Świat Książki 2015 |
"Dziewczyna z pociągu" to światowy bestseller, na którego podstawie powstał film cieszący się równie dużą popularnością.
Jedni się tą powieścią zachwycali, drudzy - odradzali jej czytanie. Nie dążyłam jakoś specjalnie do tego, by ją poznać, ale skoro miałam ją w zasięgu, to czemu nie... W końcu miałam okazję, by wyrobić sobie własne zdanie.
Cóż, powiem tak: jeśli komuś ta książka podobała się, dostarczyła mu wielu emocji, czytelniczej satysfakcji - to cieszę się razem z nim. Oto przecież chodzi w czytaniu - by czerpać przyjemność.
Ale każdy lubi co innego, ma inne oczekiwania i czytelnicze doświadczenia. Stąd też te rozbieżne opinie, zachwyty i narzekania.
Osobiście bliżej mi do tych drugich.
"Dziewczyna z pociągu" to wspaniały... produkt marketingowy, szeroko reklamowany, rekomendowany przez literackie sławy z samym Kingiem na czele. Takie "wabiki" na mnie działają wręcz odwrotnie - jestem sceptycznie nastawiona do takich zabiegów, podobnie jak do porównań z innymi książkami.
Moim zdaniem, ta powieść - jak na debiut autorki - jest całkiem w porządku, ale jednak przeciętna, warta całego szumu wokół niej. Ot, takie "wiele hałasu o nic".
To miał być thriller, tak? Słowo na wyrost. Raczej powieść obyczajowa z wątkiem psychologicznym i kryminalnym, taki "amerykański dramat", poruszający ważną tematykę społeczną - alkoholizm, przemoc...
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, autorka oddała głos bohaterkom: Rachel, Megan i Annie, których losy splatają się ze sobą.
Rachel, borykająca się z przeszłością, topiąca problemy w alkoholu, codziennie dojeżdża podmiejskim pociągiem do Londynu, z okna obserwuje okolice, gdzie kiedyś mieszkała z byłym mężem, przygląda się pewnej parze (nadaje im imiona, idealizuje ich życie). Nie zachowuje się racjonalnie, postępuje jak stalkerka wobec swojego eks i jego żony. Jej pociągowe obserwacje zaczynają mieć znaczenie, gdy okazuje się, że zaginęła Megan (kobieta, którą widziała z okna). Niestety, Rachel ma kłopoty z pamięcią, nie jest wiarygodnym świadkiem. Usiłuje jednak się zmobilizować, chce pomóc w śledztwie, próbuje poskładać w całość przebłyski pamięci, wydobyć z niej obrazy i właściwe skojarzenia.
Jedni się tą powieścią zachwycali, drudzy - odradzali jej czytanie. Nie dążyłam jakoś specjalnie do tego, by ją poznać, ale skoro miałam ją w zasięgu, to czemu nie... W końcu miałam okazję, by wyrobić sobie własne zdanie.
Cóż, powiem tak: jeśli komuś ta książka podobała się, dostarczyła mu wielu emocji, czytelniczej satysfakcji - to cieszę się razem z nim. Oto przecież chodzi w czytaniu - by czerpać przyjemność.
Ale każdy lubi co innego, ma inne oczekiwania i czytelnicze doświadczenia. Stąd też te rozbieżne opinie, zachwyty i narzekania.
Osobiście bliżej mi do tych drugich.
"Dziewczyna z pociągu" to wspaniały... produkt marketingowy, szeroko reklamowany, rekomendowany przez literackie sławy z samym Kingiem na czele. Takie "wabiki" na mnie działają wręcz odwrotnie - jestem sceptycznie nastawiona do takich zabiegów, podobnie jak do porównań z innymi książkami.
Moim zdaniem, ta powieść - jak na debiut autorki - jest całkiem w porządku, ale jednak przeciętna, warta całego szumu wokół niej. Ot, takie "wiele hałasu o nic".
To miał być thriller, tak? Słowo na wyrost. Raczej powieść obyczajowa z wątkiem psychologicznym i kryminalnym, taki "amerykański dramat", poruszający ważną tematykę społeczną - alkoholizm, przemoc...
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, autorka oddała głos bohaterkom: Rachel, Megan i Annie, których losy splatają się ze sobą.
Rachel, borykająca się z przeszłością, topiąca problemy w alkoholu, codziennie dojeżdża podmiejskim pociągiem do Londynu, z okna obserwuje okolice, gdzie kiedyś mieszkała z byłym mężem, przygląda się pewnej parze (nadaje im imiona, idealizuje ich życie). Nie zachowuje się racjonalnie, postępuje jak stalkerka wobec swojego eks i jego żony. Jej pociągowe obserwacje zaczynają mieć znaczenie, gdy okazuje się, że zaginęła Megan (kobieta, którą widziała z okna). Niestety, Rachel ma kłopoty z pamięcią, nie jest wiarygodnym świadkiem. Usiłuje jednak się zmobilizować, chce pomóc w śledztwie, próbuje poskładać w całość przebłyski pamięci, wydobyć z niej obrazy i właściwe skojarzenia.
Nie będę przybliżać dalej fabuły, dużo o niej już napisano.
Skupię się na własnych wrażeniach z lektury.
Skupię się na własnych wrażeniach z lektury.
Od pierwszych stron odczuwałam niepokój i poddenerwowanie, potem znużenie, irytację. Wszystko było takie "ślamazarne", monotonne. Nie potrafiłam się zaangażować w losy postaci, wszystko spływało po mnie jak po kaczce, brakowało mi zaciekawienia, takiego "nie mogę się doczekać, kiedy...", "co będzie dalej...", tu raczej z niecierpliwością przewracałam kartki z myślą "no dobra, ile jeszcze zostało do końca...", serio miałam ochotę sprawdzić dla świętego spokoju zakończenie, przekonać się, czy moja teoria była słuszna i przestać brnąć dalej.
Tak, udało mi się wskazać sprawcę morderstwa, choć przypisywałam mu inne motywy.
Monotonność i przewidywalność to nie są cechy dobrego thrillera.
Pauli Hawkins już podziękuję. Gratuluję spektakularnego debiutu, ale to może być gwiazda jednego sezonu. Po takich "bestsellerach" mam ochotę wrócić do półek z klasyką lub do sprawdzonych już autorów współczesnych. Odechciewa mi się kolejnych mocno reklamowanych nowości.
Nie czytałam tej książki - jakoś od samego początku byłam do niej negatywnie nastawiona :)
OdpowiedzUsuńJa miałam w planach ją przeczytać, potem mi się odwidziało, aż naczytałam się tylu sprzecznych opinii, że zakupiłam ją by się samej przekonać :_. Efekt jest taki, że stoi na półce czeka na swoją kolej i sama nie wiem co z nią zrobić :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie gwiazda jednego sezonu. Mnie się również książka nie spodobała i uważam, że ten szum był tylko dobrym chwytem marketingowym, bo książka nie jest rewelacyjna. Jest ogromnie nudna.
OdpowiedzUsuńTa książka od zeszłego roku zbiera kurz na półce i jakoś nie mogę się do niej zabrać, boję się, że będzie to czas stracony .
OdpowiedzUsuń