"- Wiesz, zapomniałam, że istnieje coś takiego jak ludzki odruch - powiedziała cicho.
- Więc może jeszcze nie wszystko jest dla nas stracone?"
(G. Kozera, Króliki Pana Boga,
Wyd. Dobra Literatura, 2015, s. 232)
"Światło jest ciszą" - tymi słowami rozpoczyna się najnowsza, wyczekiwana powieść Grzegorza Kozery, nawiązująca do wcześniejszej, znakomitej książki Berlin, późne lato (2013).
Cisza zapadnie po jej przeczytaniu. Popłynie łza. A może rozlegnie się krzyk. Krzyk rozpaczy, bezsilności, żalu.
Cisza zapadnie po jej przeczytaniu. Popłynie łza. A może rozlegnie się krzyk. Krzyk rozpaczy, bezsilności, żalu.
To powieść przejmująca do szpiku kości, mocna, okrutna i na wskroś prawdziwa.
Czyta się ją ze ściśniętym sercem, z bolesną świadomością, że fikcyjne postaci zostały umieszczone w przerażających, wojennych i powojennych realiach, w potwornych okolicznościach, odwzorowanych na podstawie prac dokumentalnych (m.in. Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej, Keith Lowe, 2013). "Króliki Pana Boga" opowiadają o czasach, w których dominowały przemoc, bezprawie, zemsta, gwałt, bestialstwo, głód i nędza, a śmierć zbierała nadal krwawe żniwo. To także opowieść o poświęceniu, przyjaźni, odpowiedzialności, cierpieniu i o tym, że dobro zwycięża. Ale to nie baśń.
Czyta się ją ze ściśniętym sercem, z bolesną świadomością, że fikcyjne postaci zostały umieszczone w przerażających, wojennych i powojennych realiach, w potwornych okolicznościach, odwzorowanych na podstawie prac dokumentalnych (m.in. Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej, Keith Lowe, 2013). "Króliki Pana Boga" opowiadają o czasach, w których dominowały przemoc, bezprawie, zemsta, gwałt, bestialstwo, głód i nędza, a śmierć zbierała nadal krwawe żniwo. To także opowieść o poświęceniu, przyjaźni, odpowiedzialności, cierpieniu i o tym, że dobro zwycięża. Ale to nie baśń.
Jest maj 1945 roku, kończy się II wojna światowa, następuje wyzwolenie. Z podręczników znamy daty, pakty, fakty, nowy podział terytorialny... A co działo się wtedy z ludźmi? Nie ma tak pięknie jak w piosence, "do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa". Dla byłych więźniów obozów, jeńców, robotników przymusowych - jaka to wolność? Wycieńczeni, chorzy, głodni, obdarci, bez środków do życia, bez zapewnionego wiktu i transportu, jak mieli powrócić do swoich krajów, domów, jak odnaleźć rodziny? Wielu nie doczekało powrotu. Pozostali - toczyli walkę o przetrwanie, trzymali się kurczowo krawędzi życia, skazani na pastwę losu, zależni od pomocy wojsk amerykańskich i radzieckich, własnej siły i zaradności.
Adam, Honza i Halina przeżyli. Młody robotnik z gospodarstwa rolnego, cudem niemal ocalały dzieciak o polsko-żydowskich korzeniach i kobieta, która jako zbiegła więźniarka przez pewien czas ukrywała się w mieszkaniu u niemieckiego pisarza. To o niej czytamy w powieści Berlin, późne lato.
Los sprawił, że ścieżki tej trójki rozbitków skrzyżowały się i razem wyruszyli w drogę, wspierając się i pomagając sobie nawzajem. Wracają z piekła przez czyściec - i to ich do sobie przybliżyło, choć są tak różni. Każde z nich dźwiga ogromny bagaż krzywd i traumatycznych doświadczeń. Nie od razu jednak wyjawiają to, co przeszli. Trudno zaufać drugiemu człowiekowi, odsłonić swoje rany, których nie wyleczy żadna maść, bolesne przeżycia. Z drugiej strony - mają tylko siebie. Spotykają i dobrych i złych ludzi, czy ktoś im pomoże, czy ich skrzywdzi - nigdy nie ma pewności. Sami też muszą podejmować ostateczne decyzje i czytelnik nie jest w stanie ich jednoznacznie ocenić.
Bohaterów łączy determinacja, chęć przetrwania, wewnętrzny imperatyw dotrzymania słowa, spełnienia obietnicy złożonej choremu chłopcu. Wyróżnia ich to, że nie zatracili ludzkiego odruchu pomocy bliźniemu. Potrafią współczuć.To jedyna, stała i ocalająca, wartość w ich świecie. Iskierka nadziei, że nie wszystko dla nich stracone.
