Zainspirowana tematem (źródło tutaj), postanowiłam i ja dorzucić swoje trzy grosze. Właściwie to nawet dziesięć ;-)
Rzuciwszy okiem na półki w mieszkaniu, a myślą na regał w domu rodziców, książkowe zasoby siostry i zbiory biblioteczne doszłam do wniosku, że ja już nowych książek nie chcę! Zanim bowiem przeczytam to wszystko, co chciałabym, to duuuuużo wody w rzece upłynie, a czas nie jest z gumy. Tymczasem co i rusz przybywa i pisarzy i publikacji. Tak zwani klasycy też literacko płodni byli...Ech.... Trzeba dokonywać wyborów. Ktoś kiedyś powiedział, że dobrze wiedzieć oć o wszystkim i wszystko o czymś. Tę zasadę można też stosować w swoich czytelniczych wędrówkach. Przynjmniej ja tak się staram czynić. Mam paru autorów, których czytam w miarę możliwości wszystko, a większości staram się spróbować choć po jednej książce.
Z tym, że nie chcę nowych książek, to tak niezbyt na serio....Przechodzę do meritum, czyli do "złotej dziesiątki". Tych autorów kolejne publikacje na pewno prędzej czy później wpadłyby w moje ręce. Kolejność przypadkowa.
- Olga Tokarczuk
- Wojciech Kuczok
- Jacek Dehnel
- Leonie Swann
- Jerzy Pilch
- Maciej Grabski
- Małgorzata Musierowicz
- Joanne Harris
- Fanny Flagg
- Piotr Paziński
Uzasadnień nie podaję, najwyżej dopowiem w komentarzu, jakby ktoś był ciekaw moich wyborów. Nie wymieniałam autorów nieżyjących, a których chętnie by się poczytało więcej tytułów (tu pojawiły by się na pewno nazwiska np. Pagnol, Munthe, Capote) ani tych, którzy wydają w miarę często np. E.-E Schmitt, M. Szwaja.
Poza tym tytuł tego topu miałam ochotę zmodyfikować na "pisarze, których nowe książki chętnie bym przeczytała", albowiem słówko "powinni" lekko mi zgrzytnęło. Nie nam - prostym żuczkom czytelnikom- dyktować, co kto powinien, czy nie powinien czynić, książki ( te najlepsze) nie powstają z powinności, czy musu. Przyjmując jednak pewną umowność wymienionego zwrotu, zostawiłam tytuł topu w niezmienionej wersji. Wyraża on bowiem zapotrzebowanie czytelników, ich preferencje czytelnicze, literackie smaki i niedosyty.
Pozdrawiam.
PS. Kończę "Dwa księżyce", a "nadgryzłam" cztery inne książki... każda smakuje inaczej, ale smaczna, mam więc nie lada dylemat. Co tu robić....
Witaj o tej porze późnej (jutro mam wolne za sobotę, więc czynie coś czego już dawno nie robiłam-słucham Trójki-rany jak dobrze!). Pragnę Ci donieść, że już za kilka dni będziesz mogła cieszyć się nową książką pani Tokarczuk:) Proszę bardzo:
OdpowiedzUsuńhttp://www.empik.com/moment-niedzwiedzia-tokarczuk-olga,p1046102615,ksiazka-p
Odkryłam to całkiem przypadkiem:)
Także czekam na nowego Pilcha (oj czekam bardzo), na Dehnela i na Kuczoka. Liczę, że i Paziński coś napisze i mnie do siebie przekona w 100%, bo jego "Pensjonat" mnie nie powalił. Czekam na nowego Myśliwskiego i wiem, że moje oczekiwanie zostanie nagrodzone. Pan Viewegh mógłby już coś nowego napisać i pani Axelsson i pan Cejrowski (wracając na rodzime podwórko) O Chwin, Huelle idąc tropem bryzy od morza. Na tą chwilę nic mi już więcej nie przychodzi do głowy.
Jest tylu pisarzy, za którymi tęsknie i oni już niczego nie napiszą. Ehh. Nie martwmy się tyle przed nami dobrego!
Dobrego nowego dnia:)
Witaj w porze obiadowej, dzięki serdeczne za wieści o Tokarczuk, nie wiedziałam nic o "Momencie niedźwiedzia", przekazałam też nowinę siostrze - to ona właściwie ma szereg książek Olgi na półce, z autografami nawet i niejedną pracę na uczelni napisała bazując na jej twórczości (z socjologii szeroko pojętej);
UsuńO Chwinie i Huelle też pomyślałam, ale to już byłaby dwunastka...
Właściwie to ostatniej Kuczoka jeszcze nie znam i Dehnela nie wszystko.
Viewegh- jakoś nie w moim typie, Axelsson nadal nic nie przeczytałam, więc nowości tylko by mi narobiły zaległości większych;
a z Pilcha - "Miasto utrapienia" leży i leży ( w domu, nie tu), ale czasem nowe kusi bardziej niż coś z zapasów ;-)
Miłego dnia - z Trójeczką ;-)
A teatr - postaram się obejrzeć.
Buziaki!
Właśnie na onecie czytałam, że będzie nowa książka Tokarczuk :) Mówisz - masz
OdpowiedzUsuńJuż mnie papryczka oświeciła, dzięki ;-*
UsuńAle i tak to działka Eweliny ;-)
Moja siostra nieszczęsną magisterkę pisała z Tokarczuk...
UsuńŻe też się nie zgadałyśmy.... By się dziewczęta skonsultowały... ;-)
UsuńFajna ta zabawa. Może i ja się dołączę!
OdpowiedzUsuńZapraszamy!
UsuńDokładnie tak, zapraszamy :)
UsuńJa tez bym Tokarczuk chciała, ale coś z powieści, bo ta nowa książka to chyba są eseje.
OdpowiedzUsuńPilcha też bym sobie nadgryzła, a na deser dorzuciłabym sobie Jerzego Sosnowskiego i może jakiegoś nowego Llosę (tiaaaa, Llosy mi nigdy za wiele), a nawet Jelinek bym sobie podczytnęła. I jeszcze Jaclyn Moriarty i Marshę Mehran. A z polskich to czekam na mojego przyjaciela jeszcze- Łukasza Saturczaka. I już nic nie pisze, bo mi się zaraz z tego zrobi niezły tłumek :)
A wiesz, że o Jerzym Sosnowskim myślałam (ale mam nieprzeczytane jego chyba ze 2 książki) i o Marshy Mehran też (chociaż ja tylko "Zupę z granatów" znam, tej drugiej nie)...Llosy mam spory zapas przede mną ;-)
Usuń'Powinni' faktycznie brzmi nieco nieelegancko, ale możemy przyjąć właśnie pewną umowność tego zwrotu, nie przypisując mu wielkiej wagi :)
OdpowiedzUsuńZ Twoich typów bardzo chętnie przeczytałabym coś Musierowicz, Harris i Kuczoka - ich nigdy dość!