niedziela, 29 września 2013

Bezcenny - przeceniony

 To nie będzie wiadomość o wyprzedaży w księgarni, ale garść moich osobistych wrażeń.

Chciałam poznać cokolwiek z twórczości Z. Miłoszewskiego i dzięki temu, że w zasobach naszej biblioteki był 'Bezcenny", zrealizowałam ten zamiar. Mogę więc 'odhaczyć' to nazwisko na swojej liście i na razie nie zamierzam poszerzać tej znajomości. Chciałam spróbować, to spróbowałam. Niestety, nie jestem zachwycona tym "nowym thrillerem bestsellerowego autora", generalnie męczarnią ta lektura nie była, ale po fakcie widzę, że bez żalu mogłabym się bez niej obyć. Nie czuję się bowiem "oszołomiona", czy zafascynowana.

Gdybym miała zwyczaj porzucać książkę przed setną stroną, zapewne bym to zrobiła. Nie miałam komfortu czytania tej powieści na 3-4 posiedzenia, czytałam z doskoku i w sytuacji, gdy  początkowe rozdziały każdy jest o kim innym i o czym innym (1944, Amerykanie, Tatry, Warszawa, Berlin - czyli od Sasa do Lasa)- rozpraszałam się i nie czułam się wciągnięta w fabułę. Potem było już lepiej, rozkręciło się, choć momentami nadal mi się wszystko "rozjeżdżało" (ale to moje odczucie, kwestia braku skupienia, a nie kompozycji)
 Zakończenie - zarówno finał poszukiwań zaginionego dzieła, jak i kwestia losów bohaterów - zupełnie mi się nie podobało. 

W ogóle thrillery to nie moja specjalność, nie gustuję raczej w książkach tego typu, choć mam parę takich za sobą. Tematyka "Bezcennego" ciekawa, przyznam. Historia sztuki, kwestia zrabowanych/utraconych/zaginionych dzieł światowego malarstwa niegdyś będących w polskim posiadaniu, do tego oryginalna sugestia na temat znanej  osoby związanej z II wojną światową, taka "spiskowa teoria dziejów" trochę. Wolę właśnie taką dziedzinę niż thrillery medyczne/prawnicze czy makabryczno- horrorowate.

Miłoszewski posplatał wątki historyczne, polityczne, sensacyjne, "bondowskie", ale i romantyczne. Momentami za dużo tego było naraz. Nieraz nie wiadomo było, czy opisywana postać, czy zdarzenie będą jakoś dalej istotne, czasem zastanawiałam się, czy coś było potrzebne. Jednak podkreślam, że czytałam tę powieść w wielu podejsciach, przez dość dlugi czas, mogłam nie ogarnąć dość sprawnie całości.

Wydaje mi się, że gdzieś już spotkałam się z określeniem "Pan Samochodzik dla dorosłych", więc nie przypisuję sobie tego skojarzenia, ale się z nim zgadzam. Co ciekawe, gdzieś w tekście pada takie zdanie, w przybliżeniu mówiąc - "urzędniczka, gość z ferrari i tylko harcerzy brakuje", czyli nawet odautorskie korzenie "samochodzikowe" są ;-)
Porównanie do "Kodu Leonarda" Dana Browna jakoś mi aż tak bardzo się nie nasuwa, choć ze względu na tematykę - historię sztuki  oraz na gatunek - thriller/sensację będzie to ta sama półka.

Wymienię  nazwiska głównych bohaterów i parę danych - tak dla siebie ku pamięci: 
Zofia Lorentz- urzędniczka Ministerstwa Kultury zajmująca się odzyskiwaniem zrabowanego w czasie wojny dziedzictwa narodowego w postaci np. obrazów, "jędza".
Karol Boznański - niespokrewniony z Olgą marszand sztuki, dość oryginalny gość.
Anatol Gmitruk - agent na emeryturze, ale nadal w akcji.
Lisa Tolgfors - Szwedka, "Fantomas" w spódnicy,  złodziejka dzieł sztuki po dobrej stronie mocy, superwoman uwielbiająca Clauda M.
Ta czwórka w różnych konfiguracjach poszukuje "Portretu Młodzieńca" pędzla Rafaela.
Sporo poczytamy  też o impresjonistach, kolekcji ekscentrycznego hrabiego Korwina- Milewskiego (ciekawy link, garść faktów - tutaj) , Tatrach.Z bohaterami odwiedzimy USA, Szwecję,  Łotwę, Chorwację. pojawi się Zakopane i Przemyśl.
Trójkowa audycja na kartach powieści się pojawia.
Trochę humoru, trochę grozy, pościgów, strzelanin. 
Cięte dialogi.
 Momentami "Bezcenny" jest "bezecny." ;-)