Oni są tytułowymi królikami - uczestniczą w boskim eksperymencie nad ludzką wytrzymałością. Przechodzą próbę, okupując to straszliwym kosztem. Okazuje się, że człowiek może znieść naprawdę wiele. Rodzi się jednak pytanie, dlaczego musiał przechodzić taką gehennę? W jakim celu został zachowany przy życiu, mimo wszystkiego, co przeszedł? Adam i Halina mają odmienne postawy wobec Boga i modlitwy. Ale nie da się, z ich perspektywy rozstrzygnąć, która jest słuszna.
Grzegorz Kozera przy pomocy utworu fabularnego przybliżył niewykle sugestywny obraz okresu historii XX w., o którym nie głoszą szkolne podręczniki, a do tej pory właściwie te treści nie były popularyzowane na szeroką skalę. Sporo jest publikacji o działaniach wojennych, powstańczych, partyzanckich, bogata literatura na temat Holokaustu, obozów. O tym, co działo się po formalnym ogłoszeniu pokoju - tak naprawdę wiemy niewiele. A nie każdy jest wszak zapalonym historykiem. Odnoszę jednak wrażenie, że taki stan wiedzy przeciętnego czytelnika zaczyna się zmieniać - pojawiły się Króliki Pana Boga, czy 1945. Wojna i pokój M. Grzebałkowskiej. To ważne i potrzebne lektury, wręcz obowiązkowe.
Ta powieść bardzo wstrząsnęła mną emocjonalnie. Przeczytałam ją od razu, gdy tylko otworzyłam, wsiąknąwszy od pierwszego zdania, aż po ostatnie - niczym klamra spinajace całość. Po lekturze musiałam ochłonąć. Tyle mocnych wrażeń i tylko 256 stron. Grzegorz Kozera nie potrzebuje rozlewnej sagi, by zawrzeć to, co najważniejsze. Pisze konkretnie, z precyzją reportera i dużą wrażliwością. Porusza tematykę ciężkiego kalibru, wciągając czytelnika po uszy, by ten przeżywał, zadawał pytania i rozmyślał. Wprowadza motywy sztuki, co wydaje się już charakterystyczne dla autora Co się zdarzyło w hotelu Gold. Tym razem nie poświecił im wiele miejsca, ale pojawia się wymowne odniesienie do Piety. Od tej pory na tę rzeźbę Michała Anioła będzie mi się nakładał inny obraz, związany z fabułą Królików...
Na koniec mam dla przyszłych czytelników ostrzeżenie: nie zabierajcie się do lektury tej powieści rozłożeni na kanapie z talerzem pysznych przekąsek pod ręką, bo wątpię, czy będziecie w stanie cokolwiek przełknąć. I nie zjecie spokojnie obiadu. Ta proza porusza, wymaga skupienia, powagi, refleksji. Ściska za gardło.
Dodam jeszcze, że jeśli ktoś ma w planach przeczytanie Berlina..., niech to lepiej zrobi przed Królikami... bowiem druga ujawnia ważne szczegóły fabuły tej pierwszej. Szkoda pozbawiać się zaskoczenia, czytając w innej kolejności. Natomiast Króliki... jako takie - stanowią odrębną całość, więc gdyby ktoś planował sięgnąć tylko po tę pozycję - nie będzie miał problemu z nieznajomością pierwszej części.
Polecam jednak uwadze wszystkie książki Grzegorza Kozery.
Przeczytałam twój tekst z zapartym tchem! Nie znam kompletnie twórczości G. Kozery, ale mam na półce "Drogę do Tarvisio" i będzie to pierwsza książka, którą przeczytam jak tylko skończę dwie powieści, które aktualnie czytam. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Cieszę się, że udało mi się skutecznie przekonać do sięgnięcia po twórczość tego autora. "Drogi do Tarvisio" akurat nie czytałam, pozostałe - tak. I bardzo polecam!
UsuńJulia, akurat "Droga"najmniej mi się podobała, co nie znaczy, że książka jest zła. Kozera nie pisze złych ksiażek.
UsuńAga, podobało mi się - droga z piekła przez czyściec. Recenzja super, specjalnie nie czytałam, bo jesteś mistrzem w swojej kalsie i nie mogłabym się nie wzorować
Już czytałam o "Berlinie..." i wpisałam Kozerę na listę pisarzy, po których książki chciałabym sięgnąć. Twoja opinia niezwykle zachęca do przeczytania i tej drugiej częśći.
OdpowiedzUsuń