powieść nowozelandzka "Lewisville", Aleksandra Tidswell
Średnio mi się podobała, taka skondensowana saga rodzinna, dramatyczne losy, dążenie do lepszego życia, ale za jaką cenę...!!!
Rzecz dzieje się w XIX w, Anglia i Nowa Zelandia.
Klimat trochę jak z Dickensa, ale sęk w tym, że ja nigdy Dickensa nie czytałam (!) - no to może jak z... Orzeszkowej? chodzi mi o przedstawianie nizin społecznych, biedy, nędzy, krzywdy dzieci, sieroctwa, próby awansu społecznego itp.
Średnio mi się podobała, taka skondensowana saga rodzinna, dramatyczne losy, dążenie do lepszego życia, ale za jaką cenę...!!!
Rzecz dzieje się w XIX w, Anglia i Nowa Zelandia.
Klimat trochę jak z Dickensa, ale sęk w tym, że ja nigdy Dickensa nie czytałam (!) - no to może jak z... Orzeszkowej? chodzi mi o przedstawianie nizin społecznych, biedy, nędzy, krzywdy dzieci, sieroctwa, próby awansu społecznego itp.
Za mało Nowej Zelandii jak dla mnie,
liczyłam na inną opowieść. Autorka jak rozumiem jest Nowozelandką,
powieść na faktach, dotyczy jej prapraprapraprapra....przodków.
Ogólnie średnia, ale czytając nie zgrzyta się zębami.
Książka przeczytana w ramach majowego Book-Trottera ( kraje pozaeuropejskie)
oraz pasuje do majowego "Pod hasłem"
Ogólnie średnia, ale czytając nie zgrzyta się zębami.
Książka przeczytana w ramach majowego Book-Trottera ( kraje pozaeuropejskie)
oraz pasuje do majowego "Pod hasłem"
A mnie się wydaje, że to będzie dobra książka dla mnie. :) Odpowiada mi czas i miejsce akcji i uwielbiam sagi. A poza tym, nie czytałam jeszcze nic z literatury nowozelandzkiej. Jest więc okazja, by to zmienić. :)
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie ;-)
Usuń