wyd. 2014 |
Nie pozostało nic innego, jak udać się do cukierni po kawałek makowego ciasta i zasiąść do czytania!
Anna Klara Majewska zdecydowała się opowiedzieć dalsze dzieje Magdaleny Kalińskiej - zwariowanej butoholiczki, projektantki wnętrz, która po życiowych perypetiach pojechała szukać szczęścia na Majorce - założyła tam kawiarnię z makowymi tortami własnego wypieku, nawiązała przyjaźnie i znalazła szanse na szczęśliwy związek. Tym razem bohaterka zbliżając się do "rubikonu" 40 lat musi zmierzyć się z: buntem dorastającego ekscentrycznego syna, który swym zachowaniem wpędza ją do grobu, zwiększającym się dystansem ze strony zapracowanego Marka, fanaberiami matki i resztą rodzinnych spraw, kłopotami wspólniczki, a nader wszystko z poczuciem utraty swojej atrakcyjności. Lekarstwem na problemy wydaje się powrót na ukochaną wyspę, gdzie czas biegnie jakby inaczej. Tam jednak też dużo się dzieje i trudno o pełny relaks, ale sama zmiana otoczenia to już coś.
Życie Magdy nadal toczy się na wysokich obrotach, autorka zadbała, by nie było miejsca na nudę. Romanse, podstępy, oszustwo w handlu nieruchomościami, starzy znajomi i nowe twarze, zabawne sytuacje i sprawy na serio, a do tego motyw Chopina - czytelnikom też nie można pozwolić na ziewanie. Miło było znów spotkać Czeszkę Ivankę w jej odwiecznej kusej kiecce, Zdenka - chorwackiego złotą rączkę, Altosa i jego wiernego psa Wasana, ale i poznać nowe, nietuzinkowe postaci - jak skomplikowana "Pofastrygowana", czy taka, jakby to nazwać,"siermiężna" Ewa.
W powieści dużo się dzieje, królują zabawne dialogi i śmieszne sytuacje. Jednak obecna jest też atmosfera nieuchronnego końca przygody z "Amapolą" i zmian w życiu bohaterki. Zwariowana nieco fabuła może przyprawiać o zawrót głowy, parsknięcie śmiechem, ale także o irytację. Nie każdemu bowiem może przypadać do gustu taki typ humoru i styl narracji.
Pewne sceny i sytuacje są karykaturalne, przejaskrawione, wydaje się to celowym zabiegiem, czytelnikom ku rozrywce. Tak też w ogóle należy traktować całą powieść, nieco z przymrużeniem oka, z uśmiechem.
Ładnych parę lat wstecz panowała moda, czy nawet był konkurs, na "polską Bridget Jones". To zaowocowało wysypem tzw. "babskich" powieści, mniej lub bardziej udanych. Sztuką bowiem stworzyć coś nie będące kopią ani parodią, jednocześnie zachowując w pewnym stopniu podobieństwo i nadając nową jakość. Moim zdaniem, Majewskiej to się udało znakomicie. Jej książki nie silą się na bycie drugim "Dziennikiem Bridget Jones", ale mają w sobie coś z niego, to właśnie ten kierunek, ten klimat! Postawiłabym je obok siebie na półce.
Ładnych parę lat wstecz panowała moda, czy nawet był konkurs, na "polską Bridget Jones". To zaowocowało wysypem tzw. "babskich" powieści, mniej lub bardziej udanych. Sztuką bowiem stworzyć coś nie będące kopią ani parodią, jednocześnie zachowując w pewnym stopniu podobieństwo i nadając nową jakość. Moim zdaniem, Majewskiej to się udało znakomicie. Jej książki nie silą się na bycie drugim "Dziennikiem Bridget Jones", ale mają w sobie coś z niego, to właśnie ten kierunek, ten klimat! Postawiłabym je obok siebie na półce.
Czy druga część jest równie dobra jak pierwsza? Trudno ocenić. Zawsze przecież tamta ma 'fory', bo... była pierwsza - z całym swym zakręceniem, humorem, postaciami.
Czy można "Powrót..." czytać niezależnie od "Roku..."? Może i można, ale po co.... skoro lepiej zafundować sobie od razu dwie porcje przyjemnej rozrywki z Majorką w tle!
Powróciłam na Majorkę dzięki Wydawnictwu Wielka Litera.
Po Twojej recenzji już wiem, że sięgnę. Właśnie mam taki czas na książkę z "humorem i zakręceniem"...
OdpowiedzUsuńczyli lektura w sam raz na lato :) Zapamiętam. No i mam w końcu na półce Rok na Majorce. Zacznę zatem od początku :)
OdpowiedzUsuńZerknijcie do kiosków, bo miały być te książki jako dodatek do Vivy i czegoś tam jeszcze.
UsuńMiłego czytania letnią porą!
Gdyby nie Ty w życiu bym nie trafiła na ten cytat. Wydawnictwo mogłoby sprezentować taką "cytowaną" książkę :)
OdpowiedzUsuńSama się zdziwiłam miło. Książkę zamówiłam do recenzji, bo chciałam poznać drugą część, skoro czytałam pierwszą.
UsuńPrzyszła, rzuciłam na półkę potem po ładnych paru dniach, czy nawet tygodniu - dwóch wyjęłam szukając kolejnej lektury, przyglądam się bliżej, a tu... zaraz, zaraz, skąd ja kojarzę te słowa...
Nie powiem, bardzo się ucieszyłam, pierwszy raz byłam na okładce cytowana ;-)