Zanotuję też sobie taki jeden cytacik:
"Wysoki, szczupły dobrze ubrany. Zęby jak porcelana z Ćmielowa, włosy czarne jak pasta do butów, oczy zielone jak las w sierpniu. Wszystko za bardzo, jak to u Amerykanów." (s. 431)

Reasumując - subiektywnie odebrałam średnio na jeża ;-) Formalnie wszystko w porządku, akcja, ciekawy temat, fajne postaci, dialogi, ale jednak nie do końca moja bajka.


11 komentarzy:

  1. Bardzo lubię takie marudzenia, bo dają więcej wiadomości o książce niż peany. Świetna recenzja, cudne skojarzenia i nawiązania do minionych epok - Samochodzika , Fantomasa, ale i do literatury współczesnej - kota Leonarda ;) I tytuł recenzji wymowny, bo właśnie dają "Bezcennego" w cenie przystępnej w jednym z dyskontów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kodu, nie kota ;-)
      Recenzja to nie jest, no chyba że tak umownie ;-)
      Gdybym nie miała książki za sobą, tobym może i kupiła, skoro przystępna cena - przecena ;-)

      Usuń
    2. Da Vinci nie miał kota ?! Karygodne. Ja mam dwa i nad trzecim się zastanawiam.
      Co do ceny bezcennej książki, to nie przecena a promocja ;) (czyż nie "eleganciej "brzmi ?)

      Usuń
    3. Tak, miał Kota, który ... ;-D
      Oczywiście, że "promocja" brzmi lepiej, ale "przecenę" mam w tytułe, a wolę taką formę niż... "wysprzedaż" (!)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. A czemu? Nie lubisz thrillerów i przygodówek typu pan Samochodzik okraszonych nutką krwawych i łóżkowych scen? ;-)

      Usuń
    2. żeby nikt źle nie zrozumiał - te sceny są osobno! Inne są krwawe, a inne łóżkowe (w mniejszości, żadne greyopodobne)

      Usuń
  3. No to ja sobie podaruję. Jakoś mam dystans do rodzimych autorów. Poza tym wypożyczyłam Twardocha i chyba na razie starczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Twardocha, też muszę "upolować". Ja nie mam nic przeciwko rodzimym twórcom, ale nie z każdym mi po drodze - np. z Bieńczykiem.
      A co do Miłoszewskiego, to o ile Papryczce też nie przypadł do gustu "Bezcenny", to polecała "Uwikłanie".

      Usuń
  4. To ja Papryczka. Czytam wlasnie pierwsza ksiazke Miloszewskiego "Domofon" i to jest takie dobre ze nie moge sie powstrzymac zeby Ci o tym nie napisac. Dobrze sklecona i uszyta fabula (strasznawa nieco) tak ciekawa ze nawet teatr tv na kulturze ogladajac nie moge nie podczytwac ciekawa dalszego ciagu. Jakzesz to sie czyta dobrze,szybko i sprawnie. No naprawde swietne. Az sie wierzyc nie chce ze autor "Uwiklania" i "Domofonu" popelnil takiego gniota jak "Bezcenny". Zmuszac sie musialam by doczytac. W przypadku "Domofonu" nie moge przestac. I zloszcze sie ze zaraz sie skonczy:) Polecam wiec powrocic do Miloszewskiego. Szkoda by bylo przepuscic taka czytelnicza przyjemnosc. Pozdrowenka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej.
      Dzięki za wieści!
      Całkowicie się od Miłoszewskiego nie odżegnałam, może kiedyś te uwikłane domofony przeczytam ;-) Tymczasem mam tyle pozaczynanych i oczekujących na przeczytanie książek, że na takie "mniej konieczne" nie mam miejsca w najbliższych czytelniczych planach. I tak od Nowego Roku przechodzę na tryb "slow read" ;-)

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów