środa, 6 lipca 2011

Pływająca Wyspa, Elizabeth Haydon

Pływająca wyspa. Zaginione dzienniki Vena Polypheme'a, Elizabeth Haydon, Wydawnictwo Rebis 2009.


„Cała naprzód ku nowej przygodzie, taka gratka nie zdarza się co dzień” - tę piosenkę z filmu o podróżach Pana Kleksa można śmiało zanucić sięgając po „Pływającą Wyspę”. Przygód w niej znajdziemy pod dostatkiem, nie zabraknie chwil grozy i szczypty humoru, ciekawych postaci nie sposób nie polubić, a wszystko uplecione z baśniowych i mitycznych wątków. Czas uruchomić wyobraźnię i wyruszyć do fantastycznej krainy.
Książka adresowana jest do młodego czytelnika (myślę, że tak z przedziału wiekowego 9-14 l.), ale i ja- nieco starsza czytelniczka – znakomicie się bawiłam i odpoczęłam przy tej lekturze, zatem uznaję ją za pozycję dla osób w każdym wieku.
Już na początku autorka puszcza oko do odbiorców: niniejsza opowieść stanowi rekonstrukcję zaginionych dzienników naińskiego badacza, których fragmenty odnaleźli archeologowie. Niestety, księgi, w których Ven Polyphene zawarł sekrety magii i opisy niezwykłych stworzeń i miejsc, przepadły. Ocalałe strzępki notatnika posłużyły za podstawę do odtworzenia historii o Pływającej Wyspie i wielu innych dziwnych sprawach.
Wszystko zaczęło się w dniu 50-tych urodzin Vena (jak na Naina był jeszcze smarkaczem, albowiem ta rasa żyje o wiele dłużej i rozwija się wolniej niż ludzie), kiedy znalazł pióro olbrzymiego albatrosa i wyruszył na „jazdę próbną” statkiem wybudowanym w rodzinnej stoczni. Wiedziony ciekawością, wypłynął na pełne morze i tu rozpętała się wielka przygoda. W dużym skrócie: okręt zaatakowali piraci, Ven ledwo uszedł z życiem; tułając się z dala od domu, trafił na Pływającą Wyspę, nawiedzone rozdroże, a z więziennego lochu – na królewski dwór....Przeżył wiele chwil grozy, miał powody do zmartwień, ale znalazł prawdziwych przyjaciół, dostał ofertę wspaniałej pracy i mógł podążać własną ścieżką, po której wiodła go wrodzona ciekawość świata.
E. Hayden wykreowała świat pełen ciekawych postaci różnych ras (Naini, Gwaddowie, Liryni, Korzenny Ludek i inni..), z jednej strony nieco straszny – grasują tu groźni piraci, są upiory, duchy, kościotrup i żli ludzie, ale z drugiej – jest tez w nim miejsce na ciepło, życzliwość, przyjaźń i dobro. Znakomicie w przygodową fabułę został wkomponowany walor edukacyjny. Mowa jest bowiem o tolerancji wobec inności, odpowiedzialności za własne decyzje, podkreślona jest wartość przyjaźni i rodziny, a wszystko to nie w moralizatorskim tonie, a niejako przemycone pod płaszczykiem perypetii bohaterów. Na główną ideę wyrasta ciekawość świata, która jest motorem wszelkich działań, odkryć i rozwoju.
Wydawało by się, że to bardziej propozycja dla chłopców (bo piraci, upiory...itp.), ale sądzę, że dziewczynkom też może się spodobać, zwłaszcza, że pojawia się tam sporo bohaterek płci pięknej: uparta Merkunka, która zawróciła w głowie Venowi, mądra Clem – wikariuszka, nieśmiała Saeli, która potrafi „urosnąć” kwiaty oraz Ida – niepokorna mała złodziejka.
Duży plusem są krótkie rozdziały – można wykorzystać je do czytania przed snem, „w odcinkach” dawkując przygody Vena dziecku.
Na końcu zamieszczono zadania, których rozwiązywanie stanie się przedłużeniem przygody przezywanej podczas lektury i początkiem wspanialej zabawy rozwijającej wyobraźnię. Oto kilka przykładów:
  • Zrób listę cudów, które spotyka na swojej drodze Ven, a potem podziel je na trzy grupy: prawdziwe, legendarne, i zupełnie zmyślone. Sprawdź w internecie, czy Twoja intuicja była słuszna.”
  • Zrób listę przypraw i ziół, które masz w kuchni (…) zastanów się, jaki charakter miałyby elfy o takich imionach.”
  • Napisz własny wiersz o morzu”
  • Gdybyś miał szansę zostać Królewskim Reporterem (...)Dokąd byś pojechał?”

Autorka cyklu „Symfonia wieków”, jest uznaną pisarką fantasy, jej pasje to zielarstwo, śpiewanie madrygałów i gra na harfie. O jej prozie „School Library Journal” wypowiada się tak:
Fantastyczny wszechświat, pierwotnie stworzony przez Haydon dla jej „dorosłych” książek, pełen jest zabawnych szczegółów, interesujących bohaterów, błyskotliwej akcji, ciętych dialogów i ciepłego humoru.”
/zaczerpnęłam z okładki/

Dodam jeszcze, że książkę ilustrował Brett Helquist (autor m.in. ilustracji do „Serii niefortunnych zdarzeń Lemmony Snicketta”)

Szczerze polecam dziewczynkom i chłopcom, wszystkim do lat 100 i więcej!Sama nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam „Pływającą Wyspę” córeczce, a sama sięgnę po kolejny tom pióra Elizabeth Haydon „Córka królowej złodziei”.

Wspaniałą zabawę z "Pływającą Wyspą" zawdzięczam Księgarni MATRAS.
Dziękuję!

2 komentarze:

  1. Mam siostrzeńca i chętnie właśnie jemu kupię tę książkę:)). Myślę, że może przypaść mu do gustu:).
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama przeczytaj też zanim podarujesz siostrzeńcowi ;-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów