wtorek, 13 maja 2014

"Znaki szczególne" P. Wilk


Okładka książki Znaki szczególne"Znaki szczególne" to książka... szczególna, szczególnie (powtórzenia zamierzone!) dla pokolenia dzisiejszych +/- trzydziestolatków, którzy z doświadczenia znają rzeczywistość i jej przemiany opisywane przez autorkę - rocznik '80.
Paulina Wilk na kanwie własnych wspomnień z dzieciństwa, okresu dorastania i wchodzenia w dorosłość pokazała transformację, jaka się dokonywała w życiu Polaków na przestrzeni ostatnich kilku dekad, zwłaszcza w związku z przełomem '89.
Opowiedziała o miasteczku z osiedlem wojskowym -  przestrzeni podzielonej torami, o czasach, gdy dzieci bawiły się  podkładając aluminiową złotówkę pod szyny (przejeżdżającego później) pociągu, wyjadały vibowit z saszetki,biegły z podwórka na dobranockę, kolekcjonowały na regale puszki po zagranicznych napojach, nagrywały piosenki na magnetofon Kasprzak...itp. itd.... Następnie o tym, jak otworzyły się dla młodego pokolenia różne możliwości - studia, wyjazdy, praca - już w nowym systemie politycznym.O wolności, niezakorzenieniu, takim zawieszeniu w przejściu, w "korytarzu transformacyjnym", o byciu "pomiędzy starym a nowym", o wspólnych znakach generacji.
To o nas.
Trudno jednoznacznie zaklasyfikować tę publikację. Ta proza wspomnieniowa ma w sobie coś z reportażu.  Na własny użytek wymyśliłam nazwę "reportaż autobiograficzno-socjologiczny".
Ogólnie "Znaki..." podobały mi się, choć nie zachwyciły aż tak, jak się spodziewałam. Początkowe rozdziały (wspomnieniowe) czytało mi się o wiele lepiej niż te końcowe (bliższe naszym czasom). Nie żałuję jednak lektury, to ważna książka.



9 komentarzy:

  1. Jest u mnie druga w kolejce do czytania, początek całkiem, całkiem, choć po lekturze "Lalek w ogniu" nie spodziewam się szału.;(
    Czy Tobie też przeszkadzało częste pisanie per "my"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisywałam już wczoraj, ale pojawiały się problemy techniczne. Zatem od nowa...
      "Lalek..." nie czytałam, więc nie mam porównania.
      Wydaje mi się, że właśnie o to "my" chodziło, skoro to ma być portret generacji. Tylko nie wszystkie doświadczenia autorki są wspólne dla wszystkich, nie każdy może się utożsamić. Stąd może irytować to "my". Faktycznie może za dużo tego "my" zastosowano.
      A szczerze powiedziawszy, pod koniec książka mnie nużyła.

      Usuń
    2. Nużyła? Hm, miejmy nadzieję, że dotrwam;)
      Portret generacji, hm. Autorka zapomina, że ile ludzi, tyle życiorysów. Samo posiadanie ojca wojskowego już daje duże fory (znam takie przypadki z własnej klasy licealnej), a ilu nastolatków takowych miało? No, ale wstrzymam się z uwagami do czasu skończenia książki.

      Usuń
    3. Portret, ale nie taki jednolity, oparty na tych wspólnych, szczególnych znakach, które stara się wyłuskać.
      Mnie najbardziej odpowiadały te fragmenty wspomnieniowe- o puszkach na regale, o nagrywaniu na magnetofon itp/
      To, co później, jakoś mi przemknęło, nie dość skupiona czytałam, stąd znużenie

      Usuń
    4. Jestem w połowie i przyznam, że wyliczanka WSZYSTKIEGO (co w regale, piórniku, kinie, sklepie itp.) już mnie nuży.;(

      Usuń
    5. My to znamy z autopsji, toteż może nużyć, dla mnie było takim podsumowaniem wspomnień, ale dla młodszych pokoleń - to istotne, pokazanie im jak wtedy było, jak teraz mają inaczej itp.
      Tematyka tak, ale całośc opisu nie zachwyca tak jak niby miało.
      Mocno się teraz zastanawiam, jak się skończyły "Znaki...", bo mi umknęło, a nie sprawdzę, bo książka pojechała "się czytać" do rodziny.

      Usuń
    6. Ostatni rozdział nazywa się "Pobite gary" i mówi z grubsza o rozczarowaniu polityką (i jej skutkami dla obywateli).
      Próbowałam wczoraj skończyć książkę, ale jak utknęłam w połowie, tak nic nie było mnie w stanie pchnąć do przodu. Pewnie z powodów, o którym piszesz w ostatnim komentarzu, choć jestem z nieco starszego pokolenia. Tak czy owak, uważam, że reklamowanie tej książki jako "pierwszej AUTOBIOGRAFII POKOLENIA urodzonych około 1980 roku" jest grubą przesadą i nie świadczy dobrze o poczuciu realizmu autorki. Co najmniej połowa jej "pokolenia" miała zupełnie inną historię, poczynając od wykształcenia i aspiracji. Nie jest dobrze mierzyć wszystkich własną miarą.;(

      Usuń
  2. Mamy podobne odczucia. Mnie to "my" trochę drażniło. Też się nastawiałam na więcej szału, ale szału nie było. Jest dobrze, jest dobrze, nie jest źle. Poprawnie rzec by można. Ale na półce u mnie pozostaje. to jednak ważna pozycja.

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów