Tym razem "ofiarą" padła debiutancka powieść kryminalna Agnieszki Pruskiej "Literat".
- Dobry pomysł spalił na panewce, bo jedna mumia wiosny i dobrego kryminału nie czyni...
- Książkę zaczęłam czytać niemal od razu po rozpakowaniu przesyłki, ale stopniowo mój entuzjazm gasł. Ciekawie zapowiadająca się zagadka kryminalna utknęła w długich i nudnych fragmentach, gdy prowadzone jest śledztwo, a polega to głównie na rozdzielaniu zadań, oczekiwaniu na wyniki, raporty, zdawanie relacji przełożonemu, a nic z tego nie wynika, wszystko stoi w martwym punkcie.
- Całość przewidywalna, nawet dla kogoś, kto nie czytuje kryminałów tonami.
- Występuje dwutorowość narracji (1os. i 3 os.) i akcji (przeszłość/teraźniejszość)- myśli mordercy planującego zbrodnię (zresztą dość słabo napisane) oraz bieżące wydarzenia związane ze śledztwem.
- Dużo postaci, ale niektóre niewiele albo nic nie wnoszą.
- Główny detektyw- nadkomisarz Barnaba Uszkier - godzi pracę z życiem rodzinnym, znajduje czas, by pograć z synami w RPG. Aspekt rodzinny wart podkreślenia.
- Bardzo przypadkowe i naciągane "wpadnięcie" na właściwy trop. ( Na zasadzie - daj mi znać, jakby ktoś ci powiedział, że ktoś mu mówił, że ktoś się dziwnie zachowuje...)
Przestępca pojawia się trochę tak "deus ex machina". - Nie da się nie zauważyć, że w pewnym momencie na jakiś czas jedna z postaci (właściwie biernych, ale to nic) zmienia imię!!! W sumie co za różnica Angelika, czy Agata....
- "Oglądnąć" - regionalizm małopolski uznany jest za poprawny, jednakowoż mnie jego używanie drażni ( więc np. nie "oglądnę" filmu, a obejrzę) i dziwi w tekście gdańskiej autorki.
- Tytuł do bani. ( Przenośnia tak daleka, że aż nietrafna)
- Nie będę pisać, że autorka ma potencjał, ale go nie wykorzystała, bla bla bla....Nie będę usprawiedliwiać, bo poza słabym wątkiem kryminalnym nie ma tu nic ciekawego, fajnego, dodatkowego...
- Lubię ( też kryminalną) literaturę polską. Pruskiej - czytać nie będę.
Po raz pierwszy słyszę o tej autorce (nic dziwnego - debiut), ale chyba nie zechcę poznać bliżej:)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z tego fragmentu twojej recenzji: "Przestępca pojawia się trochę tak "deus ex machina".
Co do poznawania - jak uważasz.
UsuńNie tak dosłownie "wyskakuje" nagle ów morderca, tylko tam jest tak, że cały czas nie mają żadnych tropów, żadnych podejrzanych, poszlak, w końcu przez przypadek ( naprawdę duża w tym zasługa przypadku, a nie dedukcji) trafiają na właściwego osobnika.
Hm, hm, hm... Nic mi ta książka nie mówi, ale po tym co piszesz stwierdzam, że nie mam czego żałować ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak u Ciebie z czytaniem kryminałów, ale na pewno są lepsze niż "Literat".
UsuńDobrze porównać sobie inne wypowiedzi o danej książce, bo na podstawie jednego "marudzenia" trudno mieć pełen ogląd sytuacji.
Ja też ją wygrałm, ale na razie czeka na pólce :)
OdpowiedzUsuńW takim razie kiedyś może porównamy wrażenia.
UsuńOj, jak oglądnąć nie wpadło w oko korekcie, to obciach. e o zmianie imienia nie wspomnę. . No i "wpadniecie" na trop. ...hehehe, słuchaj, niedawno czytałam Pisarzewską. Ona napisała kryminał. Nie wiem, czy czuła, że nie czuje się klasykiem, czy to zrobiła intuicyjnie, ale wplotła do książki wątki psychologiczne, socjologiczne. Daltego wszelkie przejawy amatorszczyzny rozmyły się po prostu i wyszła z tego naprawdę bardzo przyjemna książka. Bardzo. I t polecam w weekend pod koczkiem
OdpowiedzUsuń"Oglądnąć" formalnie nie jest błędem, ale jak ktoś nie nawykły do tej formy, to go razi to w języku literackim.
Usuń"Wpadnięcie" na trop - to mój wynalazek, jeśli chodzi o określenie. W powieści policjanci wpadli na trop przez przypadek, a nie dzięki wnikliwej dedukcji.
O Pisarzewskiej mówiłaś.Właśnie o to chodzi, by w sytuacji, gdy wątek kryminalny cienki, to było coś poza nim. U Kursy też - obok kryminałku jest humorek i "obyczajek" ;-) I nie ma silenia się na wcielenie Christie, czy drugą Skandynawię.
Pod koczkiem? Hmmm... Raczej nie dam rady zrobić koczka z moich kłaków, ale chyba o kocyk ci chodziło, prawda...? No ja to pod kocyk, chyba że się z Elwi w chowanego bawię..
Ostatni podpunkt bardzo kategoryczny. Od czegoś trzeba zacząć, moim zdaniem. Są tacy pisarze, których pierwsze dzieło było genialne, tylko co z tego, jeśli później nie mogli mu dorównać. Lepsza jest powolna droga do góry.
OdpowiedzUsuńMuszę dokonywać jakiejś selekcji w swoich czytelniczych wyborach. Nie da się przecież czytać wszystkiego i wszystkich, a ostatnio wysyp nowych nazwisk na literackiej niwie jest obfity.
OdpowiedzUsuńOczywiście, życzę pani Pruskiej by pisała coraz lepiej, ale nie zamierzam tego sprawdzać.
Owszem, są pisarze jednego dzieła, ale jeśli nawet tylko tym pierwszym wzbudzą uznanie czytelników, to potem jakoś chętniej sięgamy po kolejne ich książki. Są tacy, których pierwsza książka średnia, ale ma to "coś", co sprawia, że jeszcze dajemy szansę. Są i tacy, którzy od samego początku nie zachwycają, nie przyciągają uwagi.
Mam jeszcze tyle do poznania, i klasyków i debiutantów, że tym razem odpuszczam.
Pozdrawiam - nie kategorycznie, ale serdecznie! ;-)
Dziękuję za ostrzeżenie:) Okazuje się, że napisać dobry kryminał nie jest łatwo, podobnie jak nie jest łatwo go odnaleźć w gąszczu propozycji wydawniczych. Może kolejna książka pani Pruskiej będzie bardzie udana...
OdpowiedzUsuń