Śniło mi się, że wyszłam na balkon. Był otoczony drewnianą barierką, pośrodku której znajdowała się otwarta furtka. Na dworze panowała żółtawa szarość i mgła, wyglądało tak jak przy zaćmieniu słońca. Było około dziewiątej rano.
Dziwiłam się, gdzie podziały się moje kwiaty, nigdzie nie widziałam moich balkonowych doniczek z roślinami. Szafka po lewej stronie była pusta, podobnie parapet zewnętrzny (nasz balkon jest duży i zabudowany - przypis autora ;-)). Potem zobaczyłam te doniczki, zgrupowane po prawej stronie, na posadzce, na jakimś kwadratowym postumencie, obok stała suszarka na pranie, pod nią - deska do prasowania. Zupełnie inaczej.
Wyjrzałam na osiedle. Cisza, pustka, dziwne światło. Taka właśnie żółtawa szarość. Na placu zabaw nie było piaskownicy, huśtawki, zjeżdżalni, karuzeli. Zabrali, bo ma być koniec świata - wyjaśniłam sobie sama to zjawisko.
Wyjrzałam na osiedle. Cisza, pustka, dziwne światło. Taka właśnie żółtawa szarość. Na placu zabaw nie było piaskownicy, huśtawki, zjeżdżalni, karuzeli. Zabrali, bo ma być koniec świata - wyjaśniłam sobie sama to zjawisko.
Kurtyna.
A to widok z zupełnie innego okna, w dodatku z marca, kwiat już przekwitł był... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)