"A otóż i macie wszystko.
Byłem jak lipy szelest,
na imię mi było Krzysztof,
i jeszcze ciało - to tak niewiele.
Byłem jak lipy szelest,
na imię mi było Krzysztof,
i jeszcze ciało - to tak niewiele.
(...)
( fragm. wiersza "Rodzicom" K. K. Baczyński)
Niedawno ukazała się fabularna opowieść biograficzna o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim "Ty jesteś imię moje" pióra Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak. Ta podobno fenomenalna powieść cieszy się ostatnio dużą popularnością. Jeśli poprzez beletrystyczną formę więcej osób zainteresuje się postacią poety i jego twórczością, to znakomicie. Nie można przecież pozwolić, by niezwykła, przejmująca do szpiku kości poezja Baczyńskiego poszła w zapomnienie, jak też trzeba ocalić pamięć o pokoleniu Kolumbów, wśród których było tak wiele diamentów, niestety , straconych bezpowrotnie.
Warto jednak sięgać do rozmaitych źródeł biograficznych. Chciałam przedstawić, przypomnieć książkę "Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila" autorstwa Wiesława Budzyńskiego. Nakładem Wydawnictwa M ukazało się w 2014 roku jej wydanie V uzupełnione.
To nie jest taka typowa biografia, w której po kolei poznajmy cały życiorys jej bohatera. Budzyński skupia się nie tylko na sylwetce poety, ale krążąc wokół niej poświęca uwagę też jego żonie, rodzicom, teściom, sąsiadom, mieszkańcom domów, w których mieszkali Baczyńscy, ekshumacjom grobów, figurce Matki Boskiej podarowanej w prezencie ślubnym, powojennym losom kolegów (głównie dowódcy bat. "Zośki"-Deczkowskiego), staraniom o wydanie dzieł, a także wspomina o zmarnowanych funduszach z honorariów, za które miały być przyznawane stypendia. Zbiera różne relacje, zapisuje wypowiedzi (ale nie jest to dosłowny zapis rozmów), przedstawia różne tropy i poboczne wątki, konfrontuje ze sobą nieraz sprzeczne informacje.
Przedstawia dwie wersje śmierci Krzysztofa - według jednej zginął na wieży ratuszowej, według drugiej - w Pałacu Blanka. Przy tym mamy zapis badania tej sprawy, naukowe "śledztwo", odrzucanie błędnych tropów, weryfikacja, dochodzenie małymi krokami do prawdy. Oto jak sam autor mówi o swojej roli:
"Na pototalitarnym klepisku biograf staje się detektywem; nie tylko "opisywaczem cudzego życia", ale geologiem grzebiącym w popiołach i ludzkiej pamięci" (s. 12)
Budzyński - specjalista od K.K. Baczyńskiego i B. Schulza - okazał się znakomitym detektywem i publicystą, niezwykle dociekliwym i skrupulatnym biografem. Jego książka to efekt fascynacji legendą poety, ponad trzydziestoletniej wędrówki jego śladami, mrówczej pracy, ale też wielkiej pasji.
To nie jest taka typowa biografia, w której po kolei poznajmy cały życiorys jej bohatera. Budzyński skupia się nie tylko na sylwetce poety, ale krążąc wokół niej poświęca uwagę też jego żonie, rodzicom, teściom, sąsiadom, mieszkańcom domów, w których mieszkali Baczyńscy, ekshumacjom grobów, figurce Matki Boskiej podarowanej w prezencie ślubnym, powojennym losom kolegów (głównie dowódcy bat. "Zośki"-Deczkowskiego), staraniom o wydanie dzieł, a także wspomina o zmarnowanych funduszach z honorariów, za które miały być przyznawane stypendia. Zbiera różne relacje, zapisuje wypowiedzi (ale nie jest to dosłowny zapis rozmów), przedstawia różne tropy i poboczne wątki, konfrontuje ze sobą nieraz sprzeczne informacje.
Przedstawia dwie wersje śmierci Krzysztofa - według jednej zginął na wieży ratuszowej, według drugiej - w Pałacu Blanka. Przy tym mamy zapis badania tej sprawy, naukowe "śledztwo", odrzucanie błędnych tropów, weryfikacja, dochodzenie małymi krokami do prawdy. Oto jak sam autor mówi o swojej roli:
"Na pototalitarnym klepisku biograf staje się detektywem; nie tylko "opisywaczem cudzego życia", ale geologiem grzebiącym w popiołach i ludzkiej pamięci" (s. 12)
Budzyński - specjalista od K.K. Baczyńskiego i B. Schulza - okazał się znakomitym detektywem i publicystą, niezwykle dociekliwym i skrupulatnym biografem. Jego książka to efekt fascynacji legendą poety, ponad trzydziestoletniej wędrówki jego śladami, mrówczej pracy, ale też wielkiej pasji.
Wznawianie publikacji nie wiąże się tylko z dodrukiem wyczerpanego nakładu, ale z zaktualizowaniem danych, uzupełnieniem o nowe treści, często dopiero teraz odnajdywane są dokumenty, rękopisy, albo po prostu nie mogły być zamieszczone z powodu cenzury. Tragiczny los młodego Baczyńskiego wzrusza, potęgują to jeszcze fotografie z lat dziecinnych, wspomnienia o nim. Wiele umieszczono tu kwestii, o których milczą krótkie biogramy i notatki w podręcznikach literatury. Nie jest to jednak zbiór ciekawostek i anegdot, a już na pewno nie źródło sensacji. To próba nakreślenia w miarę wszechstronnego portretu Krzysztofa Kamila oraz tła, w jakim przyszło mu egzystować. Biografia ta liczy 20 rozdziałów, jest ilustrowana zdjęciami i opatrzona obszernymi przypisami, spisem ilustracji oraz notami.
Podczas lektury nie mogłam się pozbyć myśli, jak bardzo autor "Elegii o chłopcu polskim" przypomina mi Juliusza Słowackiego i nie chodzi o porównanie w zakresie twórczości, czy pokrewieństwo dusz, ale o podobieństwo relacji z matką. Stefania Baczyńska, moim zdaniem, ma dużo z Salomei (zaborczość wobec syna, nadopiekuńczość, egoizm). Kolejna myśl - to taka, że przykład Baczyńskiego i jego żony to argument potwierdzający poglądy Stanisława Likiernika, że Powstanie Warszawskie było tragedią, katastrofą, wydarzeniem o druzgocących skutkach. Ktoś się porwał z motyką na słońce, w wyniku czego przelano na darmo( ? tu pojawia się pytanie o sens, o zwycięstwo moralne) morze krwi i tyle poniesiono ofiar, strat. Zginęli wybitni, wyjątkowo utalentowani ludzie. Nie o wielkość talentu jednak chodzi, ale w ogóle o tyle ludzkich istnień... I nikt nie wyjmie nam z oczu bolesnego szkła, gdy myślimy o tamtych dniach.
Wiele podanych faktów i zasygnalizowanych kwestii znacznie wzbogaciło moją wiedzę o Baczyńskim, jego postawie jako poety i żołnierza oraz o okolicznościach, w jakich żył i zginął. Skrupulatność, dbałość o wiarygodność, długoletnia, mrówcza praca Budzyńskiego wywołują podziw. Treść zaciekawia i nieraz prowadzi do wzruszeń.
"Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila" to wartościowa i jedyna w swoim rodzaju biografia, z którą warto się zapoznać. Polecam zarówno tym, którzy poezją Baczyńskiego są zafascynowani, jak też tym, którzy niewiele wiedzą na jego temat bądź chcą nieco odbrązowić legendę i poszerzyć wiadomości z podręcznika literatury.
Podczas lektury nie mogłam się pozbyć myśli, jak bardzo autor "Elegii o chłopcu polskim" przypomina mi Juliusza Słowackiego i nie chodzi o porównanie w zakresie twórczości, czy pokrewieństwo dusz, ale o podobieństwo relacji z matką. Stefania Baczyńska, moim zdaniem, ma dużo z Salomei (zaborczość wobec syna, nadopiekuńczość, egoizm). Kolejna myśl - to taka, że przykład Baczyńskiego i jego żony to argument potwierdzający poglądy Stanisława Likiernika, że Powstanie Warszawskie było tragedią, katastrofą, wydarzeniem o druzgocących skutkach. Ktoś się porwał z motyką na słońce, w wyniku czego przelano na darmo( ? tu pojawia się pytanie o sens, o zwycięstwo moralne) morze krwi i tyle poniesiono ofiar, strat. Zginęli wybitni, wyjątkowo utalentowani ludzie. Nie o wielkość talentu jednak chodzi, ale w ogóle o tyle ludzkich istnień... I nikt nie wyjmie nam z oczu bolesnego szkła, gdy myślimy o tamtych dniach.
Wiele podanych faktów i zasygnalizowanych kwestii znacznie wzbogaciło moją wiedzę o Baczyńskim, jego postawie jako poety i żołnierza oraz o okolicznościach, w jakich żył i zginął. Skrupulatność, dbałość o wiarygodność, długoletnia, mrówcza praca Budzyńskiego wywołują podziw. Treść zaciekawia i nieraz prowadzi do wzruszeń.
"Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila" to wartościowa i jedyna w swoim rodzaju biografia, z którą warto się zapoznać. Polecam zarówno tym, którzy poezją Baczyńskiego są zafascynowani, jak też tym, którzy niewiele wiedzą na jego temat bądź chcą nieco odbrązowić legendę i poszerzyć wiadomości z podręcznika literatury.
A jak oceniasz styl autora? Czytam właśnie "Taniec z Baczyńskim" tegoż Budzyńskiego i razi mnie nadmiar wielokropków i wykrzykników, które nadają całości afektowanego posmaku. Kiedyś być może tak się pisało, ale dzisiaj podobny styl kole w oczy.;(
OdpowiedzUsuńNie wiem, może się na tym nie skupiałam, ale mnie się taki nadmiar nie rzucał w oczy. Być może w tej publikacji był bardziej opanowany niż w "Tańcu..." ( tego nie czytałam, a w ogóle to moje 1-sze spotkanie z autorem). Bardziej już lekko drażniło, że momentami ginęło mi kto w danym miejscu się wypowiada, czy to autor, czy jakaś osoba wspominająca K.K. B.
OdpowiedzUsuńW ogóle jakoś tak szybko mi się czytało. Na pewno widać pasję autora, czy styl afektowany - to już kwestia odbioru i może zależy od danej książki.
W "Tańcu..." niestety też nie precyzuje, kto mówi.;( Przypisów do wypowiedzi brak. Wolę trochę inny styl.;)
UsuńW "M. i ś. K.K" podaje nazwisko, ale potem w toku wypowiedzi mi się to gubi. Wolałabym może inny zapis.
UsuńSkupiałam się na faktach, na treści. Może też to, że akurat o Baczyńskim, sprawiło, że nie czytałam zbyt "analitycznie". Podziwiam ogrom pracy badacza, dociekliwość, ilość wiadomości podanych czytelnikom. Kiedyś z ciekawości i dla rzetelnego osądu sięgnę po inną jego publikację. Na pewno jednak są lepsi stylem autorzy.