Gregoire Delacourt, Lista moich zachcianek, Wyd. Drzewo Babel 2013.
Krótka notatka:
- Minipowieść w stylu E.-E. Schmitta, traktująca o tym, że pieniądze szczęścia nie dają. O tym, co jest naprawdę ważne. Taka "powiastka", ale bez morału podanego na tacy.
- Historia mieszkającego w niewielkim miasteczku Arras małżeństwa Jocelyne (żona) i Jocelyn (mąż) Guerbette, którym kupon "totolotka" wywrócił życie (skądinąd nie zawsze sielankowe, wręcz przeciwnie) do góry nogami.
- O przyjaźni, zaufaniu i jego stracie, o wierności i poświęceniu.
- O pasji i o tym, jak można "zarazić" nią inne osoby; o tym, jak wielkie znaczenie dla odbiorców może mieć "jakiś tam" blog o szydełkowaniu i tasiemkach.
- Potrzeby, zachcianki i szaleństwa, czyli co kupić za 18 milionów...
- Narracja prowadzona z punktu widzenia Jo - głównej bohaterki prowadzącej pasmanterię oraz blog o tematyce pasmanteryjno-robótkowej (dar2dłoni). Prosty, szczery przekaz.
- Głos zabiera też "zwykły" narrator opowiadając, co działo się z Jocelynem po jego wyjeździe.
- Ciekawe, jak trafnie autor "wszedł w buty" kobiety.
- "Słodko - gorzka" wymowa utworu. Generalnie jest smutno, choć są i zabawne momenty.
- Ulubiona książka Jocelyne- "Oblubienica Pana"
- Odniesienia do współczesnej kultury i sztuki.
- Niegłupia.
- Może ująć albo zirytować czytelnika, specyfika współczesnej prozy francuskiej.
- Dla mnie - taka sobie, ale o niebo wolę to niż noblistę Le Clezio.
- "Pisarz rodzinny" - debiut Delacourta.
Proza francuska. nie trawię. Tak, mówię to ja, JA.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, ale nie zapominaj o Pagnolu ;-)
Usuńa ja bym ją przeczytała :) z ciekawości. Lubię Schmitta, w treści pojawia się wygrana lotka, blog ... mogłaby mi się spodobać
OdpowiedzUsuńKsiążka jest niewielka, więc dużo czasu Ci nie zajmie, a spodobać się może. Jak wspomniałam - jest niegłupia. Żadna rewelacja, ale w porządku.
UsuńOstatnio powoli odkrywam twórczość E.-E. Schmitta, więc i pewnie Francuskie zachcianki w końcu przeczytam. Już wiem, że książki tego autora są bardzo nierówne, jak widzę, ta rewelacyjna nie jest, ale i tak chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na formę wpisu. Bardzo przejrzysty :-)
Gwoli ścisłości: ta książka nosi tytuł "Lista moich zachcianek", a jej autorem jest Gregoire Delacourt.
UsuńZestawiłam ją z twórczością Schmitta, bo tak mi jakoś pasowała, w ten deseń była, a i to też współczesna proza francuska.
Zgadzam się, że E.- E. S. ma nierówne książki, nie wszystkie mi się podobają, ale i tak go lubię!
Natomiast za innymi książkami Delacourta ganiać nie będę raczej.
Forma wpisu wynika głównie z braku czasu, zresztą ideą blogowych zapisków pierwotnie było to, by pamiętać z książek coś więcej niż tytuł i sam fakt przeczytania, by notować hasła, luźne refleksje itp. Tak też było w zamierzchłych tego bloga początkach. Potem wypowiedzi się rozrosły.
Wracam chyba jednak do krótkich wzmianek, dłuższe teksty poświęcając tylko wybranym pozycjom.
Cieszę się, że taka forma się podoba. Wiem, potrafiłam zanudzić swoimi "elaboratami" ;-)
Mnie też podoba się forma wpisu- taki wpis w pigułce:) W przeciwieństwie do Klaudii prozę francuską uwielbiam (Hugo, Zola, Proust). Co do E-E-S nie znam zbyt wiele jego książek, ale Dziecko Noego bardzo mi się podobało
OdpowiedzUsuńPigułki będą częściej - patrz mój komentarz wyżej.
UsuńZdziwiłabyś się, jakbym Ci powiedziała na ucho, o co chodzi z tym KlaudioMaksowym " (...)Tak, mówię to ja, JA."
;-)
E-E -S czytałam sporo, jest nierówny, ale i tak go lubię. Natomiast co do francuskiej klasyki, to przyznam, że mam duże luki w tym zakresie, ale jakoś tak mnie nie ciągnie do niej.
O, powiem tak: o lit. francuskiej uczę się z Twoich wpisów ;-)
Usuń