Zwierzęta w roli bohaterów literackich sprawdzają się wyśmienicie, nie tylko w książkach dla dzieci, choć autorzy "dorosłej" literatury rzadko oddają głos naszym "braciom mniejszym". Pierwsze, co przychodzi na myśl, to słynny "Folwark zwierzęcy" Orwella, ale gdyby się głębiej zastanowić, to przypomnielibyśmy sobie może jeszcze parę przykładów. Zdaje się była jakaś powieść pisana z punktu widzenia psa. Co powiecie jednak na owczą wizję świata?
Leonie Swann po studiach psychologii marketingu i reklamy, filozofii i literaturoznawstwa napisała nie tylko doktorat o roli zwierząt w literaturze angielskiej, ale i zafundowała czytelnikom niesamowitą frajdę - "Sprawiedliwość owiec. Filozoficzną powieść kryminalną" oraz "Triumf owiec..." będący luźną kontynuacją poprzedniej. Luźną, w sensie, że czytelnik nie znający "Sprawiedliwości..." może po "Triumf..." sięgnąć bez szwanku dla lektury. Najlepiej jednak przeczytać obie, bo to czysta przyjemność. Pominę zarys fabularny, bo można go przeczytać na stronie wydawnictwa, portalach książkowych czy pierwszej lepszej księgarni mającej Swann w ofercie.
Minęło ładnych parę lat odkąd poznałam sympatyczne stadko owiec z Glennkill tropiące kryminalne zagadki, pamiętam, że mi się podobało, więc z tym większą ochotą sięgnęłam po kolejną porcję ich przygód.
Przyznam, że początkowo trudno było mi się wgryźć w lekturę, bo odwykłam od takiej konwencji, za to potem... ho, ho! Zaczęłam się zastanawiać, czy jestem po właściwej stronie ogrodzenia....Czułam metafizyczny niepokój, jak na thriller przystało, ale nie brakowało też licznych momentów szczerego rozbawienia. Zastanawiałam się razem z bohaterami, kim jest tajemniczy Garou, jak się okazało nie jedyny czarny charakter w utworze. Wątpliwości też ogarniały mnie co do statusu ontologicznego postaci. Czy obcy baran, zwany umownie Niestrzyżonym, jest owcą czy duchem? A może to ktoś w przebraniu? I kim, do licha, jest Madouc, zbyt diaboliczna na mój gust jak na kozę.
Owieczki, jagnięta, baranki zazwyczaj kojarzymy jako potulne, łagodne, niewinne. gapowate i głupiutkie - czas zerwać z takim stereotypem. Swann stworzyła czeredę indywidualistów, którzy mimo różnic potrafią się zjednoczyć w słusznej sprawie, a niewątpliwie bezpieczeństwo i życie stada i pasterki jest nader wszystko słuszne. Na pastwisku pod francuskim zamkiem spotkamy owce mądre, bystre, ciekawskie, pomysłowe, odważne, ale i bojaźliwe, ciche i takie, których wszędzie pełno, są wśród nich niezwykle szybkie, obdarzone nadzwyczajnym węchem, czy znakomitą pamięcią. Każda ma swoją indywidualną cechę, a przy tym stanowi kwintesencję "owcowatości" i spełnia wa-runek.. Nie sposób nie polubić Panny Maple, Białego Wieloryba, Otella, Wrzosowatej, Chmurki, Sir Ritchfielda i innych. Trochę trudniej wyrazić uczucia względem kóz, bo są one co najmniej dziwne i w pewien sposób przerażające. Owce uważają je za szalone. Szczególną moją sympatię wzbudziło zimowe jagnię, przez długi czas nie posiadające imienia, które dzielnie poszukiwało własnej tożsamości.
Owce licencji detektywa ani pracy w Scottlandyardzie czy innym FBI może by nie zdobyły, ale nieźle kombinowały, co więcej, nie poprzestawały na dedukowaniu i hipotezach, ale działały. Wykazały się pomysłowością i odwagą, którą niejednego człowieka pobiły by na głowę. Przy okazji - nie każda koza skacze na pochyłe drzewo, niektóre - ludziom na głowę, ale to już wnikanie w szczegóły, a miałam tego nie robić.
Cała historia jest pokręcona jak baranie rogi i trudno mi powiedzieć, czy uważny czytelnik łatwo domyśli się, kto stoi za sprawą zabójstw, bo ja byłam skutecznie zagnana w kozi róg.
