Primum non nocere tak brzmi naczelna zasada etyczna w medycynie. Tymczasem pewna lekarka: doktor nauk medycznych, specjalista neurolog i epileptolog przyczyniła się do tego, że się nie wyspałam, co odbiło się niekorzystnie na mojej cerze i samopoczuciu, nadwyrężyłam wzrok, rytm serca zaburzył, a ciśnienie skakało jak piłka na trawie. Ona temu winna... Autorka książek dla dzieci oraz kilku znakomitych powieści, z których jedną, a właściwie jej pierwszy tom, miałam okazję przeczytać, a wręcz pochłonąć, bo nie mogłam się oderwać od lektury... - Ałbena Grabowska.
Zaznaczam, że zbieżność nazwisk - przypadkowa.
Zaznaczam, że zbieżność nazwisk - przypadkowa.
"Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli" to pierwsza część przepięknej i pełnej emocji sagi, rozpoczynającej się w przededniu I wojny światowej i snującej się przez kolejne lata aż po wrzesień 1939 r. Kolejne tomy obejmą dalsze losy bohaterów, w końcu ma to być tytułowe "stulecie". Osią powieści są dramatyczne dzieje rodziny Winnych oraz innych mieszkańców Brwinowa i okolic. Pisarka obok postaci fikcyjnych umieściła autentyczne np. rodzinę Iwaszkiewiczów, S. Lilpopa, doskonale namalowała obyczajowe i historyczne tło. Wszystko wydaje się niesamowicie wiarygodne, nawet mimo dodania szczypty realizmu magicznego (Ania ma nadprzyrodzony dar - "widzi" przyszłość). Powieść zaczyna się od burzy z piorunami, a potem - jest również burzliwie. Wojna i epidemia odciskają cię mocnym piętnem na familii bohaterów, przeżywają oni cały wachlarz emocji, doświadczają (trochę patetycznie to zabrzmi, ale trudno) wichrów namiętności, dźwigają ciężkie brzemię strasznych tajemnic.
Widoczne wpływy twórczości G.G.Marqueza akurat świadczą na korzyść "Stulecia...", Ha, już sam tytuł zawiera nawiązanie, jeśli nawet nie celowe, to bardzo udane.
Mogę powiedzieć, że tę fascynującą książkę czytałam nie z duszą, ale z sercem na ramieniu, a potem długo nie mogłam się otrząsnąć po wyjściu ze "świata przedstawionego". Jeszcze chyba nigdy nie czekałam na drugi tom z taką ochotą jak w tym przypadku. Dla mnie jest to powieść "okrągła", w której wszystko jest comme il faut, dopracowane i niesamowicie sugestywne, prawdziwe, przejmujące i trzymające w napięciu. Dla takiej literatury warto zarwać noc!
Cieszę się, że w końcu sięgnęłam po twórczość pani Ałbeny. Pierwsze spotkanie na pewno nie będzie ostatnim, bo już po jednej książce przekonałam się o jakości jej prozy.
Wszystkie tomy "Stulecia..." po prostu MUSZĘ przeczytać, ale i jestem na tyle zaintrygowana, by spróbować także innych tytułów - kto wie, może są równie dobre... ;-)
Widoczne wpływy twórczości G.G.Marqueza akurat świadczą na korzyść "Stulecia...", Ha, już sam tytuł zawiera nawiązanie, jeśli nawet nie celowe, to bardzo udane.
Mogę powiedzieć, że tę fascynującą książkę czytałam nie z duszą, ale z sercem na ramieniu, a potem długo nie mogłam się otrząsnąć po wyjściu ze "świata przedstawionego". Jeszcze chyba nigdy nie czekałam na drugi tom z taką ochotą jak w tym przypadku. Dla mnie jest to powieść "okrągła", w której wszystko jest comme il faut, dopracowane i niesamowicie sugestywne, prawdziwe, przejmujące i trzymające w napięciu. Dla takiej literatury warto zarwać noc!
Cieszę się, że w końcu sięgnęłam po twórczość pani Ałbeny. Pierwsze spotkanie na pewno nie będzie ostatnim, bo już po jednej książce przekonałam się o jakości jej prozy.
Wszystkie tomy "Stulecia..." po prostu MUSZĘ przeczytać, ale i jestem na tyle zaintrygowana, by spróbować także innych tytułów - kto wie, może są równie dobre... ;-)
Za bardzo pochwaliłaś i teraz mam straaaszną ochotę na tę książkę :) O autorce słyszałam, widziałam ją nawet na targach w Krakowie ale jakoś tak nie czułam, żeby to było to a teraz... wow! Jeżeli Ty tak piszesz, to musi być naprawdę dobra powieść. Ale nie będę się spieszyć z czytaniem, poczekam na kolejne tomy :)
OdpowiedzUsuńO autorce słyszałam wiele dobrego, nagle "capnęłam" "Stulecie.." z nowości bibliotecznych i tak jakoś dwa dni poleżało, zaczęłam w piątek, czytałam do bardzo późna i przez sobotę dokończyłam, tak podczytując przez dzień i wieczorkiem - the end. Naprawdę mnie "wzięło" i mi osobiście podobało się niesamowicie.
UsuńDobrze robisz, poczekasz, a potem ciach całą trylogię w trzy dni ;-)
Ja jestem raczej z tych czytających powoli :D Trzy dni to może nie, ale jakbym zmieściła się w tygodniu to byłabym z siebie dumna :)
UsuńZapraszam do konkursu :) Zostań swoim własnym Mikołajem :) http://www.krzywaprosta.pl/2014/12/09/konkurs-swiateczny-czyli-zostan-swoim-wlasnym-swietym-mikolajem/
OdpowiedzUsuńoj skąd ja to znam? Również pochłonęłam "Stulecie..." i nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Na szczęście do końca stycznia coraz bliżej :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to książka genialna i tej wersji będę się trzymać :)
Oprócz "Stulecia..." czytałam również "Olśnienia" i "Lot..." (zapraszam do siebie na bloga - są tam recenzje wszystkich trzech książek). Obie są świetne - szczerze polecam :)