"Toń" Ishbel Szatrawska
Wydawnictwo Cyranka, 2023
Są takie powieści, w których "czuję się jak w domu", nawet jeśli traktują o nieznanych mi miejscach i odległych czasach. Tym razem tak nie było. Czytając "Toń" czułam się nieswojo, obco.
Brakowało mi takiego umiejscowienia na mapie tych wszystkich obcobrzmiących nazw (np.Eichmedien/Nakomiady). Serio nie miałam pojęcia, że Koningsberg to Kaliningrad, a Rastembork/ Rastenburg to Kętrzyn. Nie znałam, bo i skąd, historii i geografii tego regionu.
Dopiero od niedawna zaczyna się pisać o ziemiach, które w wyniku historycznych wydarzeń zmieniały swą przynależność, jedni stamtąd wyjeżdżali albo uciekali, wypędzano ich, drudzy zostawali, inni przybywali z różnych stron.
Część współczesna zupełnie do mnie nie przemówiła, do Alicji nie poczułam za grosz sympatii. Wspomnienia Wolfa o dzieciństwie, młodości - owszem, podobały mi się, nakreśliły obraz patchworkowej społeczności Prus Wschodnich, wprowadziły w świat postaci, z których każda była dość intrygująca ( Janka, Stary Marcin, Piekut, Sommer, Gertraud...), aż szkoda, że nie było miejsca na głębsze rozwinięcie ich losów.
Część poświęcona Maxowi i Gudrun - najbardziej mnie wciągnęła, a jednocześnie zmęczyła. Wydaje mi się, że ten wątek zajmuje nieproporcjonalnie więcej miejsca niż inne. Owszem, jest potrzebny i ukazuje wiele ważnych spraw (np. z perspektywy niemieckich lekarzy), ale jednak, jakoś miałam wrażenie, jakbym nagle zaczęła czytać inną powieść...
Dopiero potem, niejako trzecia część, w której wątki Maxa i Janki łączą się, scala całość. I znów - epilog - współczesność- nie przemówił do mnie.
Cały czas piszę o swoich odczuciach, nie ujmując tej powieści jej wagi i jakości. Bo ja to wszystko rozumiem i doceniam, to powieść solidna, godna uwagi, wartościowa. Autorka podejmuje szereg istotnych kwestii jak tożsamość narodowa, korzenie, dom, rodzina, wojna, brutalność i okrucieństwo, kobiety - ich siła itp.
Niemniej, jest w tej prozie jakaś szorstkość, do której nie mogłam przywyknąć, choć - paradoksalnie - lubię taki typ prozy.
Toteż mogę powiedzieć, że w "Toni" odbyłam wyjątkowo zimną kąpiel, a teraz czas na książki-kocyki.