Polecam obie powieści L. Swann wszystkim, którzy lubią niebanalną prozę, igranie z motywami i konwencją, a w ich świecie jest miejsce na szczyptę absurdu. Ponadto sądzę, że to powinna być lektura obowiązkowa każdego bacy i juhasa ;-)
PS. 1.
Niech nikogo nie przestraszy słówko "filozoficzny" w tytule- tu nie ma żadnych traktatów, czy zagmatwanych filozoficznych wywodów. Są pewne odniesienia, ale nawet ich nie dostrzegając możemy się świetnie bawić.
PS. 2.
Na niektórych hasło "bestseller" i huczne rekomendacje na okładce działają jak płachta na owcę...yyy...to znaczy na byka. W tym przypadku jednak książkom i pisarce naprawdę należą się laury, a czytelnicy nie powinni stronić od tego kawału dobrej literatury.
Owieczki, jagnięta, baranki zazwyczaj kojarzymy jako potulne, łagodne, niewinne. gapowate i głupiutkie - czas zerwać z takim stereotypem. Swann stworzyła czeredę indywidualistów, którzy mimo różnic potrafią się zjednoczyć w słusznej sprawie, a niewątpliwie bezpieczeństwo i życie stada i pasterki jest nader wszystko słuszne. Na pastwisku pod francuskim zamkiem spotkamy owce mądre, bystre, ciekawskie, pomysłowe, odważne, ale i bojaźliwe, ciche i takie, których wszędzie pełno, są wśród nich niezwykle szybkie, obdarzone nadzwyczajnym węchem, czy znakomitą pamięcią. Każda ma swoją indywidualną cechę, a przy tym stanowi kwintesencję "owcowatości" i spełnia wa-runek.. Nie sposób nie polubić Panny Maple, Białego Wieloryba, Otella, Wrzosowatej, Chmurki, Sir Ritchfielda i innych. Trochę trudniej wyrazić uczucia względem kóz, bo są one co najmniej dziwne i w pewien sposób przerażające. Owce uważają je za szalone. Szczególną moją sympatię wzbudziło zimowe jagnię, przez długi czas nie posiadające imienia, które dzielnie poszukiwało własnej tożsamości.
Owce licencji detektywa ani pracy w Scottlandyardzie czy innym FBI może by nie zdobyły, ale nieźle kombinowały, co więcej, nie poprzestawały na dedukowaniu i hipotezach, ale działały. Wykazały się pomysłowością i odwagą, którą niejednego człowieka pobiły by na głowę. Przy okazji - nie każda koza skacze na pochyłe drzewo, niektóre - ludziom na głowę, ale to już wnikanie w szczegóły, a miałam tego nie robić.
Cała historia jest pokręcona jak baranie rogi i trudno mi powiedzieć, czy uważny czytelnik łatwo domyśli się, kto stoi za sprawą zabójstw, bo ja byłam skutecznie zagnana w kozi róg.
Polecam obie powieści L. Swann wszystkim, którzy lubią niebanalną prozę, igranie z motywami i konwencją, a w ich świecie jest miejsce na szczyptę absurdu. Ponadto sądzę, że to powinna być lektura obowiązkowa każdego bacy i juhasa ;-)
PS. 1.
Niech nikogo nie przestraszy słówko "filozoficzny" w tytule- tu nie ma żadnych traktatów, czy zagmatwanych filozoficznych wywodów. Są pewne odniesienia, ale nawet ich nie dostrzegając możemy się świetnie bawić.
PS. 2.
Na niektórych hasło "bestseller" i huczne rekomendacje na okładce działają jak płachta na owcę...yyy...to znaczy na byka. W tym przypadku jednak książkom i pisarce naprawdę należą się laury, a czytelnicy nie powinni stronić od tego kawału dobrej literatury.
Cudna ta Twoja recenzja :-) aż zatęskniłam za obiema częściami i mam też ochotę na kolejne :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję (rzekłam grzebiąc raciczką....)
OdpowiedzUsuńBędą kolejne??? No coś Ty! Jeśli naprawdę, to świetnie! Już szykuję paśnik ;-)
a ja jakoś nie byłem przekonany i dla mnie szum wokół tej skiązki był przesadzony. Cóz jak widać kwetia gustu.
OdpowiedzUsuńaha gratulacje wygranej w czeskim konkusie - proszę o e-mail z adresem!
Szum szumem, ale to mi nie przeszkadzało dobrze się bawić.
UsuńWygrałam? No coś Ty... Ale się cieszę! Już piszę mejla!