Siedzę w pokoju i sporządzam listę zakupów. Mąż udał się do kuchni. Wołam za nim:
- O, jak tam jesteś, to sprawdź proszę, czy mamy makaron świderki, dobrze?
Mąż zagląda do szafki, szura opakowaniami.
- I co?- pytam.
- Są paseczki - odpowiada.
- Ha, ha, ha!
Spadam z krzesła. Kurtyna.
A tak poza tym, to żyję sobie pomalutku, wygrzewam kości w listopadowym słoneczku i patrzę, jak drzewa za oknem łysieją... Czytam książki pożyczone i biblioteczne (zawiodłam się nieco), a także włóczykijkową (pozytywne wrażenia). Właściwie to już ją skończyłam, tylko musi mi się uleżeć w głowie zanim napiszę relację. I zaczynam mój << listopad z Llosą>>.
Dostałam dziś przemiłą przesyłkę - wylosowany u Przynadziei "Wilczy szlak" Gryllsa wraz z bonusami i herbatkami. Oddałam płaszcz do pralni. Elwi się nam rozgadała, jak złapie "fazę na gadanie" to nic tylko "bababa" "bapapapa", "abe", "apla", "ata", "bwww" itp.
Mam taki rozdźwięk, z jednej strony chce mi się pisać, a z drugiej nie chce...
Tymczasem życzę miłego tygodnia!
Apla pla!;-)
Dostałam dziś przemiłą przesyłkę - wylosowany u Przynadziei "Wilczy szlak" Gryllsa wraz z bonusami i herbatkami. Oddałam płaszcz do pralni. Elwi się nam rozgadała, jak złapie "fazę na gadanie" to nic tylko "bababa" "bapapapa", "abe", "apla", "ata", "bwww" itp.
Mam taki rozdźwięk, z jednej strony chce mi się pisać, a z drugiej nie chce...
Tymczasem życzę miłego tygodnia!
Apla pla!;-)
Ja też się na razie wygrzewam w listopadowym słoneczku :) Piękny w tym roku on jest.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci udanego i miło spędzonego czasu z Llosą :)