... to zapewne byłabym zachwycona "Szeptem" B. Fitzpatrick, pochłonęłabym tę książkę jednym tchem, w jeden wieczór, nawet zarywając noc. Tymczasem mam nieco więcej wiosen i mieszane wrażenia po lekturze. Nie było tak źle , ale daleka jestem od entuzjastycznego podziwu.
Podobnie rzecz miała się z cyklem "Zmierzch" S. Meyer. Co prawda nie czytałam, ale kiedyś kolega przyniósł pożyczone od kogoś filmy na podstawie kolejnych 2 części książki. Wraz ze znajomymi obejrzeliśmy je z ciekawości raczej niż z potrzeby (potrzeby w sensie "czuję, że muszę to zobaczyć", intuicji widza), w końcu tak było głośno o tych wszystkich Bellach i Pattinsonach ;-) - no wypadałoby wiedzieć, o co chodzi. Stwierdziliśmy "ups, my nie ten target", wyrośliśmy z tego typu opowieści, nie kręci nas to zbytnio, jednakowoż kilkanaście lat wczesniej pewnie bardzo by nam się mogło spodobać. Tak, są książki/filmy, które trzeba poznać w odpowiednim czasie, będąc we "właściwym" wieku, inaczej odbiór będzie wypaczony.
Wracam do "Szeptem".
Zacznę od tego, że raczej nie interesują mnie popularne ostatnio historie o wampirach, aniołach, demonach, wilkołakach oraz inszych wiedźminach... Nie dla mnie fantastyka, nawet w takiej |"obyczajowo- romantycznej" otoczce. Sceptycznie podchodzę do powieści o nastolatkach z amerykańskich szkół i ich uczuciowych problemach. Nie wiem, z czego to wynika, ale zazwyczaj ich sprawy przedstawione są płytko, autorzy zarysowują ciekawe problemy (np. relacje z rodzicami, ambicje, poczucie własnej wartości itp.), ale realizują je dość pobieżnie."Szeptem" jednak chciałam przeczytać, odkąd tylko się o tym dowiedziałam, ale dopiero teraz trafiło mi się na bibliotecznej półce.
Tu mamy właściwie jeden wątek. 16- letnia Nora staje w obliczu dziwnego uczucia. Nowo przybyły do szkoły kolega, z którym zmuszona została pracować w parze na lekcjach biologii, z jednej strony ją irytuje, z drugiej - intryguje. Unika chłopaka, ale on ciągle zjawia się na jej drodze. Pożądanie miesza się z lękiem. Zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nora czuje się zagrożona. Wcale jej się nie dziwię, że uległa urokowi przystojniaka otoczonego aurą tajemniczości. W końcu ma tylko 16 lat i (nawet podświadomie) dąży do tego, by się zakochać, przeżyć romantyczną wielką miłość, poczuć się kochaną.... Tajemnice i pozorna niedostępność, a także poczucie grozy przyciągają ją do Patcha jeszcze bardziej. Na przekór przecież często dążymy do tego, czego powinniśmy unikać.
W całej historii, jak na amerykańską powieść przystało, nie zabrakło wiernej, gotowej na wszystko , nieco ekscentrycznej przyjaciółki (Vee). Pojawiają się też indywidua, o których długo nie wiadomo kim właściwie są i jakie mają zamiary (Elliot i Jules), rolę odegra też szkolny psycholog, pani Green.
Wyobraźnia, sfera psychiki, granica między wyobrażeniami a rzeczywistością, zależność między umysłem a zmysłami, wpływ innych na naszą percepcję - wyznaczają przestrzeń tej opowieści, nie potrafię tego trafnie ująć, chodzi mi oto, że są ważne, kluczowe dla odczytania powieści.
Czyta się dobrze, choć nie jest to zbyt ambitna proza, nie ma kunsztownych opisów, czy ciekawych zabiegów literackich. Treści zawarte w prologu mogłyby być później nieco rozwinięte, na zasadzie retrospekcji - pomogłoby to jaśniej przedstawić relacje współczesnych bohaterów.
Czasem miałam wrażenie, że to opisany film. Być może autorka ma właśnie taka filmową wyobraźnię, pisze scenami.
Podobała mi się okładka. Przyciąga wzrok. Fabuła może nie porywająca, ale też całkiem znośna, nie nużyła. Do końca nie wiadomo kto kogo (i czy na pewno) chce usidlić/pokonać/zabić...
Powtarzam, gdybym miała ok. 16 lat. byłabym zachwycona. Tymczasem jestem zadowolona, że miałam okazję poznać sama tę popularną (wręcz modną) poczytną książkę. Jak wpadnie mi w pazurki "Crescendo" (dalsze dzieje)- też chętnie przeczytam.
Becca Fiztpatrick, Szeptem, Wyd. Otwarte 2010.
PS. A tu macie fragmencik.