Pamiętacie słynną serię "owocową"? "Smak świeżych malin", "Cierpkość wiśni", "Herbatniki z jagodami", "Zielone jabłuszko", przyjemne książeczki, nawet mam ochotę przeczytać je jeszcze raz. Lubię Sowę. Z jej nowszych publikacji znam "10 minut od centrum", kolejne "Świat szeroko zamknięty" , "Ścianka działowa" , "Agrafka", "Blagierka" jeszcze nie wpadły w moje ręce (są poczytne, więc ciężko upolować je w bibliotece). Od czasu owocowego debiutu autorka ugruntowała swoją pozycję na literackim rynku. Oto garść opinii zamieszczonych na skrzydełku okładki:
"Ścianka działowa to dowód, że literatura zwana popularną w istocie bywa udanym pisarstwem z ambicjami" (Dziennik)
"Powieści Sowy cieszą się wielką popularnością, bo choć skłaniają do zadumy nad sobą i światem, są pisane z lekkością i humorem. To rzadkie połączenie przynosi świetne efekty" (Rzeczpospolita)
"Polska literatura kobieca przestała trzymać się bezpiecznych schematów" (Zwierciadło)
Niezależnie jednak od tych pochwał, ja po prostu lubię prozę Sowy (tak jak i Szwai), właśnie za lekkość, humor i poważne tematy, dyskretnie podsunięte do przemyślenia.
Bez wahania zgarnęłam z bibliotecznej półki "Podróż poślubną". Nie zawiodłam się. Niejako kontynuacja "Ścianki działowej" (ale można je czytać niezależnie od siebie) całkiem mi się spodobała.
Izabela Sowa, Podróż poślubna, Wyd. Nowy Świat, 2009. |
To nie jest opowieść o perypetiach nowożeńców w podróży poślubnej. To opowieść o podróży w głąb siebie, o poszukiwaniu...
Paloma (rzadkie imię, prawda?) najpierw podróżuje po Krakowie i okolicach szukając według wskazówek kolejnych osób pewnej tajemniczej kobiety o ksywce Brzytwa. Potem szuka prawdy o sobie, sensu życia, przyczyn oddalenia się od siebie świeżo upieczonych małżonków (mąż nie kwapi się ku wspólnemu wyjazdowi, a odkąd w kopercie znalazł zamiast banknotów skrawki gazet, dokładnie w liczbie 9, nie może spać). Palomie ( z pokolenia "loreal" - swoją drogą ciekawe określenie), już nie wystarczają poradniki typu "Jak być szczęśliwą" i filozofia zen, ani warsztat komunikacji. Zgadza się poświecić tydzień, by z pomocą Brzytwy (barwna postać, "freak, który nie spełnia unijnych standardów" )znaleźć rozwiązanie swoich problemów. Tymczasem Norbert cierpi na bezsenność, ucieka w tabletki na sen i wspomnienia. Wspomina natomiast swoje wycieczki w różne miejsca świata i zjawiskową przewodniczkę Bonsai....
To opowieść o trudnych relacjach, nie tylko małżeńskich,ale i rodzicielskich ( Paloma chce uciec od życia, jakie wiedzie jej matka, słowo "matka" pojawia się pisane mniejszą czcionką niż reszta tekstu - to ma swoją wymowę). Galeria niebanalnych postaci: oprócz specyficznej Brzytwy bibliotekarka Tosia i policjant Beret. Na uwagę zasługuje motyw obrony praw zwierząt. Rzecz rozgrywa się w Krakowie, miło czytać o znanych ulicach, miejscach (o ile się zna, w moim przypadku- tak) Zakończenie - mnie zaskoczyło. Było zabawnie, ale i poważnie. Dobrze się czytało ( już dawno skończyłam, ale dopiero teraz się zmobilizowałam do napisania na bazie zapisków na karteczce). Taka lekka w sumie książka do pociągu/autobusu, do poduszki.
PS . Czy ktoś z Was zna przepis na lemoniadę z pietruszki?? ;-)
Rany!
OdpowiedzUsuńA po co ci lemoniada z pietruszki??????
A kotka chcesz??
OdpowiedzUsuńKotka, pewnie że chcę! (Tylko tak realnie to nie teraz, jak Elwi podrośnie). A taką dziwną lemoniadę piją bohaterowie powyższej książki ;-)
OdpowiedzUsuńRecenzja mi się spodobała i coś czuję, że książka przypadłaby do gustu mojej siostrze, mężatce:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!