poniedziałek, 17 października 2016

"Epifanie" - James Joyce



BIURO LITERACKIE  2016

Na hasło "James Joyce" najczęściej pada odzew: "Ulisses". To w końcu najsłynniejsza, obwołana arcydziełem powieść irlandzkiego pisarza. Znane są także "Finneganów tren", "Dublińczycy", "Portret artysty w wieku młodzieńczym". Literaturoznawcy wspomną jeszcze o wydanym kilka lat temu zbiorze szkiców "Hotel Finna", o tomiku lirycznym "Muzyka kameralna", czy o opublikowanych listach pisarza. O "Epifaniach" niespecjalnie jest głośno.

Co to jest epifania? Dosłownie oznacza: objawienie, olśnienie. Jako gatunek literacki odnosi się do krótkiej, prostej sceny, obrazu, który pod powłoczką banalności, potoczności, skrywa coś głębszego, ma w sobie filozoficzną nutę, otwiera jakieś drzwi...

Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z taką formą, toteż z ciekawością i niepokojem sięgnęłam po zbiór "Epifanii" Jamesa Joyce'a, który pod koniec lata ukazał się nakładem Biura Literackiego, w tłumaczeniu Adama Poprawy. 

Tomik zawiera 40 króciutkich tekstów (datowanych 1901-1902 i 1904 r.) w postaci dialogów, zarysów scen, zapisków, zanotowanych ulotnych chwil, przyszpilonych jak motyle w kajecie pisarza. Są one oszczędne w formie, szczątkowe, przywodzą czasem na myśl styl Mirona Białoszewskiego. Czasem dość poetyckie, czasem pospolite,  - zaskakują czytelnika, który nieraz zastanawia się, w jakim celu akurat to  pisarz zanotował. "Epifanie" opublikowano dopiero po 20 latach po śmierci autora.

Przykłady można przeczytać na stronie wydawcy:
http://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/ksiazki/epifanie/

James Joyce musiał być znakomitym obserwatorem, także słuchaczem, potrafił wyłowić z otoczenia, z ulicznego gwaru czyjąś wymianę zdań, jakiś obrazek zapadał mu w pamięć. Zapisywał to, co go poruszyło. Tak rodziły się inspiracje do wielkich dzieł i nieukończonych utworów.

Lektura tomiku "Epifanie" stanowi ciekawe doświadczenie. To raczej propozycja dla koneserów. 

2 komentarze:

  1. Joyce'a zaczęłam od Dublińczyków, potem Artysta, następnie Stefan Bohater, no i oczywiście Ulisses, który zrobił na mnie szalone wrażenie. Po Epifanie chciałabym sięgnąć, ale może dopiero po listach, które mam na liście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Epifanie" to tak na deser, tomik na chwilkę, myślę, że spokojnie można je poznać przed listami.

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów