Żałuję, że tak późno zawędrowałam do Świata Dysku, albowiem bawiłam się przednio. Odpowiada mi poczucie humoru Terry'ego Pratchetta oparte na absurdzie, abstrakcji, ironii i parodii. Z twórczością tego angielskiego pisarza miałam już do czynienia przy książce "Kot w stanie czystym", ale dopiero niedawno wcieliłam w życie zamiar poczytania czegoś z licznego cyklu fantasy - Świat Dysku. Wpadł mi w ręce stary, sfatygowany egzemplarz "Czarodzicielstwa" wycofany z biblioteki. Postradał początkowe karty, więc nie znam ani wydawnictwa (najprawdopodobniej Prószyński) ani roku wydania, ani tłumacza ( Piotr Cholewa, czy ktoś inny?). Za to jest logo "Nowa Fantastyka".
Pomijając już metryczkę książki, powtarzam: miałam pyszną zabawę. Podglądałam zza kotary wybory nadrektora na Niewidzialnym Uniwersytecie, przemykałam ciemnymi zaułkami dzielnicy Mroki, podjadałam banany Bibliotekarzowi (Uuk!), podróżowałam Latającym Dywanem.... było bajkowo i przygodowo.
Gdy w Świecie Dysku rządy objął Coin - czarodziciel - obudziła się pradawna magia i zaczęły dziać niepojęte rzeczy. Magom było nie do śmiechu. Wojna taumaturgiczna to nie przelewki. Na szczęście znalazł się ktoś, kto uratował świat. Rincewind- mag nieudacznik, obdarzony wyjątkową determinacją, by przetrwać. Towarzyszyli mu Conena - wojowniczka, córka Barbarzyńcy, która tak naprawdę chciała być fryzjerką, oraz Nijel Niszczyciel - który pragnie zostać herosem, a jego okrzyk bojowy to "Ehm..przepraszam". Wraz z nimi jest jeszcze Bagaż, niesamowity byt, żywy kufer, który "można opisać jako skrzyżowanie walizki z maniakalnym mordercą" (cyt. s.26) poruszający się na setkach nóżek - "Z dźwiękiem jakby ktoś stepował na worku chrupek" (s.27), Cała ta grupa przypomina nieco taką fajtłapowatą drużynę koszykówki czy innego bejsbolu z amerykańskich filmów- nic im nie wychodzi, ciągle coś im się przydarza, ale w końcu wygrywają finałowy mecz, bo są zgrani, zdeterminowani, honorowi, a przy tym mają dobre serca. Po wielu perypetiach - i tym cudakom udaje się opanować sytuację w Świecie Dysku.
Przygody jak przygody, ale humor!! Scena jak Czterej Jeźdźcy Apokralipsy (nie, tu nie ma literówki) popijają w tawernie i próbują zaśpiewać piosenkę o trzech świnkach - bezcenne ;-)
Niezapomnianą postacią jest też Śmierć. Fajny z niego gość. "Wbrew plotkom, Śmierć nie jest okrutny; jest po prostu perfekcyjny, straszliwie perfekcyjny w swej pracy"(s.10)
Z ochotą sięgnę po inne części Świata Dysku, bo proza Pratchetta to dla mnie dobra rozrywka. Mam póki co jeszcze "Na glinianych nogach". Trochę się zastanawiałam, czy trzeba zachowywać kolejność tomów, ale ponoć niekoniecznie. Z zaufanych źródeł wiem też, że najlepsze są te, gdzie występuje Śmierć (np. "Kosiarz"). Znalazłam dobry przewodnik dla początkujących w Pratchetcie:
Miało być krótko.
Tyle na dziś.
Chyba każdy wielbiciel Świata Dysku ma swoje typy, jeśli chodzi o, które tomy są najlepsze. Są wielbiciele Śmierci, wielbiciele trzech wiedźm, frakcja Straży i fani Rincewinda. Ja należę do ostatnich, uwielbiam Niewidzialny Uniwersytet, ale nie mogę powiedzieć, że właśnie te są najlepsze. Każda jest jedyna w swoim rodzaju. Polecam wszystkie :)
OdpowiedzUsuńJako początkująca jeszcze nie mam swoich ulubionych typów, jednak już po pierwszym tomie spodobali mi się Bagaż i Śmierć. Zobaczymy, co będzie potem ;-)Sporo tego przede mną ;-)
OdpowiedzUsuń