czwartek, 8 listopada 2012

Francuski warkocz - "Kobieta w lustrze"

Eric-Emmanuel Schmitt, Kobieta w lustrze, Znak 2012, s. 464.

Powieść - warkocz.
Trzy historie opowiadane na przemian. Trzy wątki, które na końcu się splatają, choć dzieli je przestrzeń i czas. Trzy kobiety, tak od siebie różne, ale mające coś wspólnego.

Anne z Brugii, XVI wiek, marzycielka, mistyczka-heretyczka, kontemplująca przyrodę i dogadująca się z wilkiem niczym sam Święty Franciszek. Ucieka niemal sprzed ołtarza, bo nie chce wieść życia typowej mieszczki jak jej ciotka. Wybiera życie w beginażu, takim świeckim zgromadzeniu kobiet. Czerpie energię z drzew, dotyka Absolutu, układa wiersze. W duchowej drodze wspiera ją mnich Brandoir, dziewczyna zupełnie inaczej pojmuje Boga niż głosi to Kościół. Poświęca się dla podłej kuzyki Idy. Męczennica.

Hanna, Wiedeń pocz. XX wieku, arystokratka z von przed nazwiskiem, małżeństwo jest dla niej eksperymentem, zaś macierzyństwo pragnieniem i lękiem. Kolekcjonuje szklane kule i millefiori. Żyje w ciągłym udawaniu i grze pozorów. Przyjaźni się z ekscentryczną, frywolną ciotką Vivi. Za jej namową podejmuje terapię u jednego z uczniów Freuda. Psychoanaliza przynosi wiele nieoczekiwanych rozwiązań i zmian.
Historia Hanny ukazana jest w formie  epistolograficznej - listy do kuzynki Gretchen.

Anny Lee - współczesna gwiazda holywoodzkiego kina, piękna, młoda i bogata. Jej świat to narkotyki, alkohol, mężczyźni zmieniani jak rękawiczki. Karuzela doznań. Szczyt sławy i upadek w otchłań uzależnień. Wyciąga do niej rękę Ethan, pielęgniarz, ale on sam też dźwiga pewien bagaż. Szansą - nowy scenariusz, którym zafascynowała się aktorka.

Wszystkie kobiety łączy to, że są nieszczęśliwe, niezrozumiane, inne, niepasujące do epoki, w jakiej przyszło im żyć. Przełamują konwenanse, nie godzą się na wciśnięcie w role, jakie im przypisuje społeczeństwo. Każda z nich na swój sposób przekracza granicę świadomości - przez mistycyzm, psychoanalizę z hipnozą, środki chemiczne.

Powieść wciąga po uszy, podsuwając nieraz lustro pod nos i zaglądając w oczy, które są ponoć zwierciadłem duszy...

Czytając, czułam się jak kot nad miską śmietany. Zadowolenia jednak nie okazywałam mruczeniem.

Schmitta jedni lubią, drudzy nie i  mają do tego całkowite prawo. Uważam jednak, że znajomość jednego tylko utworu, czy zakończenie znajomości na "Oskarze...", to za mało by wyrobić sobie o zdanie o jego twórczości. Mam za sobą prawie wszystko, co wyszło spod pióra tego autora i mogę stwierdzić, że jest on dość nierówny - owszem, nieraz zjeżdża do poziomu coelhowskich przypowieści, ale Nagrody Gouncourtów za ładne oczy chyba nie dostał.
Moje ulubione jego książki to "Przypadek Adolfa H.", "Kiedy byłem dziełem sztuki" oraz niedawno przeczytana "Kobieta w lustrze", wysoko też stawiam "Trucicielkę". Najmniej chyba przypadły mi do gustu "Zapasy z życiem".

Mam jeszcze taką uwagę. Schmitt jest  bardzo popularny i często wydawany. Wznowienia są jak najbardziej wskazane, skoro ludzie chcą czytać i poszukują danych tytułów. Bywa jednak tak, że ukazuje się tom, w którym jest kilka opowiadań z jednego, parę z drugiego wcześniejszego tomu. Czyli to samo pod nowym tytułem. Albo zebrane razem opowieści, poprzednio publikowane osobno, plus bonus w postaci dodatkowego tekstu. Trzeba być uważnym, by przez przypadek nie powielić sobie książek, kupując w szale nowości  to samo w innej okładce. Doskonale rozumiem zabieg marketingowy, ale wątpię, by zrozumiał to portfel przeciętnego czytelnika, który pała szczerą sympatią do prozy francuskiego pisarza.







4 komentarze:

  1. Czytałam Oskara (nie pamiętam już treści i wrażenia, bo było to dość dawno),Trucicielkę i Dziecko Noego. Trucicielka mi się podobała, ale jak to opowiadania, jakoś nie umiem ich docenić, natomiast Dziecko Noego wywarło na mnie, jak najlepsze wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę większe formy.
      Próbuj dalej jak masz ochotę ;-)

      Usuń
  2. Przeczytam, przeczytam, niech tylko wróci do biblioteki :)

    Ja z wymienionych przez Ciebie książek jeszcze, żadnej nie czytałam, bo niestety w mojej bibliotece ich nie ma (muszę wybrać się do innej) jednak po przeczytaniu tych, które mam już za sobą stwierdzam, że podoba mi się to co pisze i jak pisze Schmitt.

    Z tego co piszesz "Kobieta w lustrze" swoją formą znacznie odbiega od prostych opowiadań, które do tej pory czytałam. Jestem bardzo ciekawa, czy przypadnie mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś mnie ten Schmitt nie pociąga. Czytałam dwie, może trzy książki, ale jakoś przekonać się nie mogę. Nawet nie jestem w stanie pamiętać tytułów.

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów