Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Projekt Kraszewski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Projekt Kraszewski. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 października 2012

Kontrastowa komedia


Przesympatyczny to utwór, choć bardzo schematyczny i na na wyraźnych kontrastach oparty. Już w tytule zaznaczona jest pewna dychotomia. Pałac i folwark, a ściślej ich mieszkańcy wraz ze swoimi charakterami, wartościami i stylem życia, stanowią dwa przeciwlegle bieguny, i choć perypetie losu próbują je zetknąć ze sobą, one się jednak odpychają. Na upartego utwór mógłby się też nazywać "Pałac, folwark i plebania", bo i to trzecie miejsce również, choć w mniejszym stopniu, wnosi swoje znaczenie i bohaterów do akcji wprowadza. (...)
Na ciąg dalszy zapraszam TUTAJ.

piątek, 28 września 2012

Honor hrabiny


Zaznajamiając się z wybraną twórczością J. I. Kraszewskiego nie mogłam pominąć bardzo popularnej i cenionej "Hrabiny Cosel". Pamiętam, że dawno temu w telewizji był emitowany serial/film na podstawie tej powieści, z Jadwigą  Barańską w roli tytułowej, ale wówczas nie byłam tym zainteresowana, kilka lat wtedy pewnie miałam;  nie oglądałam też potem powtórek, pewnie wychodząc z założenia, że coś historyczne to "bleeee". Teraz dla odmiany chętnie bym ekranizację zobaczyła, chociażby dla porównania swoich wyobrażeń na podstawie lektury poczynionych. Nie pasowała mi Barańska do postaci Anny Hoym/Cosel, zwłaszcza w początkowej fazie wydarzeń. Ciekawa jestem też pozostałych osób - jak aktorzy je odegrali.

Sięgając po "Hrabinę Cosel" spodziewałam się, że będę ją "męczyć" długie tygodnie, co rusz porzucając na rzecz innych lżejszych, ciekawszych książek. Tymczasem nie mogłam się wprost oderwać, szczególnie przy drugim tomie ( dla niewtajemniczonych - te tomy to jakby części powieści, niezbyt obszerne, nie żadne cegły). Rzecz dzieje się w czasach saskich, poznajemy dwór króla Augusta II Mocnego i dzieje jego romansu z Anną Cosel, kobietą o silnym charakterze i niezłomnym honorze, która nawet uwięziona i bliska obłędu nie odpuściła swego prawa, gdyż dla niej słowo, przyrzeczenie było święte. To historia niesamowitego wzlotu i upadku; opowieść o tym, jak kruchy bywa lód, na którym stąpa się mając fałsz i intrygę za podpórki.

Kraszewski zaskoczył mnie pozytywnie kreśląc kreacje bohaterów tak żywe i wzbudzające wiele emocji. Na początku nie pałałam sympatią do hrabiny,  wydawało mi się, że zbyt łatwo wsiąkła w dworskie huczne życie biorąc pod uwagę jej dotychczasową kondycję, odosobnienie, duchowość. Potem jednak, gdy sytuacja się zmieniła,  Cosel została "zdegradowana", ale nie dała się zniszczyć i walczyła o swój honor - szczerze jej kibicowałam, licząc na powodzenie jednej z prób ucieczek i zyskanie wolności, czy też dokonanie zemsty. Postać ta ulega przemianom, taki dynamizm też wpływa pozytywnie na jej odbiór u czytelnika. Obok głównych ról historycznego romansu pisarz ukazał galerię rozmaitych dworaków, intrygantów, karierowiczów, birbantów, perfidników, towarzyszy królewskich hulanek i swawoli. Na ich tle odmiennie wypada Rajmund Zaklika, polski szlachcic, dorównujący siłą Augustowi, wzór wierności, szlachetności, odwagi, oddany sługa i przyjaciel. Cechował go etos wręcz rycerski. Warto zwrócić na niego uwagę. To też postać dynamiczna.

Odniosłam wrażenie, że powieść jest niezwykle "żwawa": dużo się dzieje, nie ma dłużyzn, przesadnych opisów, natłoku treści typowo historycznych, sfera obyczajowa i przygodowa dominują. Ciekawie ukazane postaci. Emocje. Sugestywne obrazy życia na dworze i sytuacji w państwie (ściąganie podatków, kosztowne imprezy, zbytki, najazd szwedzki) Trochę tonu krytycznego obnażającego przyczyny upadku kraju - np. uwaga narratora "wojsko nie płacone, ale pałac cudny". Zapadła mi w pamięć scena, gdy podczas biesiady Kyan rozlewa do licznych kieliszeczków i kielichów najlepsze wino a do królewskiego puchara trafiają mętne resztki - tak obrazuje rozdzielanie dochodów państwa - każdy urzędnik i minister najpierw napełnia własną kieszeń. Tym dworzanin rozbawia króla, ale czyż to nie jest ponadczasowa i wcale nie śmieszna metafora....?
Generalnie jednak Kraszewski nie uderza w krytykę, naukę, moralizowanie. Skupia się na bohaterach, akcji i emocjach. Z powodzeniem, sądzę. Nadal "Hrabina Cosel" jest powieścią poczytną, trafiającą do współczesnego czytelnika, nawet do takiego nie "zanurzonego" w tematyce historycznej.



czwartek, 24 maja 2012

Sukcesor Noego


Tytuł opowiadania (gawędy) nieco zwodzi na manowce, bo mowa tu nie o żadnych papierach i nie o żadnym Glince, a o Krzyskim, którego barwną personę uwiecznił na kartach swego pamiętnika rzeczony Glinka, służący w książęcym regimencie. Trzeba wiedzieć, że obie postaci są fikcyjne, wklejone przez Kraszewskiego w historyczne tło - czasy Stanisława Augusta.

Rzecz dzieje się w Nieświeżu, na dworze księcia Karola Radziwiłła, zwanego od ulubionego powiedzonka "Panie kochanku". Wokół magnata gromadzi się liczne grono towarzyszy, rezydentów oraz "przybłędów", którzy grzeją się w blasku jego chwały, żywią u jego stołu i korzystają z majątku, zdecydowanie nadużywając. Sam książę nader hojnie obdarza wianem swoich podopiecznych, gościny i kiesy nikomu nie żałuje. Pewnego razu przybywa do nieświeskiej rezydencji wielce osobliwy jegomość:
"... twarz miał czarną, osmaloną, niemal cygańską, zarost jak smoła; do tego kędzierzawy, oczy wypukłe, jak węgle, zęby długie białe, przeciągłe oblicze grubo pofałdowane jakby w zakładki...
tu i ówdzie po nim rosły, niby kępiny brunatne, brodawki pokryte długimi włosami (...)" (s.8) 
Strój  przybysza również godzien jest uwagi:
"Szarawary karmazynowe, szerokie, buty malinowe, cytrynowy żupan atłasowy, a jasnozielony kontusz. Nie dosyć na tym, dla większej pstrocizny pas niebieski z czerwonym, a na kontuszu jeszcze szamerowanie pomarańczowe, niby ze złotem, czy szychem. przy czapce mu się piórko kołysało jakiegoś osobliwego też ptaka, mienione niebieskie z zielonym. Szabelka była u rękojeści turkusami sadzona, znać wschodnia". (s.9) Zadziwiający okazuje się też podarek dla Radziwiłła przywieziony
z Bliskiego Wschodu - butelka wina z piwnicy Noego (tego od potopu i arki!). Zręczna gadka, spryt, bałamuctwa i pochlebstwa pozwalają Krzyskiemu szybko zyskać miejsce wśród dworzan oraz przysłowiowy wikt i opierunek. Nieszkodliwy zeń błazen, ale książę nie lubi "sukcesora Noego"- jak pogardliwie nazywa  tego szlachcica (zresztą wątpliwego rodu)- i chce się go pozbyć. Wraz z poplecznikami postanawia więc "zażyć trutnia" i snuje intrygę matrymonialną. Pomysł ożenku całkiem przypada do gustu Krzyskiemu, ale obiekt jego zalotów - panna Zoryna-  nie podoba się księciu. To znaczy sama wybranka właśnie się mu podoba, ale obudził się w nim "pies ogrodnika", zazdrości dawnego feblika.
No i się porobiło.... Kto w czyje wpadł sidła,  kto wyszedł jak Zabłocki na mydle - zapraszam do lektury. Dodam tylko, że aż cisną się do głowy przysłowia i powiedzenia: "zastaw się, a postaw się", "na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą", "dać kurze grzędę..."etc.

 Opowiadanie, mimo archaicznej stylizacji, czyta się szybko i przyjemnie. Jest krótkie, wartkie i zabawne. Jednak pod płaszczykiem ( czy raczej pstrokatymi szarawarami i kontuszem) lekkości i zabawy kryje się niewesoły obraz: oto w postaciach i zdarzeniach autor ukazał przywary magnaterii i szlachty, a także pośrednio przyczyny upadku świetności kraju. Znać krytycyzm Kraszewskiego, choć unika piętnowania wad i zła, to wyraźnie pokazuje, jak, gdzie i w czym one się przejawiają.

W nocie wydawniczej, jaką opatrzono egzemplarz, który miałam przyjemność czytać, nadmieniono, iż ze względu na treść można by ten utwór zatytułować "O szlachcicu, który nabrał Radziwiłła", a główny wątek przypomina motyw z podań ludowych -"chłopa, co oszukał diabła". Coś w tym jest, choć mi raczej to Krzyski z diabłem się kojarzy, zatem byłaby to historia "jak diabeł wykiwał bogacza", czy coś w tym rodzaju.
W każdym razie - "Papiery po Glince" są znośną i całkiem interesującą lekturą, dobrą jako przerywnik między opasłymi tomami i zalewem współczesnych nowości. Polecam łaskawej uwadze czytelników.

J. I. Kraszewski, Papiery po Glince. Opowiadanie z życia Karola Radziwiłła "Panie Kochanku",Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1988.

(Źródło zdjęcia okładki: Lubimyczytac.pl)

Książkę przeczytałam zmobilizowana przez: 


Moja lista blogów