Marię Czubaszek i Artura Andrusa znam bardziej z eteru, głównie Trójkowego, choć i na wizji można ich nieraz spotkać, chociażby w kabaretowym serialu "Spadkobiercy", czy na kanapach programu "śniadaniowego". Po książkę "Każdy szczyt..." nie biegłam do księgarni, ale skoro nadarzyła się okazja pożyczyć, to czemu nie. Przeczytałam z przyjemnością. W pełnych humoru rozmowach pani Maria przedstawia co nieco ze swojego życia prywatnego i zawodowego, opowiada o atmosferze SPATiF-u,o kolegach, o pracy w "Szpilkach" i w redakcji na Myśliwieckiej, o ukochanych psach, o sympatii dla Woody'ego Allena i paczce od Polańskiego, o swoich "talentach" kulinarnych i wielu innych sprawach.Węszący za tanią sensacją tu się nie pożywią. (Myślę również, że lekko wynudzą się ci, którzy nie kojarzą nazwisk np. A.Kreczmar, J. Janczarski, J. Dobrowolski, J.Minkiewicz, J. Ptaszyn- Wróblewski, A. Dąbrowski i nie mają pojęcia co to wspomniany już SPATiF, ITR, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by poszerzyli swą znajomość tychże. Bynajmniej nie sugeruję, że te opowieści są jakieś hermetyczne, broń Boże, ale sama osobiście nie lubię czytać o kiś, o kim nie mam zielonego pojęcia kto zacz. Ciekawa jestem też, jak te wywiady odbiera pokolenie wychowane na innych audycjach radiowych, nie znające historii polskiej satyry, wzdrygające się na słowo poezja, czy piosenka poetycka.)
Artur Andrus bywa dociekliwy, drąży temat jak kropla skałę. Skarbnicą rozmaitych tekstów i dokumentów okazuje się często skrzynia tapczanu, bo satyryczka nie przywiązuje wagi do kolekcjonowania pamiątek, ani do gromadzenia papierów. "Gdzieś miałam", rzecze zazwyczaj zapytana o ten czy inny tekst. Sporo można poczytać anegdot i ciekawostek. Nie wiedziałam, że Maria Czubaszek jest autorką słów do piosenek "Rycz, mała rycz" oraz "Wyszłam za mąż, zaraz wracam", ani że pisała dialogi do serialu "Na Wspólnej".( A może wiedziałam, tylko zapomniałam... nieistotne)
Oprócz wywiadów w publikacji zamieszczono fragmenty twórczości ( np. z "Na wyspach Hula- Gula") oraz fotografie. Na marginesie dodam, że nie poznałabym pani Czubaszek ze zdjęć w młodości.
Rozmowy rozmowami, teksty tekstami, zdjęcia swoją drogą, ale prawdziwy hit to ilustracje. Nie podejrzewałam Wojciecha Karolaka (muzyk, kompozytor jazzowy - wyjaśniam "młodzieży") o takie zdolności: satyryk - rysownik z niego przedni. A te zajączki - bomba! Przy okazji pokazują w pewien sposób naturę związku tych dwojga (dla niewtajemniczonych - Karolak jest mężem pani Marii, od ok. trzydziestu lat, zresztą).
Dziś byłam na spotkaniu autorskim. Planowałam wybrać się do biblioteki nieco wcześniej, ale wyszło jak zwykle, czyli nie spóźniłam się, ale wolnych krzeseł już nie było. Sala pełna. Dostawiono więc krzesełek w drugiej, przechodniej, a ludzie gromadzili się i w trzeciej. (Taka amfiliada, przez czytelnię przechodzi się do kolejnych pomieszczeń). Byłam pod wrażeniem, jak licznie ludzie garną się do kultury (a może jak bardzo są ciekawscy?), w końcu dziś poniedziałek, chłodny i deszczowy w dodatku.
Przez dobrą godzinę pani Maria prowadziła monolog pełen anegdot i żartów. Co i rusz publiczność wybuchała salwą śmiechu. Sporo tekstów znałam już z książki, ale usłyszeć na żywo, to nie to samo, co przeczytać. Autoironia, dystans do siebie i świata, nietuzinkowość, pogoda ducha to cechy charakteryzujące M. Czubaszek. Śmieje się z własnych wad, przyznaje do nałogów, nie krępuje ją temat starości i śmierci. Jej hasła "uroda nienachalna", "stara, ale jara - trzy paczki dziennie", "młodość musi się wyszumieć, starość - wypalić" przejdą do historii. Spodobało mi się powiedzenie, że kobieta w pewnym momencie powinna sobie ustalić, ile ma lat i tego się trzymać.[A propos wieku... Parę dni temu miałam taką sytuację: dzwonek do drzwi - lecę, otwieram (z nadzieją, że to kurier), a to pani z puszką i identyfikatorem jakiejś fundacji zbierająca datki na cele charytatywne, i pyta mnie "czy jest w domu ktoś pełnoletni?" -"JA jestem pełnoletnia" rzekłam ciut urażonym głosem - "Acha" pani się nie przejęła i zaczęła wyłuszczać sprawę. Wiem, że dobrze jest wyglądać młodziej niż jak na swój wiek, ale bez przesady, nie lubię być traktowana niepoważnie. Koniec dygresji ;-)]
Styl życia pisarki, satyryczki nie jest mi bliski, ale poczucie humoru- owszem. Bawiłam się znakomicie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wyrwałam się z domu (mama miała wychodne, ha!) i dawno nie brałam udziału w żadnym wydarzeniu kulturalnym.
Dziś byłam na spotkaniu autorskim. Planowałam wybrać się do biblioteki nieco wcześniej, ale wyszło jak zwykle, czyli nie spóźniłam się, ale wolnych krzeseł już nie było. Sala pełna. Dostawiono więc krzesełek w drugiej, przechodniej, a ludzie gromadzili się i w trzeciej. (Taka amfiliada, przez czytelnię przechodzi się do kolejnych pomieszczeń). Byłam pod wrażeniem, jak licznie ludzie garną się do kultury (a może jak bardzo są ciekawscy?), w końcu dziś poniedziałek, chłodny i deszczowy w dodatku.
Przez dobrą godzinę pani Maria prowadziła monolog pełen anegdot i żartów. Co i rusz publiczność wybuchała salwą śmiechu. Sporo tekstów znałam już z książki, ale usłyszeć na żywo, to nie to samo, co przeczytać. Autoironia, dystans do siebie i świata, nietuzinkowość, pogoda ducha to cechy charakteryzujące M. Czubaszek. Śmieje się z własnych wad, przyznaje do nałogów, nie krępuje ją temat starości i śmierci. Jej hasła "uroda nienachalna", "stara, ale jara - trzy paczki dziennie", "młodość musi się wyszumieć, starość - wypalić" przejdą do historii. Spodobało mi się powiedzenie, że kobieta w pewnym momencie powinna sobie ustalić, ile ma lat i tego się trzymać.[A propos wieku... Parę dni temu miałam taką sytuację: dzwonek do drzwi - lecę, otwieram (z nadzieją, że to kurier), a to pani z puszką i identyfikatorem jakiejś fundacji zbierająca datki na cele charytatywne, i pyta mnie "czy jest w domu ktoś pełnoletni?" -"JA jestem pełnoletnia" rzekłam ciut urażonym głosem - "Acha" pani się nie przejęła i zaczęła wyłuszczać sprawę. Wiem, że dobrze jest wyglądać młodziej niż jak na swój wiek, ale bez przesady, nie lubię być traktowana niepoważnie. Koniec dygresji ;-)]
Styl życia pisarki, satyryczki nie jest mi bliski, ale poczucie humoru- owszem. Bawiłam się znakomicie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wyrwałam się z domu (mama miała wychodne, ha!) i dawno nie brałam udziału w żadnym wydarzeniu kulturalnym.
No proszę jakie wychodne się trafiło, tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Nie tylko do sklepu i na spacer ;-)
UsuńJa nie mogłem wybrać się na spotkanie z autorką w Bydgoszczy. Bardzo żałowałem :-)
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze nadarzy Ci się okazja.
UsuńGdzieś w biblioteczce mojej mamy rzuciło mi się w oczy "Na wyspach Hula Gula" - trzeba będzie zerknąć, być może i mnie się spodoba jej styl, bo poczucie humoru mnie również odpowiada:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zerknij, jeśli lubisz gry słowne i absurd - to Ci się spodoba. Zresztą spróbować zawsze można, skoro masz na półkach rodzinnych ;-)
UsuńJak ja Ci zazdroszczę jednego i drugiego, ach...
OdpowiedzUsuńPS. I jeszcze wychodnego bez dziecia, wiem, co czułaś ;-)
UsuńTrzeba wychodzić, dla "higieny mózgu" jak ja to mówię ;-)
Usuńksiążkę tylko przeglądałam, ale z tego co podczytałam w pracy to książka faktycznie przezabawna :) może kiedyś przeczytam
OdpowiedzUsuń