W moich zapiskach nie może zabraknąć wzmianki o przeczytanej niedawno przeze mnie książce Doriss Lessing "O kotach" (On Cats, 1967).
Noblistka okazuje się znakomitą obserwatorką i znawczynią świata kotów, ich zachowań i interakcji z ludźmi. W swojej gawędzie przywołuje historie związane z afrykańską farmą jej rodziców, a także te z czasów londyńskich. Opowiada o szarej i czarnej kotce - o ich macierzyństwie i rywalizacji, o "balkonowym" rudzielcu i majestatycznym Butchkinie (El Magnifico). O kociej hierarchii, sposobach komunikowania się, sprycie, wytrwałości, wierności, a także umiejętności symulowania. Wśród wspomnień są też te smutne, trudne, okrutne, złe. O eksterminacji zwierząt, chorobie, cierpieniu. Obok ogromnego podziwu i fascynacji kotami, u Lessing można wskazać opanowanie, dystans i "zimną krew", pogodzenie się z prawem natury, które nieraz niełatwo przyjąć do wiadomości.
W ostatnim akapicie opowieści autorka mówi o kocie, który domagał się pełnej uwagi, nie pasowało mu, gdy jego pani głaszcząc go, sięgała po książkę, czy rozmyślała, wtedy odchodził.
"Kiedy siadam, aby z nim być, muszę jednocześnie zwolnić tempo, usunąć z myśli wszystkie zmartwienia i pilne obowiązki. Jeśli mi się to uda, a i on będzie w odpowiednim nastroju ( nie będzie go dręczył ból ani niepokój) wówczas delikatnie da mi znać, że wiem jak bardzo staram się do niego dotrzeć, dosięgnąć samej istoty jego kociości, znaleźć to, co w nim najlepsze. Razem - człowiek i kot -próbujemy pokonać to, co nas od siebie dzieli."(s.192)
"Kiedy siadam, aby z nim być, muszę jednocześnie zwolnić tempo, usunąć z myśli wszystkie zmartwienia i pilne obowiązki. Jeśli mi się to uda, a i on będzie w odpowiednim nastroju ( nie będzie go dręczył ból ani niepokój) wówczas delikatnie da mi znać, że wiem jak bardzo staram się do niego dotrzeć, dosięgnąć samej istoty jego kociości, znaleźć to, co w nim najlepsze. Razem - człowiek i kot -próbujemy pokonać to, co nas od siebie dzieli."(s.192)
Odniosłam wrażenie, że nieustającej w próbach poznania i zrozumienia kociej natury Doris Lessing, ta sztuka udała się całkiem nieźle, oczywiście na tyle, na ile to możliwe. Na czym polega istota kociości? Powiem tak: kto wie, ten wie. Albowiem jak rzekł Oscar Wilde:"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los." Ci drudzy nie wiedzą, co tracą.
Uważam, że "O kotach" nie jest zbyt dobrą propozycją na początek zapoznawania się z twórczością noblistki, nie jest bowiem charakterystyczna dla niej, ani nie jest szczególnie kunsztowna literacko. Ot, garść wspomnień z kotami na pierwszym planie. Przypuszczam, iż ta gawęda okaże się bardziej interesująca dla miłośników kotów niż dla pozostałych czytelników.
Dla mnie była to już siódma pozycja pióra Lessing, po jaką sięgnęłam, i na pewno nie ostatnia.
Doris Lessing, O kotach, Prószyński i S-ka 2010
Jako kociara na półce trzymam tę książeczkę. Zgadzam się ,że nie jest to najlepsza książka noblistki, ale i tak jest urocza. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie najlepsza, a dla kociarzy urocza ;-)
UsuńZ pozostałych książek noblistki, które czytałam, najbardziej podobały mi się "Szczelina" i "Opowieści afrykańskie", w pewnym sensie też"Pamiętnik przetrwania" - dziwny, brrr, przejmujący.
A "Lata przed zmierzchem" nie skończyłam, znużyło mnie jakoś wybitnie.
Już od dłuższego czasu myślę by przeczytać coś tej pisarki, bo aż wstyd przyznać, że twórczość Doris Lessing jest mi zupełnie obca. Ale naczytałam się o dość ciężkim stylu i jakoś omijam, jak Myśliwskiego.
OdpowiedzUsuńDoradź od czego zacząć.
W sumie to ja tych niby jej najważniejszych, typu "Złoty notes" jeszcze nie czytałam, więc opieram się tylko na tych siedmiu, które znam. A z nich proponuję chyba "Szczelinę", bo sama od tej zaczęłam. Na pewno na początek nie bierz "Pamiętnika...".
UsuńTakim klasycznym zestawem D. L. jest "Piąte dziecko" i "Podróż Bena" - niedługie, ale konkretne, nielekkie (ale to chyba już taka już specyfika autorki). W tej kolejności te dwie powinno się czytać, bo się wiążą. Ja przez przypadek odwrotnie je poznałam.
W każdym razie spróbować warto, a z Myśliwskiego - "Traktat o łuskaniu fasoli" koniecznie!
Dzięki, coś wybiorę i uwzględnię co mają w bibliotece.
UsuńA co do Myśliwskiego, to w domu mam tylko "Kamień na kamieniu", a Traktat też z biblioteki pożyczę.
Jestem chyba "letnią" kociarą, bo specjalnie mnie ta książka nie urzekła, choć koty bardzo lubię. Niestety było to również moje pierwsze spotkanie z tą pisarką i jak słusznie zauważasz, nie jest to pozycja, od której warto zacząć. Do dalszej twórczości nie zachęca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mnie też specjalnie ta książka nie urzekła, ale cieszę się, że poznałam podejście D. L. do kotów.
UsuńMam nadzieję, że po tej lekturze dałaś pisarce jeszcze szanse..? ;-)
Pozdrawiam ;-)