Są takie książki, które pięknie się czyta i przeżywa, ale trudno
je opisać, niełatwo wrażenia ubrać w słowa, aby się nie ulotniły…
Powieść Maxima Huerty, dziennikarza z Walencji, właśnie do takich
należy. Przeczytałam ją już jakiś czas temu i nie potrafiłam o niej nic
napisać, chciałam jak najdłużej nosić w sobie jej smak i zapach. A
trzeba przyznać, że to bardzo apetyczna lektura, choć bez kulinarnych
przepisów.
Moją recenzję znajdziecie pod linkiem:
http://zycieipasje.net/2017/09/20/piwonie-i-rogaliki-nie-opuszczaj-mnie-ne-me-quitte-pas-maxim-huerta/
I jaka piękna okładka, nieprawdaż? ;-)