czwartek, 28 lutego 2013

Daktyle, kapusta i luty w liczbach

Uwielbiam i znam na pamięć wiersz Danuty Wawiłow, ale tym razem nie mogę powtórzyć "Gdzie się podziały moje daktyle...", bo moje daktyle wcale nie wyparowały, a wręcz przeciwnie - objawiły się niespodziewanie w czeluściach szafki, gdzie leżały całkiem zapomniane w paczuszce, schomikowane jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Nie przeterminowały się na szczęście i dostarczyły rozkosznie pysznej przekąski wieczorową porą - przy lekturze równie smacznej (przynajmniej dla mnie) powieści.
Jest nią "Tristan 1946" Marii Kuncewiczowej. Tak nieopatrznie raz wyjęłam z półki ten tomik z serii Koliber i tak tylko zerknęłam.... i już nie odłożyłam. Piękna, spokojna, psychologiczna proza. Delektuję się nieśpiesznie. Jeszcze mi trochę zostało, powitam z nią marzec, ale zapiszę chyba na luty, bo jednak w rozpoczęłam i większość przeczytałam w tym miesiącu. Zastanawiam się też, czy ma sens takie rozliczenie miesięczne, bo co z lekturami z przełomu?
O 'Tristanie..." chciałabym napisać szerzej, zrobię to jak już skończę, ochłonę i ubiorę wrażenia w zdania.

O ile daktyle są dość poetyckie, to kapusta kojarzy się z prozą życia, choć i krztynę romantyczności można jej przypisać - " bez ciebie noc taka pusta...". Jednak nie romantyczną, a całkiem przyziemną miałam przygodę z tym warzywem.
Otóż nie dalej jak wczoraj wybrałam się do warzywniaka na naszym osiedlu, a jest to mały wąski sklepik. Poczyniłam sprawunki i wycofywałam się już do wyjścia wzdłuż zastawionej wszelkim dobrem ogrodniczym lady, gdy nagle - łup! Rozejrzałam się, czy aby nie strąciłam czegoś torebką... Okazało się, że tuż obok mojej głowy, z górnej półki spadła... główka kapusty. Opatrzność czuwała!!! 
Ponoć poprzedni klient tak wybierał i przebierał w tej kapuście niczym w ulęgałkach, że zostawił je byle jak ułożone, niestabilnie, no i siłą grawitacji ( a może i jakąś diabelską, kto wie...) spadła głowa... Ekspedientka trochę się przejęła, trochę narzekała, że musi poprawiać, jak ktoś tak "przesegreguje" na półkach, trochę się razem ze mną śmiała z przypadku. Swoją drogą, czy nie lepiej było kapustę umieścić gdzieś niżej, a na wysokościach coś bardziej efemerycznego....
A to feler, westchął seler....

Z warzywnych dywagacji przejdźmy do cyferek. 
W lutym przeczytałam 8 książek, przy tym jednej jeszcze nie skończyłam, a pozostałe to przeważnie opowiadania bądź niezbyt obszerne powieści.
Recenzyjnych sztuk jeden (Wielka Litera jako wydawnictwo zapowiada się obiecująco), pożyczonych  - sztuk jeden (co prawda niewypał, ale zdarza się), reszta - zbiory własne.
Bieżąca Trójka E-pik zrealizowana w 2/3 (bez wątku niewolnictwa), za w kategorii "książka ulubionego autora" trafiły się aż trzy (Nora Roberts, Doris Lessing. Maria Kuncewiczowa - każdą pisarkę/jej twórczość lubię za coś innego).
W "W królestwie Nory Roberts" opublikowane dwie wypowiedzi, jedna dotyczy lektury z końca stycznia, druga- z lutego. 
Nie udało mi się tym razem wyrobić z "Pod hasłem" / list,/ a planowałam "Listy do młodego pisarza" Llosy, cóż, innym razem.

Książką miesiąca wybrałam ex aequo "Korytarz" oraz (nieco awansem)"Tristana 1946"- za dostarczenie wyjątkowych emocji i czytelniczej satysfakcji.

Plany na marzec - skończyć "Tristana...", jak się pojawi egzemplarz do recenzji  - czytam priorytetowo, może zabiorę się za Broniewskiego, no i ciekawe, co "zada" nam Sardegna....Może marcowa Trójka E-pik zainspiruje mnie, co by tu wyciągnąć z półek...

Trzymajcie się ciepło i uważajcie na spadające kapusty!
A.



12 komentarzy:

  1. Wiesz....złego diabli nie wezmą ;)))))))))) w sensie spadająca kapusty. Kuncewiczowa jest ponadczasowa. Tristana nie czytałam, ale skoro cudzoziemka jest genialna, to ta zapewne też. A wiesz, że to dobry pomysł na marcową lekturę?
    A propos psychologicznych ksiażek polskich klasyków. czytałaś prozę Zapolskiej? Bardzo dawno miałam ją w ręce, ale Sezonowa miłość i Córka Tuśki to dobre książki
    (Jezu, piszę z kompa Krystiana, on ma klawiaturę pod stołek na niewysuwającej się prawia półeczce) jak można pisać nie patrząc!!!! Chyba ja już się starzeję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażasz sobie nagłówki w prasie???!!! Atak kamiennych głów! Zranił ją głąb! ;-D Chichram się, ale jakbym tak stałą krok bliżej, to by mi na pewno wesoło nie było....

      Kuncewiczową polecam zawsze i wszędzie!

      Zapolską kojarzę - "Córkę Tuśki", tylko nie dam głowy (kapuścianej!!!) czy czytałam wieki temu, czy tylko znam z widzenia...

      Usuń
    2. Zabił ją głąąąąb :DDDDDDDDDDDDDDDDD siedzimy się i brechtamy z Krystianem - bo ja oczywiście na komputerowych gościach, że tak powiem :)

      Usuń
  2. Gratuluję wyników :-) co do tych rozliczeń, ja do danego miesiąca przypisuję tylko te książki, które skończyłam, a te zaczęte, ale kończone w kolejnym miesiącu przypisuję do przyszłego podsumowania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.
      Gdybym tylko zaczęła daną książkę, to bym na pewno liczyła ją na kolejny miesiąc, a jak lwią część mam za sobą, to na bieżący. W zeszłym roku nie rozpisywałam na miesiące, tylko ciurkiem i nie miałam "problemów" z przełomem ;-) Być może wrócę to takiej taktyki.

      Usuń
  3. Dobrze, że utrzymałaś głowę na karku ;) A w marcu nic czeskiego nie planujesz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Głowę na karku to bym miała, gdybym tę kapustę kupiła i ją ugotowała- za karę! hihi!

    Coś czeskiego - nie wykluczone ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki krótki miesiąc i aż 8! Ty nie masz czasem dziecka? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he ;-)
      Niektórzy mają dwójkę dzieci, psa, kota, pracę, studia i stosy przeczytanych, tak żemoja lutowa ósemka (opowiadań głównie) to nie żaden wyczyn ;-)
      A z drugiej strony - nie mam innych zajęć typu wyszywanie, origami, czy decoupage, nie oglądam raczej filmów, to jakoś się udaje sporo poczytać. Mimo dziecka ;-D

      W marcu zresztą pewnie będzie mniej przeczytanych. Zobaczymy.

      Usuń
  6. Oj uniknęłaś nieszczęścia

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów