piątek, 13 kwietnia 2012

Za kulisami cyrku - S. Gruen "Woda dla słoni"

Sara Gruen, Woda dla słoni, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011.
"Woda dla słoni" należy do grona książek, które pochłania się niemal jednym tchem, a podczas lektury przeżywa wiele emocji.  Już od dłuższego czasu chciałam poznać tę powieść kanadyjskiej pisarki, wystarczyła kiedyś mała wzmianka, bym nabrała na nią ochoty. Okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Ekranizacji, muszę przyznać, nie oglądałam i najprawdopodobniej nie będę. Wystarczą mi książkowe wrażenia, a tych mam pod dostatkiem.

Gdyby w "Familiadzie" padło pytanie "Kto pracuje w cyrku?" na pewno na tablicy wyświetliłyby się zgodne z odpowiedziami ankietowanych hasła: klauni, akrobaci, treserzy zwierząt, magik. Może pojawiłby się linoskoczek, żongler i woltyżerka, ktoś by podał konferansjera, czy muzyków z orkiestry. Chyba jednak nikomu do głowy nie przyszłoby wymienić robotników technicznych, rozstawiających namioty, zajmujących się menażerią, transportem,  zaopatrzeniem. Zapewne nie wspomniano by także o weterynarzu. Tymczasem cyrk tworzą nie tylko kierownicy i artyści, ale też pracownicy, ogólnie rzecz biorąc, fizyczni. Rzadko kiedy jednak zaglądamy za kulisy..... Sara Gruen w swojej bestsellerowej powieści pokazuje, że przybytek rozrywki ma drugie oblicze. Gdy zgasną światła i ucichnie gwar, a ostatni widzowie opuszczą trybuny, magię widowiska przesłania pył codziennego znoju. Splendor, parada i błyszczące cekiny ustępują miejsca ciężkiej pracy, cierpieniu i upokorzeniu. Na zapleczu wcale nie jest tak wesoło jak na arenie. Często dochodzi do zatraty wartości, by tylko "show must go on...".

Cyrk dla jednych jest pasją, dla drugich - przekleństwem. Dla Jacoba Jankowskiego - głównego bohatera i zarazem narratora  o polskich korzeniach - stanowi niemal całe życie, dom. Tu bowiem przeżył niezapomnianą lekcję i wiele doświadczył, z tym związał się na kilku płaszczyznach: prywatnej i zawodowej. Nic więc dziwnego, że  dźwigając na karku dziewiąty krzyżyk, Jacob, emerytowany weterynarz, powraca myślą do tamtego lata, kiedy po rodzinnej tragedii wskoczył do pociągu... Przybycie cyrku do miasteczka oglądane z okien domu opieki oraz scysja z nowym pensjonariuszem o tytułową "wodę dla słoni" wzbudzają wspomnienia. Zresztą już czas, by zrzucić zasłonę milczenia i opowiedzieć historię, która rozegrała się w instytucji pod nazwą "Najbardziej Osobliwe Widowisko na Ziemi Braci Benzinich" - w latach trzydziestych XX wieku w Stanach Zjednoczonych.

Cyrkowe środowisko stanowi tło dla wątku romansowego. Przyznać trzeba, że jest on bardzo schematyczny. Mamy bowiem taką trójkę: niedoświadczony młodzieniec - fascynująca piękna kobieta - zazdrosny i nieobliczalny mąż. Droga do happy endu jest kręta i wyboista, nie obędzie się bez ofiar. Momentami nieco melodramatyczne, ale przecież romantyczne historie mają rzesze zwolenników. Zapowiadana w nocie na okładce "porywająca opowieść o niezwykłej miłości i wielkiej przygodzie" byłaby przesadnym określeniem, gdyby skupić się tylko na uczuciach dwójki amantów. Gdy jednak do tego dodamy miłość do zwierząt, pasję i niecodzienne, jak by nie patrzeć, okoliczności, znajdziemy uzasadnienie tego entuzjastycznego opisu.

"Woda dla słoni" nie jest li i jedynie opowieścią o miłości. To także, a nawet przede wszystkim, opowieść o zawiłych meandrach ludzkiego losu, o ludzkiej godności, o starości, samotności, potrzebie bycia szanowanym i uczuciu bycia zbędnym, o przyjaźni i nienawiści, o zwierzętach, o ich sprycie i mądrości, o ludzkiej bezwzględności, okrucieństwie, o dążeniu do sukcesu po trupach,  żądzy zysku i sławy. Gorzki to obraz, przedstawiający wiele przykładów ciemnej strony życia, zawierający przykre i dramatyczne sceny. Na szczęście - dla równowagi - został okraszony szczyptą humoru i zakończony optymistycznie. Wiele emocji i wiele refleksji przynosi.

Wśród bohaterów są zwycięzcy i przegrani. Chciałoby się, aby złych ukarano, a dobrych nagrodzono, jednak nie do końca tak się stało, cóż losy bywają zagmatwane... Na uwagę zasługuje postać Waltera Kinko, karła, który z pozoru był gburowaty i zdziwaczały, ale miał wielkie serce. Okazał je nie tylko Jacobowi, z którym mieszkał w wagonie,  ale też  staremu  pijakowi zwanemu Wielbłądem, łamiąc niepisaną zasadę, że artyści nie bratają się z robotnikami. Ważną rolę odgrywają zwierzęta, bez których  cyrk Wuja Ala nie istniałby, czytelnik za ich sprawą nieraz zmartwieje ze zgrozy (los okulałych koni) albo pokręci głową z podziwu (kontakt i  reakcje orangutana), bądź też uśmiechnie się ( słoń w warzywniku). Spośród menażerii, którą miał pod swą pieczą Jacob, szczególnie należy wspomnieć o słonicy Rosie, która  rzekomo "była tępa jak worek młotków", ale wystarczyło znaleźć klucz do jej zachowania, by wspaniale z nią pracować. Jacob przypadkiem to potrafił....
Odnośnie głównego bohatera, to bardziej  polubiłam go jako zrzędliwego upartego staruszka, który wie, czego chce, niż jako 23- letniego absolwenta studiów weterynaryjnych, który miota się wśród załogi cyrkowego składu kolejowego. Daleko mu do bajkowego Doktora Dolittle, jego wspomnienia nie umywają się do opowiadań Jamesa Herriota. Trzeba mu jednak przyznać, że wykazywał się rzetelnością,odpowiedzialnością, wiernością zasadom.

Od strony konstrukcyjnej mamy do czynienia z dość typowym zabiegiem: w pierwszoosobowej narracji przeplatają się sceny współczesne z retrospektywnymi. W prologu poznajemy wycinek ważnego zdarzenia, stopniowo dowiemy się, jak do niego doszło i jaki był jego finał. Fabuła zyskuje niewątpliwie dzięki barwnym, częstokroć poruszającym,  realiom, w jakich została osadzona oraz żywemu językowi. Powieść jest bardzo "filmowa", nic dziwnego, że szybko została ujęta okiem kamery.

"Woda dla słoni" jest fikcyjną historią, ale nie całkowicie wyssaną z palca. Autorka, zainspirowana artykułem w prasie, poświęciła kilka miesięcy na "research" dotyczący dziejów amerykańskich cyrków, zgromadziła wiele publikacji , odwiedzała muzea, zbierała fotografie. Wiele szczegółów, anegdot, faktów zaadaptowała do swojej powieści, o czym nadmienia w posłowiu, wspomina także słonice Topsy i Starą Mamę, pierwowzory literackiej Rosie. Zamieszczone zostały dodatkowo reprodukcje zdjęć.

Życie  to teatr, a raczej cyrk....Jednym zdarza się błyszczeć na plakatach, drudzy wylatują z pędzącego pociągu. Rewelacja okazuje się bublem, a z kapelusza magika wyskakuje króliczek. Świat opisany przez Sarę Gruen nie jest  miniaturą rzeczywistości, ale w pewnej mierze pokazuje zachowania i mechanizmy, które nie zmieniają się mimo upływu lat i zmiany miejsc. 

"Wodę dla słoni" polecam nie tylko entuzjastom powieści obyczajowo- romansowych z ciekawym tłem, powinni ją obowiązkowo przeczytać ci, którzy z radością klaszczą w łapki, gdy na arenie tańczą konie, kłaniają się słonie, małpy skaczą niedościgle, a karzełek robi salto. Gdyby wiedzieli, jakim kosztem to się nieraz odbywa, nie pozostaliby biernymi gapiami, a zainteresowaliby się, czy zwierzętom (i ludziom) nie dzieje się krzywda.

Cyrk to rozrywka nie dla mnie, ale czytanie - jak najbardziej. Chętnie poznałabym pozostałe książki Sary Gruen, za które zdobyła prestiżowe nagrody. Mam nadzieję, że wydawcy zadbają, by pisarka nie pozostała u nas kojarzona wyłącznie z zekranizowaną historią Jacoba, Marleny, Augusta, Rosie i całej reszty.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Księgarniom Matras i Wydawnictwu Rebis



10 komentarzy:

  1. Poluję na tę powieść od jakiegoś czasu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka i film na jej podstawie już za mną. Bardzo mi się podobały:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magia cyrku nigdy na mnie nie działała, ale ta książka wydaje mi się warta uwagi. Poza tym okładka jest boska, jedna z najbardziej udanych, jakie widziałam:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpiszę zbiorowo: warto upolować i przeczytać, skoro i Kasandra tak rzecze ;-)
    Pozdrawiam wiosennie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Od kiedy ja ja planuje i jakoś mi się nie składa, ale kiedyś ją przeczytam, na pewno, jestem jej bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po książkę może sięgnę pewnego dnia, już kilka pozytywnych opinii o niej czytałam :)
    A cyrki są okropne. Nienawidzę takiego męczenia zwierząt...

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tę książkę :)Film również ciekawy!

    A ja dziś wygrałam wejściówkę do cyrku :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książki nie czytałam, natomiast film obejrzałam z dużym zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Filmu oglądać trochę się obawiam... bo pewne sceny łatwiej czytać (i nie wyobrażać sobie zanadto)niż oglądać, a ja za wrażliwa jestem na cierpienie zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oglądałam jakiś czas temu, ale nie wryły mi się w pamięc drastyczne sceny, więc pewnie były bardziej soft niż hard. Oglądając film nie miałam świadomości, iż jest on ekranizacją :)

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów