wtorek, 11 sierpnia 2015

Haśka, poetka z krwi i kości

Gdyby przeprowadzić sondę i zapytać przypadkowych przechodniów o Halinę Poświatowską, zapewne padłoby parę haseł: poetka, chora na serce, pisała o miłości i śmierci, miała operację za granicą, zmarła młodo. Może nawet ktoś wspomniałby, że była absolwentką filozofii, może ktoś zacytowałby któryś wiersz.
Ogólniki, podręcznikowe wiadomości, portret rodem z encyklopedii, suche fakty. Tymczasem nie mamy pojęcia, jaka Poświatowska była naprawdę, znamy tylko jej literacki obraz, a przecież była to niezwykła osobowość. Chcąc ją poznać - warto sięgnąć po biografię pióra Kaliny Błażejowskiej pt. "Uparte serce".
Znakomitym uzupełnieniem i przy tym pasjonującą lekturą będzie natomiast tom "Haśka. Poświatowska we wspomnieniach i listach" opracowany przez Mariolę Pryzwan. Tę samą autorkę, która przybliżyła nam postaci Anny German, czy Zbigniewa Cybulskiego.

Marginesy, 2015
Jest to poszerzone i uzupełnione wydanie ""ja minę, ty miniesz...." O Halinie Poświatowskiej. Wspomnienia,listy, wiersze" sprzed 20 lat. W nowej edycji dodano wspomnienia Wisławy Szymborskiej, Magdaleny Samozwaniec  Yasuko Nogami-Suzuki oraz Grażyny Panczenko. Premierowo  opublikowano wspomnienia Ireneusza Morawskiego, któremu poświęcona była "Opowieść dla przyjaciela". Pojawia się mnóstwo reprodukcji i zdjęć z rodzinnego archiwum - udostępnił je brat poetki, Zbigniew Myga. To właśnie jemu oraz jego siostrze Małgorzacie Mariola Pryzwan zadedykowała  publikację.
 
Zbiór zawiera szereg  wspomnień  skrupulatnie zebranych i opracowanych. W wypowiedziach znajomych, przyjaciół, rodziny, profesorów, współpracowników budujących obraz Haśki  pojawiają się czasem pewne nieścisłości, ale biografka  dba o ich "wyprostowanie " np. ktoś wspomina, że coś działo się w 1965 r., a to faktycznie miało miejsce w 1966 r. r., więc zostało zaznaczone w nawiasie.  Do tego dochodzi kalendarium,  spis źródeł, indeks osób, ilustracji. Niezwykle bogaty i uporządkowany materiał świadczy  o tym, że biografka wykonała mrówczą pracę. Nieocenioną skarbnicą wiedzy o legendarnej wręcz poetce są jej listy, przepiękne teksty, jakie pisała  do bliskich osób. Cudne są jej listy do "Śliwiaka Kochanego". Z listów wyłania się właśnie ta postać "z krwi i kości", ze wszystkimi swoimi obawami, lękami, zachwytami, całą paleta uczuć, jakie przeżywała, czy to podczas pobytu w Ameryce, w oczekiwaniu na operację,  czy w trakcie studiów, czy przy wydawaniu kolejnych tomików. Dzięki listom "usłyszeliśmy" głos poetki, która czasem nie przebierała w słowach, szczerze i swobodnie komentując rzeczywistość i własne odczucia.

Jaka była Poświatowska? Niezłomna. Kochająca życie. Radosna i melancholijna. Nieznośna. Ironiczna. Zmysłowa. Uwielbiała muzykę hiszpańską. Pasjonowała się nauką. Niesamowicie inteligentna, pełna samozaparcia, zdeterminowana. W ekspresowym tempie nauczyła się angielskiego. Zapalona filozofka. A przy tym skromna, wrażliwa.  Nie do końca przekonana o własnym talencie.
W liście do I. Morawskiego z września 1958 r. napisała:
"Do dupy są te wiersze, wiesz o tym tak samo, jak ja! Pisanie nie jest na pewno moją najmocniejszą stroną, Na ogół wszyscy  twierdzą, że najładniejsze mam usta, a potem dopiero nogi. Poza tym, szanują mnie za zgryźliwy charakter i bardzo ich dziwi moje  szatańskie poczucie humoru". (s. 131)
Po ukazaniu się pierwszego tomiku "Hymn bałwochwalczy" (w zielonej okładce) w liście do Tadeusza Śliwiaka  ( 26 I 1959) tak oceniła swoją twórczość:
"Abstrahując od różnych obiektywizmów - one mi się podobają, chociaż najchętniej schowałabym głęboko i  nie pokazałabym nikomu. Jakie to śmieszne, że teraz będą się nad tym pastwić, jak nad całkiem rzetelną poezją - a to przecież tylko wierszyki. Chwilki - mogą być nawet zielone - czemu nie." (s. 183)
 Tak, będą się nad nimi pastwić i w szkołach o nich nauczać, ech, pewnie przez myśl poetce to nie przeszło... Ani też, że  jej korespondencja zostanie opublikowana.

Wspaniale, choć nie bez nuty smutku, czytało się ten zbiór listów i wspomnień. Tyle emocji, tyle faktów, westchnień, zachwytów i zadumań!Z pewną satysfakcją stwierdziłam, że mam z nią coś wspólnego - Halina za szybko mówiła, uwielbiała koty. Miło było wędrować od listu od listu, od wspomnienia do wspomnienia, i poznawać jej krótkie, tragiczne, ale jakże piękne, intensywne życie.


 Częstochowa, 2009 r.



2 komentarze:

  1. Podobno zarzuciła Szymborskiej, jak miały się spotkać w szpitalu, że ta, jest za bardzo intelektualną poetką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przygotowuję się duchowo do tej lektury. Cieszę się, że czeka mnie tyle wzruszeń.

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów