Nie jestem wierną fanką twórczości Jodie Picoult, ściśle rzecz biorąc czytałam wcześniej tylko jedną jej powieść, a mianowicie "Dziesiąty krąg" i odczucia miałam dość mieszane. Obiecałam sobie jednak dać tej niezwykle popularnej autorce drugą szansę. Podjęłam się więc lektury "Pół życia". Nastawiona byłam nieco sceptycznie, zwłaszcza, że nie przepadam za dramatami obyczajowymi. Tym większe okazało się moje zdziwienie, bo książka dostarczyła mi wielu wrażeń i w ogólnej ocenie wypadła całkiem nieźle.
Nie będę przytaczała zarysu fabuły, gdyż można go poznać z opisu wydawcy, zresztą, po co psuć sobie czytanie odsłanianiem kluczowych wydarzeń. Skupię się na innych aspektach, takich jak narracja, tematyka, ogólny klimat powieści oraz po prostu - moje wrażenia.
Od razu daje się zauważyć pomysł na narrację. Pisarka oddała głos postaciom, dzięki czemu czytelnik ma ogląd sytuacji z kilku różnych perspektyw. Co ciekawe, "mówią" nie tylko główni bohaterowie, ale i epizodyczni, wnosząc swoją cegiełkę, choć zastanawiam się, czy szczegóły życia Helen są tak istotne dla całości fabuły, moim zdaniem, nie, ale można to uznać za ubarwienie. Autorka zastosowała również- co zresztą wydaje się naturalne- retrospekcję. Po kawałku poznajemy przeszłość bohaterów, śledzimy wydarzenia, które doprowadziły do sytuacji będącej meritum akcji. Właściwie to cała historia jest "patchworkowa", podobnie jak opisana rodzina. Na zasadzie wspomnień, czy też reminiscencji, ukazana jest niesamowita relacja z eksperymentu badacza wilków, Luka Warrena, który poświęcił się całkowicie tym tajemniczym zwierzętom, spędził niemal dwa lata w puszczy i dostąpił przywileju przynależenia do watahy. Pierwowzorem tej postaci jest Shaun Ellis - o jego dziejach można przeczytać w książce "Żyjący z wilkami".
Skoro już o wilkach mowa, to fragmenty ich dotyczące ich zachowania, funkcji w stadzie, hierarchii, były tak ciekawe, że czytałam je z zapartym tchem. Naprawdę, stwierdziłam, że do tej pory nic nie wiedziałam na temat wilków, ot, sztampowe informacje z encyklopedii. Dopiero po lekturze tej powieści dotarło do mnie jak fascynujące są te dzikie zwierzęta.
Tematyka "Pół życia" jest poważna i trudna. Pojawiają się tu: kwestia utrzymywania życia przy pomocy specjalistycznej aparatury, eutanazja, zgoda na pobranie organów do transplantacji, skomplikowane relacje rodzinne, oskarżenie o próbę morderstwa... Wystarczy rzec, że akcja dzieje się albo w szpitalu albo na sali sądowej, to już świadczy o "ciężkim kalibrze" tematycznym powieści. Ponadto występuje tu motyw syna marnotrawnego (powrót Edwarda po nagłym enigmatycznym wyjeździe przed laty), choć równie dobrze można mówić o ojcu marnotrawnym -wydaje się bowiem, że dla Luka ważniejsze były wilki niż własna rodzina. Z tymi postaciami wiąże się też motyw konfliktu ojca i syna. Później dochodzi konflikt między rodzeństwem.
Powiedzenie "człowiek człowiekowi wilkiem" w świetle tej powieści nabiera nowych znaczeń. Na przykładzie Luka widać, że człowiek może stać się wilkowi wilkiem, przy czym chodzi tu o umiejętność przystosowania do życia w stadzie, w dzikiej kniei. Wilk nie jest synonimem wroga, o to między innymi też apeluje badacz, by zdjąć widmo przesądów z tego gatunku, a łączyć pozytywne cechy. Wśród zwierząt zasady współistnienia są szlachetne, czego nie można powiedzieć o ludziach - dla nich przywołane powiedzenie nadal oznacza złe relacje.
Książka niesie wiele pytań - o granice poświęcenia, granice między życiem a śmiercią, między prawdą a kłamstwem, światem zwierząt i ludzi. Daje do myślenia. Mimo ciężkiej tematyki, chłonie się kolejne rozdziały jak gąbka wodę. W trakcie lektury ocena postaci zmienia się wraz z ujawnianiem kolejnych szczegółów, a postępowanie postaci może być przyczynkiem do wielu dyskusji.
Mnie szczególnie zajęła osoba Edwarda - motywy jego postępowania, poczucie odpowiedzialności, chęć chronienia rodziny. Oryginalny tytuł powieści brzmi "Lone wolf" i to określenie, według mnie, wyjątkowo pasuje do młodego Warrena.
Mnóstwo emocji, kontrowersyjne decyzje bohaterów, dylematy moralne, dramatyczne wybory - trudno nie wsiąknąć w fabułę. Tak było i w moim przypadku. Pewne zastrzeżenia mam jedynie do zakończenia: wzruszająco - optymistyczne niby pasuje do fabuł tego rodzaju, ale według mnie jest zbyt naciągane. Fragment z epilogu, moim zdaniem, nie był taki konieczny...
Można zarzucić Jodie Picoult, że gra czytelnikom na emocjach, że konstruuje swe powieści tak, by poruszyć odbiorcę. Wiele osób jednak właśnie na to czeka, a skoro tego typu książki stają się bestsellerami, to trudno, by pisarka nie korzystała z takiej popularności i zapotrzebowania. Wyrobiła sobie wręcz pewną markę, bo poprzez emocjonalne, wzruszające, często oparte na faktach, historie dotyczące zakrętów i tajemnic życia zdobyła serca fanów na całym świecie, a jej twórczość wydaje się być dość charakterystyczną.
Cechy pisarstwa Picoult mogą być uważane za zalety albo wady, w zależności, co komu odpowiada, natomiast nie można autorce odmówić rzetelności w zbieraniu materiałów. W posłowiu składa podziękowania specjalistom, którzy pomagali jej w przygotowaniach podając niezbędne informacje - m.in. lekarzom i prawnikom. Dziękuje także osobom, których teksty wykorzystała, bądź które ją po prostu inspirowały, szczególnie zaś Shaunowi Ellisowi i jego żonie.
Nie mogę obiecać, że zacznę teraz masowo czytać książki pióra Picoult, ale przyznam, że się nie zawiodłam na "Pół życia" i jestem skłonna zapomnieć o niefortunnym dla mnie spotkaniu z "Dziesiątym kręgiem". Fanom autorki polecać tej powieści nie trzeba, bo prędzej czy później i tak ją przeczytają, natomiast pozostałych czytelników zachęcam, aby spróbowali - chociażby ze względu na niesamowite opowieści o wilczym stadzie i nietuzinkową postać Zirkonii.
Jodie Picoult, Pół życia, Prószyński i S-ka, 2012.