Już wiem, co się zdarzyło w hotelu Gold, ale nie jestem pewna, czy zaliczanie tej książki do literatury kryminalnej jest słuszne. Chyba, że pojęcie " współczesny kryminał" rozumiemy bardzo szeroko. Nie bardzo też zgadzam się, że to "historia miłosna" czy "opowieść o miłości", w każdym razie nie taka typowa. Taka chyba uroda współczesnych powieści, że są hybrydami gatunkowymi. Jeśli są zgrabnie skonstruowane, to taki misz-masz wychodzi im tylko na dobre. Osobiście bardzo lubię literaturę tego typu.
"Nic nie jest takie, jakie się początkowo wydaje" - te słowa umieszczone na okładce idealnie wprowadzają czytelnika w tajemniczy klimat, a i pierwsze zdanie ("Tego dnia, kiedy umarła Sylvia Kristel, gwiazda najsłynniejszego filmu erotycznego świata, Emmanuelle, wdowa po flamandzkim pisarzu Hugonie Clausie, zaprosił mnie do swojego gabinetu profesor Jarecki") niesie w sobie przedsmak i zapowiedź - jakże interesującej- całości.
Narracja prowadzona jest z punktu widzenia głównego bohatera - Antoniego Topoli, pisarza i doktora uniwersyteckiego, który z ramienia uczelni jedzie na kongres naukowy do Wiednia, by w zastępstwie swego przełożonego odczytać referat. Wyjazd okazał się obfity w emocje i perypetie. W tym - nasz bohater został uwikłany w śledztwo w sprawie śmierci znanego kolekcjonera sztuki i zaginięcia cennego rysunku. Nic nie jest jednak takie, jak by się mogło wydawać, a zakończenie - zupełnie zaskakuje.
Dostrzegłam w powieści regionalne "smaczki" (porcelana z Ćmielowa, Kielce). To szczegóły, które można pominąć, ale mi akurat "wpadły w oko". Najważniejsze jednak są motywy historii sztuki ( malarstwo Gustava Klimta oraz twórczość Egona Schiele - tu przy okazji funkcja edukacyjna, bo o ile tego pierwszego znam i lubię, to o drugim - dowiedziałam się po raz pierwszy) i tematyka żydowska ( temat kongresu stał się "punktem zaczepnym" do wprowadzenia tych treści), po części też austriacka. Dużo ironii, takiego ironicznego podszycia. Wypunktowując główne wątki, tematy nie można zapomnieć o ludzkich relacjach, uczuciach, to bohaterów łączy samotność, wyobcowanie.
Co jeszcze... Dodam, że śledztwo komisarza Manfreda Bluma nad domniemaną kradzieżą dzieła sztuki przypominało mi nieco działania Porfirego Pietrowicza. Wiedeński policjant jednak nie był tak dobrym psychologiem.
Z powieści - w moim odczuciu - emannuje spokój, harmonia, mimo tego, iż opisywane wydarzenia do zwykłych i spokojnych nie należą (np. wizyta na planie filmu porno), a choć momentami bywa mało subtelnie, to też to jakoś "gra" i nie powoduje niesmaku.
W jednej z opinii spotkałam się ze stwierdzeniem, że powieść jest napisana "drewnianym" językiem. Nie zgadzam się z tym. Nie każdego cechuje epicka rozlewność, a i nadmiar ozdobników nieraz bardziej szkodzi niż pomaga. Przynam, ze nieco jeżę się na teksty, w których każdy, ale to każdziutki, rzeczownik okraszony jest przymiotnikiem, czy określeniem. Proza Grzegorza Kozery jest konkretna, oszczędna w słowach, pozbawiona zagmatwanych i długich na pół strony zdań. Przemawia do czytelnika krótką, wyraźną frazą, po żołniersku ;-) Rzecz gustu.
W jednej z opinii spotkałam się ze stwierdzeniem, że powieść jest napisana "drewnianym" językiem. Nie zgadzam się z tym. Nie każdego cechuje epicka rozlewność, a i nadmiar ozdobników nieraz bardziej szkodzi niż pomaga. Przynam, ze nieco jeżę się na teksty, w których każdy, ale to każdziutki, rzeczownik okraszony jest przymiotnikiem, czy określeniem. Proza Grzegorza Kozery jest konkretna, oszczędna w słowach, pozbawiona zagmatwanych i długich na pół strony zdań. Przemawia do czytelnika krótką, wyraźną frazą, po żołniersku ;-) Rzecz gustu.
To było moje drugie, a na pewno nie ostatnie, spotkanie z twórczością kieleckiego pisarza. Wyczuwam w niej coś z Pilcha, a to dobry kierunek dla moich czytelniczych wyborów. Tę książkę przeczytałam już jakiś czas temu, ale dopiero teraz zebrałam się do napisania niniejszej notatki, której nie mogło nie być! Nie godzi się wszak pomijać milczeniem tak zacnej lektury.
Wkrótce ukaże się wznowienie "Białego Kafki", a nowa powieść Pana Grzegorza - w przygotowaniu. Jest zatem na co czekać.
Gdy zobaczyłem tytuł, to zaraz mi się przypomniał Janusz Kaczmarek i to, co się wydarzyło w hotelu Marriott ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba nie jest literackie skojarzenie ;-) Nie wiem, o co chodzi z Marriotem, ale w tematyce hotelowej to jeszcze "Grand" ;-)
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam tę powieść i uznałam ją za świetna powieść psychologiczną z wątkiem kryminalnym i romansem w tle :) Ogólnie polecam - warto zapoznać się z twórczością pana Grzegorza :)
OdpowiedzUsuńWiem, że warto.
Usuń