Natasza Socha „Macocha” Wyd. FILIA 2014
Nie
miałam tej książki w planach, ale skoro akurat napatoczyła się w
bibliotece, no to czemu nie… Przeczytałam ją właściwie od ręki, znaczną część w okolicach obiadu,
wieczorem dokończyłam. Kilkadziesiąt stron leciało migiem. Taki typ. W dodatku
w formie zapisków z pamiętnika. Zachwycona nie jestem, ale co się pośmiałam –
to moje!
Na początku strasznie mnie irytowała bohaterka – narratorka. Wykreowana została na infantylną, egoistyczną, próżną istotę. Rozumiem, że to wszystko w zabawnej, humorystycznej konwencji, ale bez przesady…. Zgadzam się, że pewnie trudno było Romie emanować radością i entuzjazmem, gdy nagle jej sytuacja domowa uległa zmianie. A mianowicie: przyjechała nastoletnia córka jej męża (z pierwszego małżeństwa) z zamiarem zamieszkania u nich. Ale te „mordercze” plany pozbycia się intruza….Mnie to raczej nie ubawiło… No i nawet w komedii jakoś nie na miejscu wydaje mi się określanie (nawet tylko w myślach bohaterki) córki swojego partnera mianem „zezowatego potwora ze skundlonymi włosami” i tym podobnymi epitetami. Podejście Romy do Kasi rzutuje w pewien sposób na jej relację z Brunonem – nie musi lubić jego córki, ale jakiś elementarny szacunek jej się należy. Skoro „po wierzchu” wszystko jest poprawnie, to biorąc pod uwagę jej notatki – jest w tym fałsz. Zabrakło też udziału tego całego Bruna w rodzinie – jakby zupełnie się nie angażował w jej sprawy. Cóż, być może ważniejsze były dla niego operacje chomików…
Krzywe zwierciadło, w którym pokazano tę „patchworkową rodzinkę” aż nadto zostało przechylone.
Potem - może się przyzwyczaiłam, bo już dałam się
porwać komedii, ale i tak do głównej bohaterki sympatią nie pałałam, za to
bardzo polubiłam jej matkę z Niemiec (czy ona miała w ogóle jakieś imię? Bo nie utkwiło mi w pamięci.
Chyba funkcjonowała jako Matka. Kojarzyła mi się za sprawą swojego temperamentu
z postacią Simony z dawniejszych odcinków „M jak miłość”), czyli „babcochę” - dla Kasi. I tu brawa ogromne za tę
pomysłową, trafną nazwę! (matka macochy = babcocha).
Fabuły
w sumie w tej powieści brak. Całość dzieje się w przeciągu roku, od przyjazdu
Kasi – do jej wyjazdu, a pomiędzy – mamy szereg luźnych scenek z życia
wziętych, przez krzywe zwierciadło przepuszczonych. Zlepek epizodów, mniej lub
bardziej zabawnych, dotyczących nie tylko Romy, Bruna i Kasi, ale także ich
przyjaciół, znajomych, sąsiadów, tudzież przypadkowych ludzi (np. o fiksacji na
punkcie barbie jednego z użytkowników kafejki internetowej, perypetie klientów
biura matrymonialnego prowadzonego przez Romę z koleżanką…) plus inne dodatki. To tak jakby powieść była
ciastem i dodano za dużo środka spulchniającego…
Dla mnie dla książka, owszem, była rozrywką, ale nie nazwałabym jej ciepłą i wzruszającą. Jeśli ktoś szuka dramatu obyczajowego z pogłębioną psychologią postaci, studium przypadku relacji macocha-pasierbica – to nie ten adres. Natomiast tym, którzy mają ochotę na lekką, „głupkowatą” komedię, chcą się pośmiać i oderwać od codzienności – polecam.
Dla mnie dla książka, owszem, była rozrywką, ale nie nazwałabym jej ciepłą i wzruszającą. Jeśli ktoś szuka dramatu obyczajowego z pogłębioną psychologią postaci, studium przypadku relacji macocha-pasierbica – to nie ten adres. Natomiast tym, którzy mają ochotę na lekką, „głupkowatą” komedię, chcą się pośmiać i oderwać od codzienności – polecam.
Na koniec mam jeszcze tylko taką uwagę. Znalazłam w treści błąd rzeczowy. I wytknę go tutaj, bo mnie on bardzo razi. Otóż brzmi to następująco:
"Polecam panu od biologii nowelkę Sienkiewicza Dobra pani" (s. 57)
Polecona lektura pasuje do sytuacji z biologiem, ale autor się nie zgadza. Można
niby zrzucić tę gafę na konto bohaterki, o niezbyt dużym rozumku, ale jednak – sądzę,
że to może zmylić część czytelników i nie najlepiej świadczy... Tu więc minus.
Zdecydowanie Natasza Socha jest dla miłośników absurdu, czytałam "Macochę" dawno temu i niewiele z niej pamiętam, natomiast dość dobrze wbiła się w moją głowę jeszcze bardziej absurdalna książka "Ketchup" Sochy.
OdpowiedzUsuńOj, za "Ketchup" już podziękuję, na razie mi wystarczy tej autorki. Swoją drogą, sądziłam, ze to debiut.
Usuń