Nie, nie pomyliłam się. Tak właśnie brzmi tytuł nowej powieści Michaliny Kłosińskiej - Moedy, autorki, która oprócz kotów, czekolady i Brazylii uwielbia także bawić się słowem, tworzyć językowe kalambury i budować z liter świat. Świat pełen zabawnych zdarzeń i uroczych postaci, w którym króluje miłość oraz obowiązują szczęśliwe zakończenia! Takiej książki jak "Kota lubi szanuje" akurat potrzebowałam, przeczytałam ją niemal jednym tchem w sobotni wieczór. Mogę teraz stwierdzić, że "są powody do mruczenia"!!!
Oto lekka i zwiewna komedia romantyczna o perypetiach pewnej Ani (zwanej Hanką, co bardziej oddaje jej temperament), która osiedla się na warszawskiej Pradze i, odwiesiwszy dyplomy z filozofii i socjologii na kołek, przez przypadek w sumie zostaje... sprzątaczką w agencji. Reklamowej uściślijmy, choć za ścianą mieszkania znajduje się też agencja, ale o nieco innym hmm... profilu. Nietaktem byłoby wyjawiać szczegóły fabuły, a zatem tylko kilka haseł na zachętę: charakterne koty, sobowtór znanego aktora, biała ropucha, biżuteria z modeliny i korespondencja z tajemniczym Gniewkiem. Śledząc perypetie Hanki nie sposób nie uśmiechać się pod - kocim- wąsem. To jednak nie tylko komedia, ale i bardzo życiowa opowieść, z której wynika, że nie powinno się zbytnio ufać pozorom i osadzać innych na podstawie pomówień, czy wyrwanych z kontekstu słów lub scen, a także, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i czasem trzeba tylko dać ludziom szansę. Dodatkowo to optymistyczna historia o tym, że żadna praca nie hańbi i można odnaleźć swoją drogę w zupełnie innej dziedzinie niż planowaliśmy, a przypadkowa pomyłka, może okazać się... szczęśliwym trafem. Wszystko jednak zależy od kreatywności i otwartości danej osoby. Hance tych cech nie brakowało, i chociaż bywało u niej krucho, to w końcu spadła jak kot na cztery łapy.
Naprawdę polubiłam tę dziewczynę i trzymałam kciuki za jej działania. Chciałabym się z nią zaprzyjaźnić w realu - tu pozwolę sobie sparafrazować Moedę - albo w innym Auchan.
Naprawdę polubiłam tę dziewczynę i trzymałam kciuki za jej działania. Chciałabym się z nią zaprzyjaźnić w realu - tu pozwolę sobie sparafrazować Moedę - albo w innym Auchan.
Skąd to "kota -lubi- szanuje"? Ten tytuł zaciekawia i budzi wiele skojarzeń.
Po lekturze już wiem, że to nie tylko żartobliwe nawiązanie do rymowanej wróżby z płatków, czy listków. Zanim wyjaśnię moją teorię, przez chwilę pozostanę przy tym słowach tego wierszyka.
"Nie chce, nie dba" - tego chyba nie może powiedzieć żaden pasjonat czytania o książce, zwłaszcza trafiającej w jego upodobania, czy też aktualne zapotrzebowania czytelnicze.
"Żartuje" - jak najbardziej w przypadku beletrystyki humorem podszytej i w dobry nastrój wprowadzającej!
"W myśli, w mowie, w sercu" - oczywiście: literatura!
"Na ślubnym kobiercu" - i tu przychodzą na myśl romansidła uwieńczone happy endem, baśniową formułą typu "i żyli długo i szczęśliwie". W tym konkretnym przypadku mamy jednak do czynienia z komedią romantyczną, w której - dla odmiany - weselne dzwony nie biją bohaterom, choć mając na uwadze rozwój wydarzeń, nie są wykluczone w przyszłości.
Wracając do meritum.
Nie przypadkowo w tytule i na okładce pojawił się kot, albowiem koci wątek zajmuje w powieści ważne miejsce i całkiem sporo "sierściuchów" się tam przewija. Główna bohaterka sama ma 2 futrzastych ulubieńców, a jednym z jej zleceń jest weekendowa opieka nad tajemniczym kocurem. Skojarzenie słów "kocha" i "kota" może wydawać się zaskakujące, ale - zastanowiwszy się głębiej - widać związek, oczywiście uczuciowy!
Wracając do meritum.
Nie przypadkowo w tytule i na okładce pojawił się kot, albowiem koci wątek zajmuje w powieści ważne miejsce i całkiem sporo "sierściuchów" się tam przewija. Główna bohaterka sama ma 2 futrzastych ulubieńców, a jednym z jej zleceń jest weekendowa opieka nad tajemniczym kocurem. Skojarzenie słów "kocha" i "kota" może wydawać się zaskakujące, ale - zastanowiwszy się głębiej - widać związek, oczywiście uczuciowy!
Natomiast co do słów "lubi", "szanuje" to mam takie wyjaśnienie: oprócz miłosnych perypetii, w książce znajdują się przykłady przyjaźni, wzajemnej życzliwości, takiego fajnego kumpelstwa.
Hanka wykazuje wiele empatii i zrozumienia dla ludzi, których los stawia jej na drodze. Wyciąga pomocną dłoń do Ryśka - potężnego acz niezbyt rozgarniętego draba, pracującego jako ochroniarz, pomaga Marzenie, która uciekła z agencji niemal tak jak stała. Z uwagą i życzliwością poświęca czas starszej samotnej pani, u której początkowo miała sprzątać. Bez wahania otacza opieką chorego Francuza, wnuka wspomnianej staruszki. Dotrzymuje towarzystwa nawet kotu, na życzenie jego właściciela. Niewątpliwie dziewczyna darzy szacunkiem ludzi bez względu na ich status społeczny i finansowy, nie bawi się nimi niczym "pani akant" Oliwia. Szanuje też pracę, niezależnie od jej charakteru. Przygotowując kampanię reklamową czy organizując sprzątanie grobów stara się dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie zawieść oczekiwań.
Nie można zapominać, że powieść Michaliny Kłosińskiej - Moedy to komedia romantyczna, z założenia oparta na konwencji romansu, więc z góry wpisana jest w nią pewna przewidywalność i nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by domyślić się finału. Po drodze jest jednak tak zabawnie, że czytając - nie myśli się o zakończeniu, chcąc jak najdłużej towarzyszyć bohaterom w ich perypetiach oraz cieszyć się żartobliwymi zwrotami i zabawnymi niuansami. Tak to zręcznie autorka napisała, że wątek romantyczny jakby "przycichł" wśród innych tematów i tych wszystkich szczegółów. Sam w sobie jest on bardzo ładny, muszę przyznać. Całość według mnie wypadła bardzo zgrabnie i powabnie.
"Kota lubi szanuje" polecam po pierwsze osobom z poczuciem humoru, które potrafią złapać konwencję i "widzą" jak autorka do nich mruga okiem; po drugie - miłośnikom kotów, po trzecie - fanom komedii romantycznych, a po czwarte - wszystkim, którzy mają ochotę na przyjemną i zabawną opowieść poprawiającą nastrój. MRRR!!!
Hanka wykazuje wiele empatii i zrozumienia dla ludzi, których los stawia jej na drodze. Wyciąga pomocną dłoń do Ryśka - potężnego acz niezbyt rozgarniętego draba, pracującego jako ochroniarz, pomaga Marzenie, która uciekła z agencji niemal tak jak stała. Z uwagą i życzliwością poświęca czas starszej samotnej pani, u której początkowo miała sprzątać. Bez wahania otacza opieką chorego Francuza, wnuka wspomnianej staruszki. Dotrzymuje towarzystwa nawet kotu, na życzenie jego właściciela. Niewątpliwie dziewczyna darzy szacunkiem ludzi bez względu na ich status społeczny i finansowy, nie bawi się nimi niczym "pani akant" Oliwia. Szanuje też pracę, niezależnie od jej charakteru. Przygotowując kampanię reklamową czy organizując sprzątanie grobów stara się dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie zawieść oczekiwań.
Nie można zapominać, że powieść Michaliny Kłosińskiej - Moedy to komedia romantyczna, z założenia oparta na konwencji romansu, więc z góry wpisana jest w nią pewna przewidywalność i nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by domyślić się finału. Po drodze jest jednak tak zabawnie, że czytając - nie myśli się o zakończeniu, chcąc jak najdłużej towarzyszyć bohaterom w ich perypetiach oraz cieszyć się żartobliwymi zwrotami i zabawnymi niuansami. Tak to zręcznie autorka napisała, że wątek romantyczny jakby "przycichł" wśród innych tematów i tych wszystkich szczegółów. Sam w sobie jest on bardzo ładny, muszę przyznać. Całość według mnie wypadła bardzo zgrabnie i powabnie.
"Kota lubi szanuje" polecam po pierwsze osobom z poczuciem humoru, które potrafią złapać konwencję i "widzą" jak autorka do nich mruga okiem; po drugie - miłośnikom kotów, po trzecie - fanom komedii romantycznych, a po czwarte - wszystkim, którzy mają ochotę na przyjemną i zabawną opowieść poprawiającą nastrój. MRRR!!!
PS. Niemal równoległe do "Kota..." przeczytałam "Miłosne kolizje" tej samej autorki, ale o tym opowiem innym razem. Chcecie? ;-)
Tytuł mnie nie przekonał, lubię koty ale chyba nie jestem kociarą a mimo to... po Twojej recenzji bardzo chcę tę książkę przeczytać :) Sama teraz dorabiam jako sprzątaczka i jestem ciekawa wesołych sytuacji z tym związanych ^^
OdpowiedzUsuńO, widzisz... To możesz wziąć przykład z Hanki, kotów brać nie musisz ;-D
UsuńJaka fajna recenzja, autorka powinna ją sobie wkleić do pamiętnika. osobiśxie uważam, że dobra książka, nawet komedia romantyczna nie jest zła.
OdpowiedzUsuńKusisz :)
OdpowiedzUsuń