piątek, 28 września 2012

Skandynawsko - filipińskie piekło

M. Axelsson, Daleko od Niflheimu, W.A.B 2003
Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy sięgnę po inne książki Majgull Axelsson, jeżeli jej domeną jest tak trudna, poważna i przytłaczająca problematyka jak w debiutanckim "Daleko od Niflheimu". Nie chodzi o to, że unikam takiej tematyki ( wręcz przeciwnie -przykład tutaj), ale jej nadmiar, ciężar i intensywność źle na mnie wpływają. Już i tak mam dosyć po telewizyjnych wiadomościach, czy radiowych informacjach, jak się jeszcze naczytam, to zwijam się w środku jak uschnięty liść i rozsypuję w drobny pył. Szwedzka pisarka doprowadziła mnie właśnie do takiego stanu, mocno przeczołgała psychicznie, przejechała pazurami po szybie. Nie zawsze jest się gotowym na taką literaturę.
 Niflheim to mitologiczna kraina, królestwo lodu i zimna,  ciemności, otchłań, miejsce, gdzie odchodzą dusze zmarłych, odpowiednik piekła. Fabuła powieści rozgrywa się w Szwecji i na Filipinach,- wyspach, które jawią się być rajem, jednak to pozory. Niflheim wcale nie jest daleko, to na ziemi jest prawdziwe piekło. "Piekło to inni" rzekł J.P. Sartre. Piekło to my - aż prosi się dodać.
Cecylia Lind, kobieta po czterdziestce, rozwódka, pracownik dyplomatyczny ambasady szwedzkiej powraca do rodzinnego domu, by opiekować się umierającą matką. We wspomnieniach przenosi się do dzieciństwa, czasów dojrzewania, odżywają dawne lęki, upokorzenia, traumy (znów staje się małą dziewczynką, która się zsikała, wyśmiewaną). Nie do zatarcia są obrazy z pobytu na Filipinach po erupucji wulkanu Pinatubo, gdzie ledwo uszła z życiem z katastrofy i straciła towarzyszy. Tak do końca nie wiadomo, co tam się stało, historia opowiadana jest w strzępach, niedopowiedziana. Bohaterkę dręczą wyrzuty sumienia, nosi w sobie ciężar tajemnicy. Czeka na telefon od dawnej przyjaciółki, czuje, że jest jej coś winna, wie, co naprawdę się stało z Butterfieldem, mężem Marity, z którym los zetknął ją w rejonie Manili.
Teraźniejszość Cecylii jest pełna bólu i cierpienia, przeszłość - jeszcze bardziej. Szwedka dźwiga straszne brzemię, dramatyczny balast, nie da się od niego uciec, jest uwikłana. Obrazy z Filipin są szczególnie tragiczne, zwłaszcza historia małej Dolly, naświetlająca sytuację dzieci pracujących w fabrykach, zmuszanych do pracy i dręczonych w krajach "trzeciego świata", a także życie rodziny Ricarda odzwierciedlające kondycję społeczno- ekonomiczną państwa.
W innym wydaniu ta powieść nosi tytuł "Droga do piekła", chyba trafniejszy niż ten odwołujący się do mitologii (choć uzasadniony w treści  powieści). Axelsson ukazuje piekło ludzkiej duszy, w której w ekstremalnych sytuacjach rozgrywają się dramatyczne wybory. Stosując retrospekcję, a w niej przeplatanie się wspomnień z różnych czasów, pisarka doskonale oddała stan psychiczny bohaterki, chaos panujący w myślach, ciężar sumienia, stan który doprowadził ją do skraju.
Ciężko zebrać myśli po tej lekturze, zdecydowanie to nie jest książka dla nadwrażliwych. Poruszająca, intrygująca, zajmująca, ambitna - owszem, ale zbyt depresyjna. Takie chyba właśnie są skandynawskie powieści obyczajowe. Na razie dziękuję Majgull Axelsson i życzę jej kolejnych literackich nagród.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Daleko od Niflheimu" czytałam w ramach sierpniowej "Trójki  e-pik" - zadanie: literatura skandynawska

2 komentarze:

  1. Ja zdecydowanie wole literaturę lekka, ale czasami sięgam po coś trudniejszego, co często mnie przytłacza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię literaturę skandynawską, no niestety, w większości przypadków jest ciężka, mroczna. Mnie recenzją zachęciłaś, tym bardziej, że i recenzja bardzo emocjonalna, znaczy to, że ksiązka warta przeczytania. :-)

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów