poniedziałek, 24 lutego 2014
25/25, czyli plebiscyt radiowej Dwójki
"Z okazji 25-lecia wolnej Polski wybieramy 25 najważniejszych polskich książek, które ukazały się w latach 1989-2014" - czytamy na stronie Programu II Polskiego Radia.
Zaznaczyłam te, które czytałam, ewentualnie poczyniłam zapiski - w nawiasie, jeśli czytałam inny tytuł danego autora.
A064 Jerzy Pilch – "Pod mocnym aniołem" (tudzież inne utwory)
sobota, 22 lutego 2014
Stosik: styczeń-luty 2014
Oto książki, które powiększyły mój księgozbiór.
Od dołu:
- Rytuał ciemności, Ty, Jabłoń w ogrodzie... - pakiet ten to wygrana w (anty)walentynkowym konkursie ŚBK i Księgarni "Victoria" w Zabrzu. To była nagroda niespodzianka, faktycznie antywalentynkowe te tytuły, no, może poza Braunek...
- Trajektoria... - wygrana w konkursie Magazynu Obsesje
- Orlęta lwowskie - egz. rec. Wyd. M
- Mój pamiętnik potoczny - egz. rec. od Prószyńskiego, dla CPA (przeczytane, opisane, konkurs- patrz 2-3 posty niżej)
- Imperium Wielkiego kota -egz. rec. z Novae Res, dla CPA (przeczytane)
- Z jednej gliny - egz. rec., seria Babie lato naszej Księgarni, dla CPA (przeczytane, wprost się zaczytałam!)
- Miłosne kolizje - wygrana, przeczytana, opisana
- Kota lubi szanuje - od Repliki, przeczytane wcześniej w formie elektronicznej, opisane
- Tajemnica pani Ming - egz. rec, Znak, dla Magazynu Szuflada, przeczytane, napisane- czeka na publikację
- Brudne serca oraz W domu innego - egz. rec. Wielka Litera
- Samsara - nabytek własny na aukcji charytatywnej
- Poskramianie demonów, Buddenbrookowie, Rozmowy z Miłoszem, W cztery oczy oraz Dzikie ziele - przygarnięte za koszt przesyłki poprzez gratyzchaty.pl
-Wierszyki na deser- zakup dla Elwirki (wierszyki i przepisy)
- Malinche... - z biblioteki, przeczytane, czeka na opisanie, nie podobało mi się
- Biały Kafka - z biblioteki, w trakcie lektury, już stawiam plusa.
Jak widać z dopisków - sporo w tym miesiacu, o dziwo, przeczytałam. Dodać trzeba jeszcze Kundery "Śmieszne miłości"- pdf.
Pozdrawiam wiosennie - już wiosennie, bo kotki na drzewach...!
Od dołu:
- Rytuał ciemności, Ty, Jabłoń w ogrodzie... - pakiet ten to wygrana w (anty)walentynkowym konkursie ŚBK i Księgarni "Victoria" w Zabrzu. To była nagroda niespodzianka, faktycznie antywalentynkowe te tytuły, no, może poza Braunek...
- Trajektoria... - wygrana w konkursie Magazynu Obsesje
- Orlęta lwowskie - egz. rec. Wyd. M
- Mój pamiętnik potoczny - egz. rec. od Prószyńskiego, dla CPA (przeczytane, opisane, konkurs- patrz 2-3 posty niżej)
- Imperium Wielkiego kota -egz. rec. z Novae Res, dla CPA (przeczytane)
- Z jednej gliny - egz. rec., seria Babie lato naszej Księgarni, dla CPA (przeczytane, wprost się zaczytałam!)
- Miłosne kolizje - wygrana, przeczytana, opisana
- Kota lubi szanuje - od Repliki, przeczytane wcześniej w formie elektronicznej, opisane
- Tajemnica pani Ming - egz. rec, Znak, dla Magazynu Szuflada, przeczytane, napisane- czeka na publikację
- Brudne serca oraz W domu innego - egz. rec. Wielka Litera
- Samsara - nabytek własny na aukcji charytatywnej
- Poskramianie demonów, Buddenbrookowie, Rozmowy z Miłoszem, W cztery oczy oraz Dzikie ziele - przygarnięte za koszt przesyłki poprzez gratyzchaty.pl
-Wierszyki na deser- zakup dla Elwirki (wierszyki i przepisy)
- Malinche... - z biblioteki, przeczytane, czeka na opisanie, nie podobało mi się
- Biały Kafka - z biblioteki, w trakcie lektury, już stawiam plusa.
Jak widać z dopisków - sporo w tym miesiacu, o dziwo, przeczytałam. Dodać trzeba jeszcze Kundery "Śmieszne miłości"- pdf.
Pozdrawiam wiosennie - już wiosennie, bo kotki na drzewach...!
czwartek, 13 lutego 2014
Nie tylko na Walentynki. "Miłosne kolizje" M. Kłosińska -Moeda
![]() |
Wyd. Replika 2013 |
Zastanawiałam się kiedyś, dlaczego nie mamy polskich odpowiedników opowiadań romantycznych w stylu Nory Roberts czy Diany Palmer. Przecież tego typu literatura cieszy się dużą popularnością i znakomicie sprawdza się w roli odskoczni od szarej codzienności i umilacza życia!
Po przeczytaniu dwóch książek Michaliny Kłosińskiej Moedy, śmiem twierdzić, że jej twórczość stanowi krok w kierunku zapełnienia tej luki na rodzimym rynku wydawniczym. Autorka ma "lekkie pióro", "dobre oko" i poczucie humoru, a poza tym - świadomość "bajkowości" kreowanych przez siebie światów, dystans do tego, co pisze. Wbrew pozorom, napisać dobry romans obyczajowy, czy komedię romantyczną, to prawdziwa sztuka. Łatwo bowiem wpaść w sidła kiczu i schematu, a co za tym idzie - znudzić i zniechęcić czytelników. W tym przypadku - to nam nie grozi!
Po przeczytaniu dwóch książek Michaliny Kłosińskiej Moedy, śmiem twierdzić, że jej twórczość stanowi krok w kierunku zapełnienia tej luki na rodzimym rynku wydawniczym. Autorka ma "lekkie pióro", "dobre oko" i poczucie humoru, a poza tym - świadomość "bajkowości" kreowanych przez siebie światów, dystans do tego, co pisze. Wbrew pozorom, napisać dobry romans obyczajowy, czy komedię romantyczną, to prawdziwa sztuka. Łatwo bowiem wpaść w sidła kiczu i schematu, a co za tym idzie - znudzić i zniechęcić czytelników. W tym przypadku - to nam nie grozi!
"Miłosne kolizje" to debiutancka książka Michaliny Kłosińskiej - Moedy, którą czytałam niemal równolegle z przedpremierową wersją "Kota lubi szanuje".
Powieść zaczyna się banalnie - od samochodowej stłuczki i przeproszeniowo-zapoznawczej kawy. Między Malwiną o miodowych włosach i Robertem o typowo iberyjskiej urodzie - coś zaiskrzyło. Każde z nich miało jednak swoje poukładane w pewien sposób życie. Panna Michalska była na - niekoniecznie dobrej - drodze do ołtarza z Szymonem Brudnym vel Brudaskiem. Pan Lisowski natomiast leczył rany po nieudanym związku i poświęcał się pracy w prowadzonej w duecie z przyjacielem pracowni aranżacji wnętrz "Dobra robota" albo... wsiadał do samolotu i zmieniał warszawskie widoki na scenerię Madrytu. Ma tam bowiem całkiem sporą familię... W ogóle to jest dość tajemniczy jegomość, ale za rolę księcia z bajki, jaką pełni w tej fabule, powinien dostać Oscara! Dobrą wróżką w tej bajce jest z kolei niepozorna ciocia Wiesia, bibliotekarka na rencie, która zajmowała się wychowywaniem siostrzenicy. Teraz nie może się powstrzymać, by nie pomóc odrobinę przeznaczeniu... Podsyca ziarno niepewności, jakie w Malwie zasiało spotkanie z przystojniakiem.
Powieść zaczyna się banalnie - od samochodowej stłuczki i przeproszeniowo-zapoznawczej kawy. Między Malwiną o miodowych włosach i Robertem o typowo iberyjskiej urodzie - coś zaiskrzyło. Każde z nich miało jednak swoje poukładane w pewien sposób życie. Panna Michalska była na - niekoniecznie dobrej - drodze do ołtarza z Szymonem Brudnym vel Brudaskiem. Pan Lisowski natomiast leczył rany po nieudanym związku i poświęcał się pracy w prowadzonej w duecie z przyjacielem pracowni aranżacji wnętrz "Dobra robota" albo... wsiadał do samolotu i zmieniał warszawskie widoki na scenerię Madrytu. Ma tam bowiem całkiem sporą familię... W ogóle to jest dość tajemniczy jegomość, ale za rolę księcia z bajki, jaką pełni w tej fabule, powinien dostać Oscara! Dobrą wróżką w tej bajce jest z kolei niepozorna ciocia Wiesia, bibliotekarka na rencie, która zajmowała się wychowywaniem siostrzenicy. Teraz nie może się powstrzymać, by nie pomóc odrobinę przeznaczeniu... Podsyca ziarno niepewności, jakie w Malwie zasiało spotkanie z przystojniakiem.
Nie zamierzam streszczać całej historii, wspomnę tylko, że perypetie bohaterów budzą wiele emocji. Normalnie chciałoby się udusić tego Brudnego - to taka, za przeproszeniem, miernota, która chce się urządzić cudzym kosztem, żeruje na Malwinie i manipuluje nią. Robert wzbudza sympatię, zaiste, jest szlachetnym człowiekiem, ale też przydałoby się go kopnąć w łydkę - bywa zbyt pochopny, zbyt łatwo odpuszcza (na początku). Malwiną również należałoby potrząsnąć - tkwiła w przyzwyczajeniu, nie dopuszczając do głosu swoich marzeń i pragnień, potem - uciekła wsiadając "do pociągu bylejakiego". Naprawdę sporo tu życiowych i emocjonalnych kolizji.
Na uwagę zasługują, oprócz wątku głównego, także metamorfoza pani Wiesławy (stara miłość nie rdzewieje, jak to mówią...), śląska gościnność rodziny Brudnych i Czystych, Muzeum Literatury Warszawskiej, "Mamowo" - wioska rodzin zastępczych, lekko"zmoherowane" sąsiadki oraz szereg innych epizodów, czy scenek. Generalnie jest bardzo romantycznie, zabawnie, ale i poważnie, smutno- jak to w życiu. Mimo tej całej bajkowości z happy endem na czele, powieść jest mocno osadzona w realiach, zakorzeniona w tym, czego doświadczamy i obserwujemy dookoła.
"Miłosne kolizje" czyta się bardzo przyjemnie, albowiem zostały napisane z polotem i humorem. To powieść lekka, ale nie taka pusta, jak pewnie niektórzy sądzą. Można z niej wyciągnąć coś mądrego i ważnego. Co - to już sobie sami przeczytajcie.
PS. Książka już kiedyś w bibliotece przyciągnęła moje oko kolorystyką. Chociaż para na okładce zupełnie do dwójki bohaterów niepodobna- to całość oprawy bardzo ładna! Przynajmniej mnie się podoba.
poniedziałek, 10 lutego 2014
Kabarecik już nie leci
![]() |
Wyd. II 2014 Prószyński i S-ka |
Moje refleksje na temat zbioru felietonów Olgi Lipińskiej, autorki słynnych programów kabaretowych i reżyserki wielu spektakli znajdziecie TUTAJ.
Dla zainteresowanych tą książką dobra wiadomość:
1 egzemplarz do wygrania!
Zapraszam do udziału w konkursie.
Szczegóły na stronie Czytajmy Polskich Autorów, pod recenzją.
niedziela, 9 lutego 2014
Czytam i mruczę, jeszcze przed premierą - "Kota lubi szanuje" M. Kłosińska - Moeda
Nie, nie pomyliłam się. Tak właśnie brzmi tytuł nowej powieści Michaliny Kłosińskiej - Moedy, autorki, która oprócz kotów, czekolady i Brazylii uwielbia także bawić się słowem, tworzyć językowe kalambury i budować z liter świat. Świat pełen zabawnych zdarzeń i uroczych postaci, w którym króluje miłość oraz obowiązują szczęśliwe zakończenia! Takiej książki jak "Kota lubi szanuje" akurat potrzebowałam, przeczytałam ją niemal jednym tchem w sobotni wieczór. Mogę teraz stwierdzić, że "są powody do mruczenia"!!!
Oto lekka i zwiewna komedia romantyczna o perypetiach pewnej Ani (zwanej Hanką, co bardziej oddaje jej temperament), która osiedla się na warszawskiej Pradze i, odwiesiwszy dyplomy z filozofii i socjologii na kołek, przez przypadek w sumie zostaje... sprzątaczką w agencji. Reklamowej uściślijmy, choć za ścianą mieszkania znajduje się też agencja, ale o nieco innym hmm... profilu. Nietaktem byłoby wyjawiać szczegóły fabuły, a zatem tylko kilka haseł na zachętę: charakterne koty, sobowtór znanego aktora, biała ropucha, biżuteria z modeliny i korespondencja z tajemniczym Gniewkiem. Śledząc perypetie Hanki nie sposób nie uśmiechać się pod - kocim- wąsem. To jednak nie tylko komedia, ale i bardzo życiowa opowieść, z której wynika, że nie powinno się zbytnio ufać pozorom i osadzać innych na podstawie pomówień, czy wyrwanych z kontekstu słów lub scen, a także, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i czasem trzeba tylko dać ludziom szansę. Dodatkowo to optymistyczna historia o tym, że żadna praca nie hańbi i można odnaleźć swoją drogę w zupełnie innej dziedzinie niż planowaliśmy, a przypadkowa pomyłka, może okazać się... szczęśliwym trafem. Wszystko jednak zależy od kreatywności i otwartości danej osoby. Hance tych cech nie brakowało, i chociaż bywało u niej krucho, to w końcu spadła jak kot na cztery łapy.
Naprawdę polubiłam tę dziewczynę i trzymałam kciuki za jej działania. Chciałabym się z nią zaprzyjaźnić w realu - tu pozwolę sobie sparafrazować Moedę - albo w innym Auchan.
Naprawdę polubiłam tę dziewczynę i trzymałam kciuki za jej działania. Chciałabym się z nią zaprzyjaźnić w realu - tu pozwolę sobie sparafrazować Moedę - albo w innym Auchan.
Skąd to "kota -lubi- szanuje"? Ten tytuł zaciekawia i budzi wiele skojarzeń.
Po lekturze już wiem, że to nie tylko żartobliwe nawiązanie do rymowanej wróżby z płatków, czy listków. Zanim wyjaśnię moją teorię, przez chwilę pozostanę przy tym słowach tego wierszyka.
"Nie chce, nie dba" - tego chyba nie może powiedzieć żaden pasjonat czytania o książce, zwłaszcza trafiającej w jego upodobania, czy też aktualne zapotrzebowania czytelnicze.
"Żartuje" - jak najbardziej w przypadku beletrystyki humorem podszytej i w dobry nastrój wprowadzającej!
"W myśli, w mowie, w sercu" - oczywiście: literatura!
"Na ślubnym kobiercu" - i tu przychodzą na myśl romansidła uwieńczone happy endem, baśniową formułą typu "i żyli długo i szczęśliwie". W tym konkretnym przypadku mamy jednak do czynienia z komedią romantyczną, w której - dla odmiany - weselne dzwony nie biją bohaterom, choć mając na uwadze rozwój wydarzeń, nie są wykluczone w przyszłości.
Wracając do meritum.
Nie przypadkowo w tytule i na okładce pojawił się kot, albowiem koci wątek zajmuje w powieści ważne miejsce i całkiem sporo "sierściuchów" się tam przewija. Główna bohaterka sama ma 2 futrzastych ulubieńców, a jednym z jej zleceń jest weekendowa opieka nad tajemniczym kocurem. Skojarzenie słów "kocha" i "kota" może wydawać się zaskakujące, ale - zastanowiwszy się głębiej - widać związek, oczywiście uczuciowy!
Wracając do meritum.
Nie przypadkowo w tytule i na okładce pojawił się kot, albowiem koci wątek zajmuje w powieści ważne miejsce i całkiem sporo "sierściuchów" się tam przewija. Główna bohaterka sama ma 2 futrzastych ulubieńców, a jednym z jej zleceń jest weekendowa opieka nad tajemniczym kocurem. Skojarzenie słów "kocha" i "kota" może wydawać się zaskakujące, ale - zastanowiwszy się głębiej - widać związek, oczywiście uczuciowy!
Natomiast co do słów "lubi", "szanuje" to mam takie wyjaśnienie: oprócz miłosnych perypetii, w książce znajdują się przykłady przyjaźni, wzajemnej życzliwości, takiego fajnego kumpelstwa.
Hanka wykazuje wiele empatii i zrozumienia dla ludzi, których los stawia jej na drodze. Wyciąga pomocną dłoń do Ryśka - potężnego acz niezbyt rozgarniętego draba, pracującego jako ochroniarz, pomaga Marzenie, która uciekła z agencji niemal tak jak stała. Z uwagą i życzliwością poświęca czas starszej samotnej pani, u której początkowo miała sprzątać. Bez wahania otacza opieką chorego Francuza, wnuka wspomnianej staruszki. Dotrzymuje towarzystwa nawet kotu, na życzenie jego właściciela. Niewątpliwie dziewczyna darzy szacunkiem ludzi bez względu na ich status społeczny i finansowy, nie bawi się nimi niczym "pani akant" Oliwia. Szanuje też pracę, niezależnie od jej charakteru. Przygotowując kampanię reklamową czy organizując sprzątanie grobów stara się dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie zawieść oczekiwań.
Nie można zapominać, że powieść Michaliny Kłosińskiej - Moedy to komedia romantyczna, z założenia oparta na konwencji romansu, więc z góry wpisana jest w nią pewna przewidywalność i nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by domyślić się finału. Po drodze jest jednak tak zabawnie, że czytając - nie myśli się o zakończeniu, chcąc jak najdłużej towarzyszyć bohaterom w ich perypetiach oraz cieszyć się żartobliwymi zwrotami i zabawnymi niuansami. Tak to zręcznie autorka napisała, że wątek romantyczny jakby "przycichł" wśród innych tematów i tych wszystkich szczegółów. Sam w sobie jest on bardzo ładny, muszę przyznać. Całość według mnie wypadła bardzo zgrabnie i powabnie.
"Kota lubi szanuje" polecam po pierwsze osobom z poczuciem humoru, które potrafią złapać konwencję i "widzą" jak autorka do nich mruga okiem; po drugie - miłośnikom kotów, po trzecie - fanom komedii romantycznych, a po czwarte - wszystkim, którzy mają ochotę na przyjemną i zabawną opowieść poprawiającą nastrój. MRRR!!!
Hanka wykazuje wiele empatii i zrozumienia dla ludzi, których los stawia jej na drodze. Wyciąga pomocną dłoń do Ryśka - potężnego acz niezbyt rozgarniętego draba, pracującego jako ochroniarz, pomaga Marzenie, która uciekła z agencji niemal tak jak stała. Z uwagą i życzliwością poświęca czas starszej samotnej pani, u której początkowo miała sprzątać. Bez wahania otacza opieką chorego Francuza, wnuka wspomnianej staruszki. Dotrzymuje towarzystwa nawet kotu, na życzenie jego właściciela. Niewątpliwie dziewczyna darzy szacunkiem ludzi bez względu na ich status społeczny i finansowy, nie bawi się nimi niczym "pani akant" Oliwia. Szanuje też pracę, niezależnie od jej charakteru. Przygotowując kampanię reklamową czy organizując sprzątanie grobów stara się dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie zawieść oczekiwań.
Nie można zapominać, że powieść Michaliny Kłosińskiej - Moedy to komedia romantyczna, z założenia oparta na konwencji romansu, więc z góry wpisana jest w nią pewna przewidywalność i nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by domyślić się finału. Po drodze jest jednak tak zabawnie, że czytając - nie myśli się o zakończeniu, chcąc jak najdłużej towarzyszyć bohaterom w ich perypetiach oraz cieszyć się żartobliwymi zwrotami i zabawnymi niuansami. Tak to zręcznie autorka napisała, że wątek romantyczny jakby "przycichł" wśród innych tematów i tych wszystkich szczegółów. Sam w sobie jest on bardzo ładny, muszę przyznać. Całość według mnie wypadła bardzo zgrabnie i powabnie.
"Kota lubi szanuje" polecam po pierwsze osobom z poczuciem humoru, które potrafią złapać konwencję i "widzą" jak autorka do nich mruga okiem; po drugie - miłośnikom kotów, po trzecie - fanom komedii romantycznych, a po czwarte - wszystkim, którzy mają ochotę na przyjemną i zabawną opowieść poprawiającą nastrój. MRRR!!!
PS. Niemal równoległe do "Kota..." przeczytałam "Miłosne kolizje" tej samej autorki, ale o tym opowiem innym razem. Chcecie? ;-)
sobota, 1 lutego 2014
Zapomnieć...
Przysiąść, poczytać i przepadnąć - tak w trzech słowach można by zarekomendować powieść Jacka Skowrońskiego "Zabić, zniknąć, zapomnieć" opowiadającą o płatnym mordercy, wywodzącym się z domu dziecka, o człowieku zdeterminowanym, pozbawionym skrupułów, doskonale zacierającym ślady i mylącym tropy, w pewien sposób zmanipulowanym, uwikłanym, osaczonym.
![]() |
Wyd. Prószyński i S-ka 2013 |
O tym bohaterze, zwanym Rafałem, można powiedzieć słowami wiersza J. Lieberta: "Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę". Zemsta dokonana na byłym opiekunie stała się jakby pierwszym elementem domina, które ruszyło z impetem przewracając kolejne kostki. Ktoś mu pomógł, dał szansę, ale jednocześnie wykorzystał to, że chłopak nie miał nic do stracenia i wciągnął go w tryby machiny zła i zatrudnił do wykonywania śmiertelnych wyroków w świecie władzy, pieniędzy i porachunków. Gdzieś w tym bagnie pojawił się cień normalności - domu, rodziny, uczuć. Jednak nic nie jest takie proste, a nikt nie jest tym, za kogo się podaje, czy za jakiego go uważamy. Kto za czym stoi, kto komu wydaje polecenia i kto tak naprawdę pociąga za sznurki a kto tylko jest pionkiem w grze, spisanym na straty - tak od razu nie wiadomo. Sytuacja zmienia się szybko, gmatwa i komplikuje. Akcja powieści dynamicznie gna naprzód, z przerwami za równie dynamiczne i mocne obrazy z przeszłości, by w finale zaskoczyć i przerazić czytelnika.
Chciałabym o tej książce zapomnieć. Nie dlatego, że jest słaba, czy nudna, bo wręcz przeciwnie - wartka akcja i dwutorowa narracja (przeszłość i teraźniejszość bohatera) wciągają po uszy, tyle że można się w tym wszystkim pogubić. Ja właśnie się pogubiłam, nie nadążałam, czemu nie sprzyjały przerwy w lekturze ( nie mogę tak sobie np. czytać ciurkiem aż do rana). Za bardzo mnie też całość przytłoczyła, przeraziła nawet. Powieść moralnego niepokoju. Zbyt dużo zła, zabijania, bezwzględności i brutalności jak na moje nerwy. Same "czarne charaktery", trudno przywiązać się do którejkolwiek z postaci, o lubieniu nie wspominając.
Aż tak bardzo w literaturze sensacyjno-kryminalnej nie orientuję się, ani w niej nie gustuję, by w pełni docenić "Zabić, zniknąć, zapomnieć". Na pewno jest to powieść ciekawa i trzymająca w napięciu, dynamiczna i zaskakująca, otwierająca przed czytelnikiem drzwi do świata widzianego z zupełnie innej perspektywy. Dla mnie jednak okazała się niezbyt odpowiednia.
Powyższa lektura akurat pasuje do styczniowej Trójki E-pik ( kategoria: seryjny morderca) oraz do ejotkowego wyzwania "Pod hasłem", w którym w tym miesiącu obowiązuje hasło "brak".
Subskrybuj:
Posty (Atom)