda
bowiem część to opowieść o (głównie uczuciowych) perypetiach jednej z czterech przyjaciółek. Być może kiedyś poznam je wszystkie.
Książka pasuje do lipcowej Trójki E-pik /kategoria: letnie, wakacyjne czytadło.
A mnie zastanawia tylko jedno: Dlaczego jeszcze nie przeczytała żadnej książki tej autorki? Jednak muszę przyznać, że mam pewien opór przed tego typu książkami, niby lubię ją, ale boję się, że się jednak rozczaruję, że nie spełni moich oczekiwań. Muszę się przełamać i spróbować:) Może zacznę od owej książki?
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze można, najwyżej stwierdzisz, że to nie to. Polecam też "Na wagę złota", romans,ale w scenerii Dzikiego Zachodu, bardzo zabawny przy tym.
Usuńpo więcej inspiracji twórczością Nory zapraszam na blog "W królestwie Nory Roberts".
Pozdrawiam ;-)
a ja mam wrażenie, że oglądałam już taki film :)
OdpowiedzUsuńNic mi nie wiadomo na temat ekranizacji, ale film na tej podstawie byłby przyjemny.
UsuńLubię takie lekkie opowieści, a ze ślubami w tle to już w ogóle ;) Czas się rozejrzeć najlepiej za całą serią ;)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna lektura, o ile takie lubisz, a piszesz, że tak, więc myślę, że Ci się spodoba.
UsuńJeszcze żadnej całej serii norowej nie było mi dane poznać , ale wszystko sukcesywnie do nadrobienia ;-)
hmm, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, recenzjuję w formie youtubowej, może przypadnie Ci do gustu :)
Warto spróbować.
UsuńDziękuję, zerknę z ciekawości.
Nie wiem czemu, ale tego typu historie lepiej mi podchodzą w wersji filmowej. ;)
OdpowiedzUsuń