Agnieszka Lingas- Łoniewska, Bez przebaczenia, Wydawnictwo Novae Res, 2010, s. 340.
Emocje, emocje i jeszcze raz emocje - tak najkrócej określiłabym prozę wrocławskiej pisarki. Proponowałabym umieścić na obwolucie jej książek ostrzeżenie: "Uwaga, Czytelniku! Nie zabieraj się za czytanie wieczorem, gdy następnego dnia musisz wcześnie wstać - zarwanie nocy murowane!" Powieść "Bez przebaczenia" niesamowicie mnie wciągnęła. Odrywałam się od niej późnym wieczorem z rozsądku, albowiem dziecko rano nie przyjmie do wiadomości, że nieprzytomna z niewyspania mama chce jeszcze pospać....W każdym razie książkę da się pochłonąć jednym tchem.
Czytając, nie zastanawiałam się, czy opisywane zdarzenia są przewidywalne, czy nie, czy to prawdopodobne, czy nie, czy naiwne, czy jakie tam jeszcze.... Nie, książki się przeżywa, a nie analizuje. Przyszło mi jednak do głowy pytanie, co jest wyznacznikiem dobrej powieści? Stopień wciągnięcia, moim zdaniem. Gdy lektura pochłonie nas bez reszty, przeniesie nas w inny świat, oderwie od codzienności, to ten walor wysuwa się na pierwszy plan. Nie czepiamy się wtedy charakterów postaci, opisów, dialogów i innych elementów. Oczywiście trzeba też przyjąć, że każdego wciąga coś innego, bo ilu czytelników, tyle gustów i oczekiwań. Debiutancka publikacja A. Lingas - Łoniewskiej pod względem porwania czytelnika w wir akcji i emocji znakomicie się sprawdziła. Jak to zazwyczaj bywa, osnową powieści są uczucia dwojga młodych ludzi....
Utalentowana plastycznie Paulina dźwiga na barkach ciężkie brzemię winy. Po śmierci matki i braciszka przenosi się do domu swego biologicznego ojca, ale tam nie znajduje bezpiecznej przystani. Opiekun próbuje zmiażdżyć artystyczną duszę córki wojskowym rygorem i pogardą. Czy to mu się uda? Sytuacja jest naprawdę trudna. Na szczęście na horyzoncie pojawia się Piotr, niczym książę na białym rumaku ( tu raczej w wojskowym jeepie). Ścieżki tych dwojga splatają się i rozplatają na przemian. Czy okażą się dwiema połówkami pomarańczy? Czy demony przeszłości staną im na drodze do szczęśliwej przyszłości? Przeczytajcie. Losy tych postaci też są pełne ostrych zakrętów. Piętrzą się problemy, kłębią się emocje i namiętności. Czytelnik przeżywa je wraz z bohaterami.
To opowieść o tym, że nie warto być w życiu zawziętym, w gorącej wodzie kąpanym, że nie powinno się wyciągać pochopnych wniosków i podejmować równie pochopnych decyzji, że trzeba dać drugiej stronie szansę - na przedstawienie swoich racji, na rekompensatę, na decyzję. To opowieść o honorze, miłości i przebaczeniu.
Być może znajdą się osoby, które wysuną zarzut, że postać podporucznika Piotra jest nieco wyidealizowana. Może i jest. Ale czy nie za takimi ideałami tęsknimy? Czy nie takich supermenów szukamy, choćby tylko w literaturze? Piotr ma też swoje za uszami, ale mimo wszystko jest wspaniały. Niech się schowają przy nim te wszystkie Patche i Culleny... Ach te " cholernie zielone oczy wpadające w jasny karmel"! (s. 26)
Powieść jest zajmująca i poruszająca, narracja wartka, język prawdziwy i prosty, bez udziwnień. Całość tworzą dwie części, które dzieli przestrzeń sześciu lat. W pierwszej czytelnik zanurza się po uszy w wydarzeniach, w drugiej - miałam odczucie, że to, co się dzieje, jest bardziej streszczone, skondensowane. Epilog mnie wzruszył.
Po lekturze musiałam ochłonąć, chciałam spojrzeć na powieść z dystansu, chłodnym okiem. Emocje jednak powracają. Zdaję sobie sprawę, że znajdą się zarzuty, że będą czytelnicy, czy raczej czytelniczki, które skrzywią się i powiedzą "Eeee", ale do licha, to nie jest książka na miarę Nike, to jest książka do "zaczytania się", spełniająca oczekiwania tych, którzy chcą odpocząć, przenieść się do świata fikcji i przeżywać wraz z bohaterami. Mi się podobało. Polecam, ale nie zagwarantuję, że każdemu przypadnie do gustu. Bo wiadomo, jak to z tymi gustami jest.
Po lekturze musiałam ochłonąć, chciałam spojrzeć na powieść z dystansu, chłodnym okiem. Emocje jednak powracają. Zdaję sobie sprawę, że znajdą się zarzuty, że będą czytelnicy, czy raczej czytelniczki, które skrzywią się i powiedzą "Eeee", ale do licha, to nie jest książka na miarę Nike, to jest książka do "zaczytania się", spełniająca oczekiwania tych, którzy chcą odpocząć, przenieść się do świata fikcji i przeżywać wraz z bohaterami. Mi się podobało. Polecam, ale nie zagwarantuję, że każdemu przypadnie do gustu. Bo wiadomo, jak to z tymi gustami jest.
Bardzo by chciał przeczytać, ale póki co nie było mi to dane :-(
OdpowiedzUsuńCzytałam i mimo, że podobała mi się, to jednak nie powaliła na kolana;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mnie przypadła, ba, nawet jest moją ulubioną książką napisana przez ALŁ.
OdpowiedzUsuńChętnie zobaczyłabym ekranizację :)
Czytając twą recenzje aż mnie samej udzieliły się twe emocje a co dopiero będzie jak zacznę czytać ,,Bez przebaczenia''? Zamierzam w wolnej chwili sięgnąć po tę książkę, więc niedługo podzielę się i ja swoimi wrażeniami.
OdpowiedzUsuńCzytałam i mogę polecić z czystym sumieniem. A z gustami już tak jest - są po prostu różne i nawet książki nagradzane nie zawsze u wszystkich wzbudzają zachwyt ;)
OdpowiedzUsuńPani Agnieszka ma niesamowity styl pisania ;)
OdpowiedzUsuńJa na chwilę obecną nie mogę się doczekać najnowszej książki p. Agnieszki :)
OdpowiedzUsuńI słusznie, Tosco ;-)
OdpowiedzUsuńNie ma się czym zachwycać. Połowa książki, jak dla mnie fatalna - klasyczny harlequin. Przystojny żołnierz, piekna, młoda, nieszczęśliwa dziewcznyna... namiętność... Później jest trochę lepiej, akcja toczy się szybko. Niestety to nie moje klimaty. Wolę książki poruszające ambitniejsze tematy.
OdpowiedzUsuń