Wyd. Znak 2012 |
Jestem pod ogromnym wrażeniem mrówczej pracy, jaką wykonała Magdalena Grzebałkowska, oraz jej dociekliwości i skrupulatności. Nie spodziewałam się znaleźć w książce tylu ciekawostek, szczegółów, cytatów, tymczasem autorka pokazała nie tylko dzieje i sylwetkę Twardowskiego, ale i w dużym stopniu odmalowała jego otoczenie, jego czasy. Gdy mowa na przykład o kamienicy przy ul. Elektoralnej 49, gdzie mieszkali Twardowscy, to mamy jej opis, gdy mowa o "Kuźni Młodych", gdzie w redakcji działał Janek, to dostajemy liczne cytaty z tego czasopisma itp. Bogaty wykaz dzieł cytowanych i indeks osób pojawiających się w tekście również świadczy o obfitości treści oraz o sumiennym przygotowaniu i wykorzystaniu materiałów.
Do osoby Księdza autorka podchodzi z sympatią, czego wyraz stanowi literacki list zamieszczony na końcu, pożegnanie dziennikarki z bohaterem swej książki. Przede wszystkim jednak widać obiektywizm, uczciwość, dokładność, szczerość.
Grzebałkowska pokazuje Jana Twardowskiego jako człowieka pełnego sprzeczności. Przyszły mi na myśl słowa Sępa- Szarzyńskiego "wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie..." - wypisz, wymaluj, taki był. Z jednej strony unikał splendorów, umniejszał swą wartość, nawet nie nazywał się poetą, tylko Księdzem Piszącym Wiersze, z drugiej - jak kania dżdżu czekał na wypowiedzi krytyczne o swych utworach, dbał o nieposzlakowaną opinię, łaknął uznania. Jakby dwie natury w nim siedziały, przy czym jedna do ziemskich obowiązków skromnego duszpasterza przeznaczona, druga - na Pegazie ku słońcu lecąca...
Zdumiony popularnością, grzał się w jej promieniach, tylko tak jakby cichaczem....dyskretnie.
Zdumiony popularnością, grzał się w jej promieniach, tylko tak jakby cichaczem....dyskretnie.
Najbardziej poruszyło mnie to jak Twardowski był wykorzystywany. Miał serce na dłoni, był dobroduszny, wręcz naiwny, a inni z tego korzystali, nie bacząc na nic. W głowie mi się nie mieści jak można starszej osobie (już nawet pomijając, że księdzu i poecie) zakłócać spokój późnym wieczorem dzwoniąc z "pilną" wiadomością " bo mi kot zginął", albo przeszkadzać w drzemce "bo przyszłam i mam cztery wiersze, żeby ksiądz zobaczył", czy inne historie w ten deseń. Nie wyobrażam sobie jak można publikować coś bez zgody autora, nie płacić mu honorariów i należnych tantiem. Jeśli nawet ktoś preferuje ubóstwo, to nie powód,by go z góry ograbiać! Serce się kraje, gdy się czyta o tym, jak żył w ostatnich latach... Owszem, miał grono oddanych przyjaciół, ale i nie brakowało "sępów".
Autorka rzetelnie podaje, że nie każdy zapytany, zechciał podzielić się wspomnieniami o Twardowskim, wiele osób odmówiło rozmowy, odwołało spotkanie, jakby coś dziwnego się działo - takie odniosłam wrażenie.
Przykro czytać o problemach, jakie powstały wskutek konfliktów różnych podmiotów z spadkobierczynią praw autorskich.
Biografia ma budowę jakby klamrową - rozpoczyna ją opis ostatniego dnia życia Księdza, a kończy wizyta autorki przy grobie.
Wartościowa, zajmująca lektura. Niewykluczone, że powrócę do niej jeszcze kiedyś.
Autorka rzetelnie podaje, że nie każdy zapytany, zechciał podzielić się wspomnieniami o Twardowskim, wiele osób odmówiło rozmowy, odwołało spotkanie, jakby coś dziwnego się działo - takie odniosłam wrażenie.
Przykro czytać o problemach, jakie powstały wskutek konfliktów różnych podmiotów z spadkobierczynią praw autorskich.
Biografia ma budowę jakby klamrową - rozpoczyna ją opis ostatniego dnia życia Księdza, a kończy wizyta autorki przy grobie.
Wartościowa, zajmująca lektura. Niewykluczone, że powrócę do niej jeszcze kiedyś.
Przyznam szczerze, że nie słyszałam o tej książce. Chętnie ją przeczytam bo lubię poezję księdza Twardowskiego i często sięgam po biografie. Bardzo mnie ciekawi sprawa spadkobierczyni, Aleksandry Iwanowskiej, która ograniczała dostęp do utworów księdza Twardowskiego. Swego czasu było o tej sprawie bardzo głośno w mediach.
OdpowiedzUsuńDroga Księgarko, w biografii jest mowa i o pani Iwanowskiej, mnie też zainteresowała ta sprawa.
UsuńPolecam gorąco tę książkę.
Uwielbiam tego człowieka, a ta książka jest jedną z tych o których naprawdę marzę. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się ją przeczytać... ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno się uda, skoro chcesz przeczytać, a naprawdę warto. Popytaj w bibliotece, albo może uda się Ci nabyć w korzystnej cenie, bo to już nie nowość. Sama też kupiłam w promocyjnej cenie, zresztą i całej kwoty bym nie żałowała.
UsuńMoże to dziwne , ale nie wiedziałam , że jest taka książka.
OdpowiedzUsuńCzemu dziwne, nie. Każdy o wszystkim wiedzieć nie może, a jak miłe odkrycia nieraz się zdarzają!
UsuńKsiążka jest świetna. A Magdzie uznanie się należy, bo zaczynała zupełnie od zera. To było po prostu zlecenie, ale im bardziej zagłębiała się w życiorys Księdza, tym mocniej rozwijała się je sympatia do Niego. Do tego jeszcze te zdjęcia, fragmenty o torbie, z którą się nie rozstawał i o tupeciku. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się i mam nadzieję, że jeszcze niejedna znakomita biografia (tudzież reportaż) wyjdzie spod pióra tej dziennikarki.
UsuńPóki co się wstrzymam. Mam w planach teraz inne książki;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciepło napisałaś o moim ulubionym księdzu-poecie:)Wydrukowałam sobie kalendarz rocznic literackich i też miałam zamiar zatrzymywać się przy kolejnych datach, ale czasu brak. Co do tej biografii to bałam się, że skoro autorka nie znała osobiście księdza, to może nie podejdzie do zadania emocjonalnie, a tylko rzetelnie. Dlatego zatrzymałam się przy "Autobiografii". Jak widzę, obawy rozwiałaś:)
OdpowiedzUsuńRocznica zmobilizowała mnie do lektury. Autorka bardzo rzetelnie podeszła do sprawy, może to dobrze, że nie znała poety wcześniej osobiście, emocje nie przesłoniły obiektywizmu, ale widać zwłaszcza na końcu ciepłe ujęcie.
UsuńPamiętam jak lat kilkanaście temu (1999 r._ wspinał się wysoki,przygarbiony po schodach PKiN. Był to czas Targów Książki.
OdpowiedzUsuń