środa, 15 lipca 2015

"Moralność pani Piontek" - dobry humor na początek

Okładka książki Moralność pani PiontekSłuchaj, Krystyna... jeśli szukasz jakiejś sympatycznej, zabawnej i lekkiej lektury na wakacyjny wyjazd, do czytania na plaży, na ławce w parku, czy na ciasnym, ale własnym balkonie, to bez dwóch zdań wybierz "Moralność pani Piontek". Nie, nie Dulskiej. Wiem, że tak się od razu ten tytuł kojarzy, ale to zupełnie inna para kaloszy. Tylko ostrzegam cię, mąszeri, gdy będziesz czytała w miejscu publicznym, weź pod uwagę, iż mogą wystąpić niekontrolowane wybuchy śmiechu, a co za tym idzie, rozmaite reakcje osób postronnych. Jedni spojrzą na ciebie jak na ufoludka, który nie dość, że czyta, to jeszcze chichocze. Drudzy popukają się w czoło i obejdą szerokim łukiem, a inni - oby tacy się trafili - może podejdą i zapytają, co też takiego czytasz... , zainteresują się i pobiegną do księgarni...

Wróćmy do Piontek. Wiem, mąszeri, dziś jest środa, ale mi nie przerywaj. Gertruda jest z domu Piontek, a nosi po mężu znamienite nazwisko Poniatowska i stara się być ze wszech miar arystokratyczną. Jest też despotyczna, bo nie może się pogodzić z faktem, że jej ukochany i jedyny syn, Augustyn Poniatowski, który co prawda zgodnie z jej marzeniem został lekarzem, ale o zgrozo - ginekologiem, wyprowadził się był.
Co więcej, zamieszkał (niekoniecznie z własnej woli) wspólnie z jakąś "lafiryndą". Która oczywiście żadną taką nie była, ale przecież pani Gertrudzie (harpii i piranii) nie wytłumaczysz... co innego, gdyby współlokatorka była dziedziczką fortuny, hektarów ziemi i stadniny koni...  - według wersji Cyryla. Przebrzydłego. Kumpla najlepszego.
Augustyn nie miał lekko ze swoją szanowną rodzicielką, ale i jego ojciec, Romuald miał przechlapane z małżonką, której na dobrą sprawę ciągle pobłażał wielkopańskie maniery i dziwactwa. Nawet pogodził się z widniejącym w garderobie strojem do trumny. Ze szpilkami Louboutine o czerwonej podeszwie włącznie. No co... musi być szykownie do grobowej deski!

Ale słuchaj, Krystyna, co ja ci będę opowiadać!!! Sama sobie przeczytaj. To naprawdę śmieszna powieść, komedia pomyłek, z motywem qui pro quo, oczywiście ze szczęśliwym zakończeniem. I wiesz, mąszeri,  wszystkie, absolutnie wszystkie postaci da się lubić. I tego Cyryla, o którym można powiedzieć , że w końcu przyszła kryska na Matyska. Na Cyryska :D  I Anulę, która "chciała, to sobie wzięła". I Anitę - pracowitę. ;-) I pana Romualda poczciwego i panią Janinkę zaczytaną i nawet Halinę, która  - zapewne o tym nie wiedząc - stała się spiritus movens całej hecy. Oczywiście także Gertrudę, mimo jej dziwactw i uciążliwości. Bo przecież chciała dobrze....

Fabuła nie jest skomplikowana, problematyka niespecjalnie poważna (choć jest pewna istotna kwestia), ale taki jest urok komedii. Grunt, że podczas lektury można świetnie się bawić, wplecione zostały także różne anegdoty i wesołe historyjki, np. ta o haśle "jesienny liść", "o zakopanym piesku" i "zabawie w pogrzeb".
Wiem, brzmi upiornie, ale zobaczysz, uśmiejesz się setnie. Stawiam tej książce ogromnego plusa za motyw książkowy (King, Sparks, Musso - autorka przemyciła swoich ulubieńców, hihihi) oraz za porcelanę z Ćmielowa.  Fabryka powinna ufundować pisarce chociaż pamiątkowy kubek za promocję :-)

To już wiesz, Krystyna, co będzie znakomitą lekturą na poprawę humoru, czy utrzymanie dobrego nastroju. Mam nadzieję, że Magdalena Witkiewicz jeszcze nie raz rozbawi nas do łez. Wiem, że coś się szykuje na jesień, ale tym razem raczej będzie bardziej obyczajowo i romantycznie.
A gdyby komuś zabrakło lekkich i zabawnych historii, to już wkrótce opowiem o kolejnej....


5 komentarzy:

  1. nie no... w takim razie odpalam strone polskiej ksiegarni i zamawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam ,,Pierwszą na liście" tej autorki i spodobało mi się strasznie. Na tę też mam ochotę :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  3. ale mi się wpisałaś w nastrój- właśnie czegoś takiego potrzebuję teraz, a jeszcze w grę wchodziła Marta Kisiel. A swoją drogą- uśmiałam się na Twojej recenzji, świetny tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, bardzo fajnie mi się pisało i wiesz, łapię się na tym, że o nierecenzyjnych pisze mi się lepiej, luźniej, bo przy tamtych - staram się "mądrze".
      Marty Kisiel nic nie czytałam, ale lubię ją :-)

      Usuń
  4. juz obczajałam bibliotekę i wszystkie egzemplarze są pozamawiane :( ale ja sobie poczekam... :)

    OdpowiedzUsuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów