Małgorzata Kalinowska, Efekt kobiety, Wyd Novae Res, 2010, s. 398.
Bez efektu
Przyznaję się bez bicia.... nie przeczytałam do końca. Dobrnęłam gdzieś do 234 strony i stwierdziłam, że nie ma sensu kupować kredensu... nie ma sensu męczyć się dłużej, skoro:
a) nie wciąga mnie fabuła;
b) nie lubię bohaterów;
c) nie interesuje mnie, co będzie dalej;
d) tyle innych książek czeka.....
Jednocześnie daleka jestem od stwierdzenia, że to słaba, czy zła książka. Bynajmniej. Styl i język całkiem w porządku (metafory, opisy...- przeczytacie same jak brzmią). Przeskoki czasowe - ciekawy zabieg. Treść -po prostu do mnie nie trafiła. Nie ten nastrój, nie ten czas. Bywa....
Toksyczne związki, kłamstwa, zdrady, romanse, dwulicowość bohaterów- denerwowało mnie to. Zapowiadało się inaczej, liczyłam na sagę rodzinną, opowieść o pokoleniach kobiet. Na początku powiało kryminałem / sensacją.... Potem scena "znad rozlewiska" - bohaterka (Małgorzata) czeka w domu na wsi na przyjazd przyjaciółki i córek, oburza się na gospodynię, że koperek do rosołu... Skok w przeszłość - narodziny Gosi w Petersburgu, babka czarownica... Ciekawie....
A potem chlup, w bagienko.... Były mąż, który znęcał się nad Małgosią psychicznie i fizycznie, znów pojawia się na horyzoncie, tym razem z inną "bardziej ludzką" twarzą; bohaterka boryka się z chorobą, ukrywając ją przed bliskimi; jej przyjaciółki ostrzą sobie ząbki, by uwieść mężczyznę, nawet "wchodząc w paradę" koleżance - patrz: Edyta i Bartek)....Samo życie? Może i tak, ale czy ja muszę o tym czytać?
Najbardziej spodobała mi się okładka. Wenecka maska karnawałowa w błazeńskiej czapce z dzwoneczkami. Wielce wymowna. Symbolizuje dwulicowość bohaterów, nakładanie przez nich masek - grę pozorów, fałsz i obłudę.
Celowo poszperałam po blogach za recenzjami "Efektu kobiety". W większości są pozytywne, pochlebne opinie. Nie mam zamiaru z nimi polemizować, a i pewnie zgodziłabym się z nimi, po głębszej i całościowej lekturze i wnikliwej analizie, na które nie mam jednak siły i ochoty.
Nie każda książka dla każdego. Tym razem było nie dla mnie. Życzę udanego, owocnego w wrażenia (pozytywne/negatywne) zmierzenia się z ta powieścią.
Książka gościła u mnie dzięki "Włóczykijce".
Dzięki za cynk. Będę ją omijać. Ufam Twojemu zdaniu i skoro się zawiodłaś, to nie będę ryzykować:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dobrej nocki życzę:)
Nie Kasandro, tym razem się nie sugeruj. Nie miałam humoru na tę książkę. To, że nie miałam ochoty czytać o tych wszystkich perypetiach romansowo- zdradowo- uczuciowo- itp. , nie znaczy, ze było one jakoś źle opisane, czy coś. Wręcz przeciwnie. Raczej trafnie. Sugestywnie. To tez książka z typu "trudnych", do przemyślenia, a mi się po prostu...nie chciało... Ja teraz mam fazę na lżejszy kaliber.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, pięknych snów!
Ja nie sięgnę z tego samego powodu co Ty.
OdpowiedzUsuńNie mam ochoty na tego typu literaturę teraz:)
Czuję, że męczyłabym się z nią :)
O widzisz:). To może jednak nie będę jej całkowicie skreślać:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
mi się podobała choć momentami była ciężka... Teraz mam rzekę szaleństwa i jak dla mnie... żadne szaleńswtwo... Ale doczytam ją, doczytam...
OdpowiedzUsuń