niedziela, 4 stycznia 2015

"Przebudzenie" numer dwa!




Okładka książki Przebudzenie
Zainspirowana pomysłem Ejotka wyruszyłam na poszukiwanie "zdublowanych" tytułów, czy jak to określiłam książek - "bliźniaczek tytułowych". I tak odkryłam, że na półce mam drugie "Przebudzenie", tym razem pióra Katarzyny Zyskowskiej- Ignaciak, pisarki znanej mi  jak dotąd tylko ze znakomitej powieści "Nie lubię kotów". Już parę razy miałam tę książkę w ręku, zwłaszcza, że należy do lubianej przeze mnie serii "Babie lato", ale jakoś nigdy się nie zdecydowałam na przeczytanie. Teraz nadarzyła się idealna okazja!

Muszę przyznać, że ta powieść nie tyle mnie przebudziła, co nie dała zasnąć, bo jak już zaczęłam, to  tak czytałam pół nocy, a dziś po prostu musiałam dokończyć. Zatem pod względem  zaciekawienia i wciągania daję fabule wysoką notę. Niekiedy trafiają się książki, które rozkręcają się powoli, a my dajemy im szanse ( np. góra do setnej strony) albo odkładamy znużeni. W tym przypadku  od samego początku czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, a potem nie ma czasu na nudę. Już na wstępie mamy tajemniczy obraz - gdzieś nad jeziorem, pożar na wyspie, przypatrująca się tej pożodze kobieta.... Okazuje się, że to był sen bohaterki, ale skąd w jej głowie takie sceny? Oto jest pytanie!

"Młoda dziennikarka Zuzanna niespodziewanie otrzymuje spadek po nieznanym krewnym - malowniczą posiadłość na Mazurach. Zafascynowana przeszłością swoich przodków, powoli zaczyna zgłębiać tajemnice rodziny. Nie może jednak oprzeć się wrażeniu, że grozi jej niejasne niebezpieczeństwo. Kto z najbliższego otoczenia dziewczyny jest przyjacielem, a kto śmiertelnym wrogiem? " - notka na okładce, moim zdaniem za bardzo spłyca fabułę. Wydaje mi się, że wiele osób może się  zrazić takim opisem, bo  to już schemat: bohaterka dostaje spadek, wyjeżdża, w nowym miejscu rozpoczyna nowe życie,  poznaje rodzinną przeszłość, a następnie znajduje szczęście miłość i następuje happy end. Czyż nie mamy już dosyć takich historii?

Tymczasem Zyskowska- Ignaciak bierze trochę ze schematu lecz całość ubiera w inne, ciekawe barwy.  Nie unika wątku miłosnego, ale w końcu dlaczego miałoby go nie być, zwłaszcza w  tomiku pod znakiem "Babiego lata"!
Co dobrego zatem zaproponowała nam autorka:
 - Legendy o dawnych plemionach i rodach (Galindowie- plemię bałtyckie, pruski ród von Schenk) - historia klątwy sprzed wieków;
-   Losy rodziny Marii Wieluńskiej, babci Zuzy w trakcie wojny i w późniejszych czasach ( dramat utraty wszystkich bliskich);
- Mazury (okolice Giżycka, Jezioro Dobskie, wyspa Gilma - miejsce pogańskiego kultu) i  motyw żeglarski;
- Wróżby z kart i symbolika znaków np. wąż zjadający własny ogon jako symbol nieskończoności);
- Tajemniczy, magiczny, pełen napięcia nastrój;  bardzo dużo tajemnic, zagadek, niebezpieczeństw;
- Wątek kryminalny (zabójstwo w Anglii, "akcja z brzaną i obrzędy na wyspie");
-Niejednoznaczność bohaterów;
- Zaskoczenie ( niesamowite posplatanie wszystkich kawałków, niespodziewany finał);

Tytuł - na pozór nie kojarzy się z treścią. A jednak! Główna bohaterka w  wirze tych wszystkich niespodziewanych, tajemniczych, nagłych i podejrzanych wydarzeń powoli odrzuca ziarno od plew,  odchodzi od dotychczasowego jałowego życia ( nota bene podobny żywot wiodą postaci z "Nie lubię kotów"), dokonuje wyborów. "Budzikiem" staje się odkrycie rodzinnej historii sięgającej kilka wieków wstecz,  które zapoczątkowały list z Anglii, karteczka ze znakiem  podrzucona pod drzwi i prastary pierścień.

Niebanalna ( nie do końca zmyślona - jeśli chodzi o tematykę plemion na ziemiach mazurskich) historia oraz lekkie pióro Katarzyny Zyskowskiej - Ignaciak  sprawiły, że "Przebudzenie" wywarło na mnie spore wrażenie. To książka, którą się pochłania, z ciekawą i nietuzinkową fabułą, wyróżniająca się z tłumu opowieści obyczajowych o popularnych motywach spadku, wyjazdu, nowego domu/pensjonatu/kawiarni itp. Na pewno mi osobiście nie zatrze się w pamięci.
Przy tym jeszcze autorka potrafi snuć narrację i  wypunktować jednym krótkim  zdaniem  coś mądrego, istotnego, refleksyjnego.
Cieszę się, że w końcu zapoznałam się z tą powieścią i nie omieszkam sięgnąć po inne tytuły pióra Zyskowskiej.

Chaotycznie i notatkowo bardziej, ale na świeżo chciałam zapisać wrażenia.
Książkę przeczytałam z ogromną przyjemnością z własnych zasobów w ramach "Pod hasłem" - styczeń 2015- bonus .



7 komentarzy:

  1. Czytałam. Bardzo klimatyczna. Polecam ci także inną pozycję autorki, z tej samej serii - "Niebieskie migdały".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha ha, znów dałam się nabrać:)
    Jest jeszcze tomik De Mello o tym samym tytule.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo myślałam, że czytasz Kate Chopin.

      Usuń
    2. Jest jeszcze King :-)
      Właśnie ze względu na występującą czasem zbieżność tytułów Ejotek wymyśliła "bonus" w swoim wyzwaniu, no to się bawię ;-)

      Usuń
    3. Dorzuć jeszcze świetny film z Williamsem:)

      Usuń
  3. Właśnie. Takie schematy, inteligentnie podane można czytać. Zresztą KZI tak ma. Matko, ale masz wenę, wenisko raczej do pisania. Daj mi trochę, co? Nie bądź wiśnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, a wyobraź sobie, że w międzyczasie jeszcze 2 teksty napisałam do CPA... ;-) Wena weną, ale czas to akurat miałam.
      KZI przypadła mi do gustu, w przeciwieństwie do niektórych... ;-)

      Usuń

'Napisz proszę, chociaż krótki list" ;-)

Moja lista blogów