niedziela, 20 grudnia 2020

Zbigniew Rokita "Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku"

 

Wydawnictwo Czarne 2020



Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku - ciekawa, ambitna, łącząca osobistą opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i korzeni z reportażem / esejem o specyfice Górnego Śląska i śląskości. To cenna i wartościowa lektura zarówno dla osób mieszkających, czy pochodzących ze Śląska, jak i dla tych, zupełnie z tym regionem nie związanych , pozwalająca uświadomić sobie wiele historycznych i socjologicznych faktów.

Czytałam ją z czystego zainteresowania tematyką śląską, mam za sobą "Czarny ogród" Małgorzaty Szejnert, "Piątą stronę świata" Kazimierza Kutza, w dzieciństwie wertowałam "Bery śmieszne i ucieszne" opracowane przez Dorotę Simonides  -  to jednak kropla w morzu.
Z przyjemnością sięgam po publikacje z serii Sulina, których autorzy "przekraczają granice geograficzne, kulturowe, mentalne", prezentują treści w ujęciu antropologicznym, etnicznym, historycznym, uważnie badają znane i mniej znane  miejsca w Polsce i całej Europie, opowiadają o pograniczach i peryferiach.

Zbigniew Rokita zgrabnie połączył własną rodzinną historię z ogólnym analizowaniem śląskości i różnych problemów związanych z Górnym Śląskiem. Opowiedział o skomplikowanej przeszłości i trudnej teraźniejszości, o niejasnym statusie mieszkańców, o pamięci, o granicach i takim "pomiędzy".
Czym jest ta "śląskość"? Kim są Ślązacy? Co my właściwie wiemy o Śląsku?
Okazuje się, że niewiele (mam tu na myśli takich laików jak ja, szkolna wiedza w sumie ma się nijak do złożoności tego zagadnienia). Jak ma się historyczny Górny Śląsk do  terenu obecnego województwa śląskiego? Jak to było powstaniami i plebiscytem? Czy możliwa była/jest autonomia Śląska? Jak czuli się mieszkańcy, którym nakazano deklarować narodowość i dokonywać wyborów? Jaki status mają Ślązacy i ich język we współczesnej Polsce?

"Nie przekraczaliśmy granic, to one nas przekraczały" - mówi Ketzler, miejscowy Niemiec, jeden z rozmówców - "Moi przodkowie nie przyjechali tu jako okupanci, przyjechali w XVIII wieku, bo pruski król zaprosił na Śląsk rzemieślników. Jesteśmy obywatelami Polski, a przy tym jesteśmy narodowości niemieckiej. Jesteśmy u siebie, nie w jakiejś tam diasporze. Chcemy być traktowani jak ktoś, kto tu był i został. Bo kto mi da gwarancję, że za sto lat nie będzie tu innego państwa?" ( s. 186)
Bardzo trafne i wymowne to słowa.

Autor dzieli się osobistymi poszukiwaniami i  rozważaniami: "Czuję sie i Polakiem, i Ślązakiem. Tym drugim od kilku lat. I szukam odpowiedzi, czym jest ta śląskość. Może czyśćcem? Poczuciem odrębności od polskości i niemieckości, zawieszeniem między nimi. I ja teraz obserwuję, jak ta śląskość się tworzy. Pojawiają się pisarze, trwają dyskusje, spory, z roku na rok to się rozwija." ( s. 193)

Troszkę irytujący bywał styl tej książki, momentami zbyt podręcznikowy albo zbyt potoczny, dygresyjny, autor przeskakiwał tak jakby między snuciem pięknej opowieści (momentami nawet trafiały poetyckie zdania, weźmy pierwsze: “Moi przodkowie użyźniali sobą dzieje. Dzieje się na nich pasły i rosły tłuste i obłe” s. 13) ) a artykułem prasowym. Nie wpływa to jednak aż tak znacząco na odbiór całości. Bo tak jak Górny Śląsk jest niejednorodny i skomplikowany, to i opowieść o nim nie może być jednolita.
Rokita nam ten Śląsk przybliża, odczarowuje, odziera z mitów i fałszywych przekonań.


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów