Dziś w bibliotece zdobyłam "Ex libris. Wyznania czytelnika" Anny Fadiman, zbiór esejów o książkach, księgozbiorach, czytaniu i czytelnikach. Lektura obowiązkowa każdego bibliofila! Ciekawe, ładnie napisane, zaopatrzone w"dopowiedzenia" - przypisy wyjaśniające nam o jaką książkę, osobę, nazwę itp. chodzi ( świetny pomysł, no bo skąd polski czytelnik ma znać amerykański periodyk literacki, teleturniej, czy ichniejszego słynnego dziennikarza itp.)
W jednym z esejów Fadiman przytacza następującą anegdotę: podczas pobytu w hotelu w Kopenhadze jej brat zostawił na nocnym stoliku otwartą książkę grzbietem do góry. Nazajutrz zastał ją złożoną, stronę zaznaczoną kartką, a na niej liścik: "Sir, tak nie wolno obchodzić się z książką.". To zdarzenie stanowi punkt wyjścia do rozważań o tym jak różne osoby traktują książki, w jakie różne sposoby okazują im uczucia. Nie będę przytaczać opowieści Fadiman, ale skłoniły mnie one do refleksji.
Generalnie wydaje mi się, że dobrze traktuję książki. Naprawdę rzadko (chwilowo) zostawiam je grzbietem do góry, używam zakładek. Nie są to jednak ręcznie haftowane, czy wyklejane dzieła sztuki zakładkowej,.Ot, zwykłe kartonowe prostokąty dołączane przez wydawnictwa do książek, reklamujące często inne książki. Czasem służy mi do tego złożona na pół ulotka, kupon totolotka, karteczka...
Nie piszę po książkach, nie robię notatek, nie zaznaczam cytatów. Czynię to jedynie w książkach typu podręcznik i to tylko, gdy to mój własny egzemplarz.
Niestety, zdarza mi się nie tyle czytać przy jedzeniu, ale jeść przy czytaniu. Jak dotąd- bez tragedii. Zadna książka przy tym nie ucierpiała. Chyba...
Nie używam książek jako podpórki, nie kładę do nich kwiatków i owadów (o owadach- czytajcie u Fadiman).
Nie trzymam ich w równych rządkach, nie zdmuchuję pyłków.
Nie panikuję, gdy coś przypadkiem się zagnie, czy naderwie -co nie znaczy, że szanuję; czasem mimo starań coś się zdarzy.
Nigdy w życiu nie wyrzuciłabym żadnej książki.
Ciekawa jestem, jakie jest Wasze zdanie na temat traktowania książek/"sposobów ich użytkowania"...
"Ex libris" jest naj... i zajmuje zaszczytne miejsce w moich zbiorach. Książki wręcz czczę, co dla niektórych jest nienormalne. Nie wyrzucam (poza nieaktualnymi podręcznikami), używam grzecznie zakładek. Nawet je kolekcjonuję, jak zresztą i inne książkowe gadżety. Dopuszczam podkreślenia ołówkiem, dlatego częściej książki kupuję niż wypożyczam. :)
OdpowiedzUsuńwłaściwie mogłabym skopiować wszystko, co powiedziała przed-komento-dawczyni :-) Częściej kupuję też daltego, że wkurza mnie stopień zniszczenia książek w bibliotece, czasem śmierdzą papierosami, co mnie doprowadza do łez (ja nie palę, rzuciłam 15 lat temu).
OdpowiedzUsuńDbam bardzo, dlatego rzadko pozyczam, chyba, ze wiem, że ta osoba, też czuje potrzebę dbania. Kiedyś odwiedziłam przyjaciółkę, która na książkę ode mnie pożyczoną postawiła kubek z kawą, a z boku na kubku było widać zacieki. Szału dostałam
O właśnie, stawianie kubków na książkach powinno być karalne. Książki z biblioteki, nawet takie stare, zniszczone, rozpadające się mają jednak swój urok. No i nie wszystko można kupić (brak wznowień, brak funduszy...)
OdpowiedzUsuńFakt stare książki mają w sobie "coś" ...
OdpowiedzUsuńJa o książki również dbam, ostatnio za przekładkę służy mi taka złota gumka czy nitka, albo zwykłe przekładki kartoniki. Do góry grzbietem książki kładę tylko na chwilkę. Natomiast mam zwyczaj noszenia książek ze sobą w torbie, w ten sposób niestety trochę je niszczę :(
Książek raczej nie kupuję
- jak kupię książkę, to ona jest "moja" i nie mam ochoty jej pożyczać, bo wiem w jakim stanie wróci do mnie i wiem, że będę żałować ...
- z drugiej strony, kupić książkę, raz przeczytać i odstawić na półkę? książka powinna być czytana ...
- oczywiście finanse również wchodzą w grę
Natomiast jestem w tak fajnej sytuacji, że w moim mieszkaniu jest mnóstwo książek zgromadzonych przez moją teściową, jej męża i dzieci :) Starczą mi na jeszcze jakiś czas :)
Mało tego siostra męża dużo czyta i kupuje ... A jakby mi zabrakło książek z tych źródeł to zawsze jeszcze są biblioteki :)
A ja dodam jeszcze,że te swoje na półkach (zarówno nowe - kupione/wygrane jak i stare - z zapasów domowych, przygarnięte.. )trzymam na "czarną godzinę", na potem, zawsze pierwszeństwo mają te pożyczone z biblioteki. Choć staram się ostatnio przeplatać sięgając do różnych zasobów.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi książek nieczytanych, ale wiem, że nie da się wszystkiego naraz... i w ogóle wszystkiego..