środa, 12 grudnia 2012

Co oznacza difenbachia?



"Sekretny język kwiatów" kupiłam  pod wpływem impulsu skuszona blogowymi recenzjami. Długo jednak, bo dobry rok kazałam czekać tej książce na półce. Obawiałam się, że pod tą prześliczną i zachwycającą okładką z elementami o różnej fakturze (ten kwiat jest błyszczący, a litery wypukłe!) kryje się powieść, która mnie rozczaruje. Kilka razy już zaczynałam lekturę i zostawiałam po paru stronach. Zapowiadało się bowiem tak sobie. W końcu się zmobilizowałam i... przeczytałam tę książkę w dwa dni. Przysłowiowym jednym tchem niemal.

Dzieje bohaterki  poznajemy dwutorowo.  Jedna nitka to wydarzenia bieżące - po uzyskaniu pełnoletności Victoria Jones opuszcza dom dziecka i rozpoczyna życie na własny rachunek. Po pewnych perturbacjach znajduje dorywczą pracę jako pomoc florystki. Okazuje się, że dziewczyna ma niesamowite umiejętności, rośliny są jej pasją, potrafi je nie tylko pięknie układać, ale i trafnie dobierać - zna bowiem mowę kwiatów według wiktoriańskiego słownika. Na targu florystycznym Victoria poznaje pewnego mężczyznę, z którym nawiązuje dialog za pomocą kwiatowych wiadomości. Rozpoczynają się perypetie, nie tylko miłosne...Druga nitka fabularna prowadzi w przeszłość - poznajemy wydarzenia z dzieciństwa bohaterki, gdy  trafiła pod opiekę Elisabeth, która nauczyła ją języka kwiatów i zdradziła arkana plantatora winorośli.
 Jak można się spodziewać - nie bez powodu mamy retrospekcję. Wydarzenia z przeszłości kładą się cieniem na teraźniejszym życiu. Stopniowo odsłania się tajemnica Victorii, a ona dojrzewa do wyznania prawdy i oczyszczenia relacji. Nie jest jednak wcale różowo, młoda kobieta musi zmierzyć się głównie sama ze sobą, oswoić z uczuciami, nauczyć wielu rzeczy,  ukorzenić się - bo była taką dziką rośliną. Jej szansą są kwiaty, sukces w usługach florystycznych wydaje się być drogą do stabilizacji. Zwłaszcza, że efekty pracy i zadowoleni klienci pozytywne wpływają na poczucie własnej wartości bohaterki.

Samotność, odrzucenie, poczucie winy, determinacja, bezdomność, macierzyństwo - to tylko główne przykłady- hasła tego, czego doświadczyła bohaterka. Emocjonalnie było bardzo trudno ogarnąć tę historię. Prawie się popłakałam czytając fragmenty dotyczące nowonarodzonego dziecka, przeżywałam decyzje Victorii. W sumie nic złego się nie stało, ale mimo wszystko... za wrażliwa jestem. Zakończenie jest optymistyczne, tchnące nadzieją, ale nie ma wyraźnego happy endu, typu "i żyli długo i szczęśliwie", autorka daje szanse bohaterom, ale zostawia sytuację otwartą.

Nie przepadam za dramatami obyczajowymi, nie lubię czytać rozdzierających serce historii, czy oglądać filmów z cyklu "Okruchy życia. W tym przypadku jednak poprzez motyw języka kwiatów i wszystko z tym związane, powieść zyskała szczyptę niezwykłości, magii takiej codziennej, przesunęła się z półki "dramaty obyczajowe" w stronę takich książek jak "Czekolada" i "Mistrzyni przypraw". Bukiety przygotowywane dla indywidualnych klientów przez Victorię były jak słodycze Vian, czy przyprawy Tilo - odpowiednio dobrane zmieniały życie użytkowników, pomagały im poprzez swoje znaczenie. Skoro już jestem przy literackich skojarzeniach to powiem, że sama bohaterka przypominała mi nieco Karen z "Dziewczyny, która pływała z delfinami" - dzika, głównie uczuciowo, miała swój świat, swoje dziwactwa, swoją pasję, w której się odnajdywała, dzięki której zyskiwała inne oblicze.

Źródło zdjęcia:swiatkwiatow.pl
Książka zawiera na końcu słownik znaczeń wybranych roślin. Po tej lekturze na pewno się zastanowię zanim podaruję komuś kwiaty, będę mieć na uwadze ich klucz.
Dodam jeszcze, że autorka nie wymyśliła sobie tych znaczeń, w posłowiu opisuje jak pracowała nad stworzeniem słownika na podstawie różnych źródeł. Co ciekawe, samo nazwisko pisarki też jest kwiatowe.
Diffenbaugh brzmi jak difenbachia. Jest to piękna roślina doniczkowa, występuje w wielu odmianach, należy do rodziny obrazkowatych, niestety jest trująca. Ciekawe, co oznaczałaby według Victorii?
Może oznacza zdolności pisarskie- pisarz tworzy obrazy, piękne i wielobarwne jak liście, a i "zatruć" umysł czytelnika swoją historią potrafi....


V. Diffenbaugh, Sekretny język kwiatów, Świat Książki 2011

Powieść przeczytałam w ramach Trójki E-pik - zadanie: książka, która była Twoim planem na rok 2012.
Jak się okazało,  naprawdę miałam w planach (a nie tylko zamierzałam od dawna)- jest "czarno na białym" w noworocznym poście;-)

18 komentarzy:

  1. Ja również czytałam książkę z wielkim zainteresowaniem.Nawet nie wiedziałam,że kwiaty mają swoje znaczenie/mowę/ i ,że tyle dzięki nim można powiedzieć drugiej osobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze czegoś nowego można się dowiedzieć. Wiedziałam, że jest "mowa kwiatów", nawet miałam wypisane przykłady ( chyba jeszcze z czasów nastoletnich czasopism), ale na pewno nie tyle co w książce i pewnie też różne znaczenia. Też jestem pod wrażeniem ;-)

      Usuń
    2. PS. Załączam glicynię ;-)

      Usuń
  2. O, miła sercu książka:) Do dzisiaj zaglądam do kwiatowego słownika. Przesyłam ci gałązkę petunii i białej topoli;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że trafiła się nam zbieżna lektura ;-)
      Odwzajemniam kwiatem ziemniaka, trybulą i wyką ;-)

      Usuń
  3. Czyli lektura udana :) To dobrze, bo też mam ją na półce, ale wiadomo, czeka na swą "wieczną" kolej. Dzięki za pierwszy link. Ja też ostatnio zerknęłam do swojego posta z planami na rok 2012 i o zgrozo,przeczytałam tylko 2 z 10 zaplanowanych. Może teraz w grudniu uda mi się doczytać trzecią. pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że odrobinę przeskoczy do przodu w tej kolejce ;-)
      Dla Ciebie - macierzanka i truskawka ;-)

      Usuń
  4. No to jestem w kropce. Porównanie tej powieści do "Czekolady" już mnie zaintrygowało. Bohaterka, lekko świrnięta z pasją. Jeszcze bardziej mnie zaintrygowała. A na półce stoi i czeka na mnie Safak. Cóż począć? Zajrzeć do biblioteki? Dwa dni, powiadasz, zajęła Ci lektura?...Hmmm...A idź Ty niedobrucho! Dopisuję do mojej niemożebnie długiej listy, chyba życia mi nie starczy na przeczytanie wszystkiego co bym chciała :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całej powieści nie porównałam, tylko to, że tak jak Vian trafiała w potrzeby innych czekoladkami, tak Victoria - kwiatami. W każdym razie ten wątek bardzo pozytywnie, klimatycznie-czekoladowo wypadł.
      Książkę można i w jedną noc ogarnąć, jak kto ma sposobność.
      Safak - też piękna sprawa (tej z kolei ja "zazdraszczam")
      Idę, zgodnie z życzeniem, a Tobie zostawiam pigwę i dzięgiel ;-)

      Usuń
  5. jEST TO JEDNA Z MOICH ULUBIONYCH KSIĄŻEK. cZYTAŁAM I SŁUCHAŁAM , AUDIOBOOK JEST WYCISKACZEM ŁEZ. tE EMOCJE ZWIĄZANE Z NARODZINAMI DZIECKA BYŁY WRĘCZ NIEDOZNIESIENIA. cUDNA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama niedawno (19 m-cy temu,a jakby wczoraj...) doświadczyłam narodzin maleństwa; dobrze wiem, jak taki mały ssaczek potrafi umęczyć, ale mimo wszystko nie mogłabym tak jak V. postępować.
      Przesyłam mimozę i wrotycz ;-)

      Usuń
  6. czytałam książkę. dobra aczkolwiek ciężka w czytaniu. porusza ważne tematy- szczególnie polecam młodym czytelniczkom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ze warto polecać. I młodym i starszym ;-)
      Przesyłam kwiat ziemniaka i trybulę.

      Nie znalazłam kwiatu - "dziękuję"

      Usuń
  7. Skusił mnie opis i promocja Weltbildu, więc stoi grzecznie na półce i czeka na swoją kolej :) Strasznie ciekawa jestem tej mowy kwiatów, ostatnio nawet było o niej co nieco w serialu Kości, który namiętnie oglądam. Tak przekazywały sobie wiadomości główne bohaterki.

    Nie mogę się doczekać, aż w końcu zacznę na poważnie sięgać po swoje książkowe zapasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha! zawsze więcej niż kropka :P

      dobra, już nie spamuje :D

      Usuń
    2. Na pewno kiedyś dobierzesz się do swoich zapasów, a wydaje mi się, nawet pewna jestem, że "Sekretny..." spodoba Ci się ;-)

      A z tą kropką, to chodziło mi o to, że nie mam nic przeciwko krótkim komentarzom, nie zawsze muszą być elaboraty, jak to określiłaś ;-) Sama też nieraz zaglądam tylko tu i tam, bez słowa.

      ;-)

      Usuń
  8. Ja też nie przepadam za dramatami obyczajowymi ale za to bardzo lubię kwiaty,nie wyobrażam sobie bez nich domu ale tych doniczkowych bo przyznam że ciętych mi szkoda - tak szybko przemijają.Mam książke o energii jaką wytwarzają ale na znaczeniu poszczególnych gatunków nigdy się nie skupiałam, wiem tylko że nie należy ofiarowywać żółtych róż :) Ciągle sie waham nad tą książką, kupić nie kupić ?Mam całkiem podobne uczucia do Twoich , ale widzę ze u Ciebie się nie sprawdziły - więc w moim przypadku może byc podobnie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalia oznacza godność według słowniczka z książki.
      Też wolę doniczkowe niż cięte w wazonie, albo po prostu - rosnące w ogrodzie, czy na łące itp.
      Energia kwiatów- to może być ciekawe.
      Co do "Sekretnego języka..." to jak się whasz, może najpierw wypożycz z biblioteki, albo przejrzyj na miejscu w księgarni - zobaczysz, czy ta książka będzie chciała z Tobą zostać ;-)
      Wręczam glicynię (oznacza 'witaj') i pozdrawiam.

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów