Ostatnio wręcz roi się od inicjatyw promujących polską literaturę współczesną, głównie tę lżejszego kalibru, są to m.in. SPOPA (Słowem Pisanym o Polskich Autorach) i akcja Włóczykijka, strona Konkursy z polskimi Autorami CPA, Książka Zamiast Kwiatka oraz liczne konkursy, wywiady, prezentacje typu ABC... O niektórych autorach można nawet rzec żartem, iż "opanowali" sieć. Nie każdemu odpowiada ten typ prozy, jaki serwują nam rodzimi twórcy, cóż, gusta i potrzeby są różne, ważne jednak jest, że coś się dzieje na rynku wydawniczym i możemy sięgać nie tylko po wznawianą klasykę (choć tej nigdy nie za wiele) oraz zagraniczne bestsellery(z którymi różnie bywa). Dobrze, że mamy wybór, a nieraz można trafić na niezłe, przyjemne porcje lektury. Zaczynam jednak lekko zbaczać z toru, co to ja miałam na myśli... Zaczęłam w ten sposób, bo chciałam powiedzieć, że w żadnej z wymienionych akcji nie spotkałam się z książkami Grażyny Bełzy. Tak, Bełza. Tak samo jak ten pan od wierszyka "Kto ty jesteś? Polak mały", ale to raczej chyba nie rodzina.
Zgadałam się niedawno przy okazji babskich ploteczek o powieści "Casting na diabła" - ponoć fajna- i przypomniałam sobie, że czytałam "Przecudną" tejże autorki. Książeczkę kupiłam w zeszłym roku za parę złotych jako dodatek do kobiecego pisemka dla pań domu. Pochłonęłam szybko, a gdy teraz zaczęłam sobie przypominać o czym to było, to się zdziwiłam, bo jak na czytadło (które zazwyczaj równie szybko się zapomina jak przyswaja), to całkiem sporo mi zostało. Skoro pamiętałam imiona bohaterów - to już sukces, a jeszcze i wątek i parę szczegółów. Pomyślałam więc, że skrobnę słówko o tej książce.
G. Bełza, Przecudna, Wyd. Prószyński i S-ka, 2009
Z okładki:
Anastazja - córka klepiącej biedę, porzuconej przez męża bibliotekarki,
ledwo wiąże koniec z końcem po wyjeździe na studia. Mając dość liczenia
każdego grosza, postanawia zostać luksusową prostytutką. Przychodzi jej
to bez trudu – ma wygląd anioła i do tego zna cztery języki. Pewnego
dnia jeden z klientów proponuje jej udział w przekręcie...
"Przecudna" została wydana w serii "Z motylem", a na brzegu okładki widnieją hasła (tagi?) "Kariera, mężczyźni, seks, miłość". Nie lubię takiego otagowywania, hasła zazwyczaj mocno spłycają tematykę książki, mogą zmylić czytelnika, który się albo zrazi albo rozczaruje. W tym przypadku owszem, hasła niby pasują, ale nie do końca określają tę powieść. Tu bowiem wcale nie o miłość ani o karierę chodzi, tu nie rządzą.emocje i pikantne sceny. To przede wszystkim zabawa konwencją i językiem, gra skojarzeń, żonglerka słowami, słowotok z przerwą na reklamę. Autorka prowadzi bohaterów po stronach powieści, rzucając ich w wir zdarzeń ( nawet wysyłając do Tirany, bo takie ma pomysł), ale nie zapomina też o czytelniku, do którego się nieraz zwraca i wciąga go do gry ("I co, czytelniku, teraz sobie myślisz, że co?"). Jest straszno i śmieszno, słodko i gorzko. Bajecznie i niebezpiecznie. Nierealnie, ale mimo wszystko prawdziwie. Momentami styl przypominał mi Masłowską, ale niech to moje skojarzenie za bardzo nie rzutuje na nastawienie do prozy G. Bełzy.
Mała próbka: "Anastazja siedzi więc w barze i sączy martini. Trzy godziny ma jeszcze na to sączenie i na nicnierobienie. Nie licząc kursu Feng-shui w pobliskim domu kultury, na który jeszcze nie wie, czy w ogóle pójdzie. może więc położyć koło aktówki swój rozbrajający uśmiech, żeby się trochę przespał, tak jak czerwone szpilki pochrapujące teraz pod wysokim stołkiem barowym. Incognito tu jest Anastazja, w wersji nie dla paparazzich, jak Madonna w wałkach na głowie, ale kto tu może ze znajomych ją zobaczyć, na tym Bródnie, gdzie wcale nie jest cudnie, gdzie na betonie nawet kwiaty nie rosną ani kaktusy na dłoniach, ani nawet w banku procenty." (s.7)
"Przecudna" jest zabawna, przekorna, kiczowata (celowo!), nie można jej brać na serio, bo inaczej wydać by się mogła się naiwna, bełkotliwa, banalna. Trzeba ją czytać z przymrużeniem oka i świadomością, że w literaturze chodzi nie tylko o fabułę, ale i o narrację, a forma jest równie ważna jak treść, a niekiedy ważniejsza... Lubię książki, w których narrator wystawia głowę zza pleców bohaterów, a odbiorca ma poczucie, że wdepnął w świat literackiej kreacji.
"Fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, żeby bawić się, żeby bawić się, żeby bawić się na całego...." śpiewały Fasolki, a mnie ta piosenka bardzo współgra z tym, co sama Grażyna Bełza napisała w nocie na okładce:
„Przecudna” to historia o dziewczynie, która postanawia w stu
procentach spożytkować otrzymany od Stwórcy dar i zamiast piąć się
niczym namolny bluszcz po korporacyjnych szczebelkach, gnuśnieć w
poczciwym małżeństwie, zaciągać kredyty na sto dziesięć lat, słowem –
zamiast żyć jak wszyscy inni porządni obywatele, wybiera życie
niebezpieczne, ale za to bajeczne. Nie ma kobiety, która by o takim
życiu choć raz nie zamarzyła, choć rzadko która ma odwagę się do tego
przyznać. Ja mam. Dlatego właśnie napisałam tę powieść – żeby sobie
trochę pożyć takim właśnie bajecznym życiem. Odetchnąć od rat zero
procent."
***
Zatem odetchnijmy, poczytajmy i pożyjmy. Bajecznie. Przecudnie. Nocą i w południe.